Szczerbatek szybko machał skrzydłami, rozpędzając obłoki mgły wokół. Popędzany co chwila przez Czkawkę w końcu parsknął niezadowolony, wzbijając się wyżej. Bliźniaki, Śledzik i Smark lecieli tuż za nimi, głośno planując całą akcję. Eret leciał z boku, zatopiony w swych rozmyślaniach.
- Wylądujemy na wyspie, tuż obok twierdzy Dagura. Wpadniemy do środka, pozabijamy wszystkich...
- A ja wezmę klucz i uratuję naszą księżniczkę! - Mieczyk przerwał beztrosko Smarkowi, krzyżując ręce za głową.
- O, na pewno nie... Miris zostanie uratowana przeze mnie! - Ryknął Sączysmark, odgrażając się pięścią w stronę chłopaka.
- W takim razie zdecyduj się, czy chcesz zabijać, czy ratować laski. - mruknęła całkiem zdegustowana Szpadka, niezbyt przejęta całą sytuacją - ja osobiście wolę osłaniać, że tak powiem... - chrząknęła - tyły...
- Ta, tyły. Lepiej już będzie, jeśli ty ją uwolnisz. - rzekł rezolutnie Śledzik obracając się ku niej.
Czkawka przysłuchując się temu wszystkiemu, karcił się tylko w myślach, że wziął akurat ich.
- Skąd wiecie, że tam będzie klucz? - rzucił niby obojętnie, wprawiając wszystkich w niemałe ogłupienie.
- Dobre spostrzeżenie. - odezwał się Śledzik po kilku chwilach, wkładając koniuszek kciuka do ust, jak miewał w zwyczaju w sytuacjach problemowych.
- Wszystko jedno, byle byśmy wrócili szybko do domu. - jęknęła Szpadka, opierając się leniwie o głowę Wyma.
Smoki wzleciały ponad chmury, gdzie niebo było przejrzyście błękitne. Tylko jeszcze nieliczne, białe obłoczki niczym pióra dryfowały wysoko nad nimi.
Czkawka zadarł głowę do góry, głeboko wciągając krystaliczne powietrze. To nie pierwsza potyczka z Dagurem. Miał tylko nadzieję, że tym razem nie będzie to nic poważnego.
- Daleko jeszcze? - mruknął Smark, poprawiając się w siodle ospałego Hakokła, który leniwie machał skrzydłami.
- Tak. - odparł Czkawka z przekąsem, lekko podirytowany obojętnością towarzyszy. W tym momencie miał wrażenie, że tylko on ma głowę na karku. Ewentualnie Śledzik lub Eret. Albo obaj naraz.
Mimo, iż Czkawka głowę na karku miał, poraz kolejny akcja miała rozgrywać się bez scenariusza. Zero jakichkolwiek przewidywań. 'Pożyjemy, zobaczymy', a raczej 'Czas i okoliczności pokażą...' opisywało jego sposób myślenia i planowania. Sam w duchu nie przejmował się tym, bo często spontaniczne akcje wypadały niczym idealnie zaplanowane, kończąc się powodzeniem. Zmysł zdrowego rozsądku w trudnych sytuacjach miał bowiem we krwii.
Niech będzie tak i tym razem.
- Oto i jest! - wykrzyknął Eret, gdy zza obłoków mgły wyłoniły się ostre brzegi skał. Był to dopiero jeden z najbardziej wysuniętych skrawków wyspy.
- Już nie mogę się doczekać minki Dagura... - Mieczyk zaśmiał się jadowicie, zacierając dłonie.
Czkawka rzucił tylko na niego wzrokiem, powstrzymując się od powściągliwego komentarza.
Wbił spojrzenie w krystaliczne powietrze przed nimi, dając znak Szczerbatkowi, że już niedługo.
- Od której my tu strony... - mruknął Smark, ze zdziwieniem przyglądając się usianej kolcami ziemi.
Szczerbatek przechylił skrzydła i gwałtownie skręcił, nurkując w dół. Przemknął między mokrymi skałami i wylądował miękko w ogromnej, skalnej jaskini.
Już po chwili do jamy wpadła pozostała piątka.
- Pamiętacie, jak dostaliśmy się do podziemi kilka lat temu? - Spytał Czkawka podnosząc znacząco brwi.
- O nie, ja już drugi raz nie będę nurkować w tej lodowatej wodzie! - Szpadka skrzyżowała ręce na piersiach, krzywiąc usta.
- Chyba jednak będziesz musiała. - Mieczyk pchnął Szpadkę z rechotem, a ta straciła równowagę. Zachwiała się na szyi Wyma i wpadła z głośnym pluskiem do krystalicznie czystego jeziorka.
- A niech cię diabeł trzaśnie! - pisnęła, machając rękami z zimnej wodzie - zabiję cię kiedyś!
Czkawka spojrzał na Śledzika, dając mu znak, by zanurzył Sztukamięs.
- Czkawka, no co ty... - wymamrotał Śledź, przykładając dłonie do ust. - Uaaaaa!!!
Hakokieł szybko chwycił smoczycę w szpony i wraz z nią zanurkował.
Czkawka skrzywił się tylko, przerażony wizją zanurzenia się w lodowatej wodzie.
- Szczerbek, nurkuj! - jęknął, zaciskając powieki. Smok wziął tylko potrząsnął głową i powoli zanurkował.
- Cóż za amatorski plan. - mruknął Eret do siebie, stojący tuż przy swoim smoku. - płyńcie, ja zostanę. Powodzenia
- Wylądujemy na wyspie, tuż obok twierdzy Dagura. Wpadniemy do środka, pozabijamy wszystkich...
- A ja wezmę klucz i uratuję naszą księżniczkę! - Mieczyk przerwał beztrosko Smarkowi, krzyżując ręce za głową.
- O, na pewno nie... Miris zostanie uratowana przeze mnie! - Ryknął Sączysmark, odgrażając się pięścią w stronę chłopaka.
- W takim razie zdecyduj się, czy chcesz zabijać, czy ratować laski. - mruknęła całkiem zdegustowana Szpadka, niezbyt przejęta całą sytuacją - ja osobiście wolę osłaniać, że tak powiem... - chrząknęła - tyły...
- Ta, tyły. Lepiej już będzie, jeśli ty ją uwolnisz. - rzekł rezolutnie Śledzik obracając się ku niej.
Czkawka przysłuchując się temu wszystkiemu, karcił się tylko w myślach, że wziął akurat ich.
- Skąd wiecie, że tam będzie klucz? - rzucił niby obojętnie, wprawiając wszystkich w niemałe ogłupienie.
- Dobre spostrzeżenie. - odezwał się Śledzik po kilku chwilach, wkładając koniuszek kciuka do ust, jak miewał w zwyczaju w sytuacjach problemowych.
- Wszystko jedno, byle byśmy wrócili szybko do domu. - jęknęła Szpadka, opierając się leniwie o głowę Wyma.
Smoki wzleciały ponad chmury, gdzie niebo było przejrzyście błękitne. Tylko jeszcze nieliczne, białe obłoczki niczym pióra dryfowały wysoko nad nimi.
Czkawka zadarł głowę do góry, głeboko wciągając krystaliczne powietrze. To nie pierwsza potyczka z Dagurem. Miał tylko nadzieję, że tym razem nie będzie to nic poważnego.
- Daleko jeszcze? - mruknął Smark, poprawiając się w siodle ospałego Hakokła, który leniwie machał skrzydłami.
- Tak. - odparł Czkawka z przekąsem, lekko podirytowany obojętnością towarzyszy. W tym momencie miał wrażenie, że tylko on ma głowę na karku. Ewentualnie Śledzik lub Eret. Albo obaj naraz.
Mimo, iż Czkawka głowę na karku miał, poraz kolejny akcja miała rozgrywać się bez scenariusza. Zero jakichkolwiek przewidywań. 'Pożyjemy, zobaczymy', a raczej 'Czas i okoliczności pokażą...' opisywało jego sposób myślenia i planowania. Sam w duchu nie przejmował się tym, bo często spontaniczne akcje wypadały niczym idealnie zaplanowane, kończąc się powodzeniem. Zmysł zdrowego rozsądku w trudnych sytuacjach miał bowiem we krwii.
Niech będzie tak i tym razem.
- Oto i jest! - wykrzyknął Eret, gdy zza obłoków mgły wyłoniły się ostre brzegi skał. Był to dopiero jeden z najbardziej wysuniętych skrawków wyspy.
- Już nie mogę się doczekać minki Dagura... - Mieczyk zaśmiał się jadowicie, zacierając dłonie.
Czkawka rzucił tylko na niego wzrokiem, powstrzymując się od powściągliwego komentarza.
Wbił spojrzenie w krystaliczne powietrze przed nimi, dając znak Szczerbatkowi, że już niedługo.
- Od której my tu strony... - mruknął Smark, ze zdziwieniem przyglądając się usianej kolcami ziemi.
Szczerbatek przechylił skrzydła i gwałtownie skręcił, nurkując w dół. Przemknął między mokrymi skałami i wylądował miękko w ogromnej, skalnej jaskini.
Już po chwili do jamy wpadła pozostała piątka.
- Pamiętacie, jak dostaliśmy się do podziemi kilka lat temu? - Spytał Czkawka podnosząc znacząco brwi.
- O nie, ja już drugi raz nie będę nurkować w tej lodowatej wodzie! - Szpadka skrzyżowała ręce na piersiach, krzywiąc usta.
- Chyba jednak będziesz musiała. - Mieczyk pchnął Szpadkę z rechotem, a ta straciła równowagę. Zachwiała się na szyi Wyma i wpadła z głośnym pluskiem do krystalicznie czystego jeziorka.
- A niech cię diabeł trzaśnie! - pisnęła, machając rękami z zimnej wodzie - zabiję cię kiedyś!
Czkawka spojrzał na Śledzika, dając mu znak, by zanurzył Sztukamięs.
- Czkawka, no co ty... - wymamrotał Śledź, przykładając dłonie do ust. - Uaaaaa!!!
Hakokieł szybko chwycił smoczycę w szpony i wraz z nią zanurkował.
Czkawka skrzywił się tylko, przerażony wizją zanurzenia się w lodowatej wodzie.
- Szczerbek, nurkuj! - jęknął, zaciskając powieki. Smok wziął tylko potrząsnął głową i powoli zanurkował.
- Cóż za amatorski plan. - mruknął Eret do siebie, stojący tuż przy swoim smoku. - płyńcie, ja zostanę. Powodzenia
***
- Wiecie, co macie robić. - syknął Czkawka, opierając się o kamienny filar przy wyjściu z jamy. Na twarz dalej skapywała mu woda z brązowej czupryny.
- Właśnie chodzi o to, że nie wiemy. - mruknął Mieczyk, szczękając zębami.
- Idźcie zająć strażników, ja chwilę po was wyjdę i ocenie teren. Zakradnę się do lochów. Nie litujcie się nad jego strażnikami. Zabijajcie lak leci. Jasne? - zwrócił się srogim tonem do towarzyszy.
- Ta, oczywiście. - przytaknął lekko znudzony Smark - możemy już iść?
Czkawka kiwnął głową, patrząc tylko, jak grupka znika za kamiennym filarem. Oparł się o ścianę, przyglądając się Szczerbatkowi.
- Bezpieczniej chyba będzie w powietrzu, jak myślisz? - mruknął do niego i wdrapał się na jego grzbiet.
Smok delikatnie poderwał się do góry, szybując w zimnym powietrzu. Czkawka schylił głowę, by lepiej przyjrzeć się osadzie z góry. - Dawno tu nie byliśmy... - mruknął.
Mroźne podmuchy targały mu włosy, na których zdążyły osadzić się kryształki szronu. Cisza wokół była wprost nie do zniesienia. Czkawka mimowolnie zaczął nucić piosenkę, która już od kilku dni utknęła mu w głowie.
Twierdza wyłoniła się spośród wysokich warowni. Szczerbatek delikatnie obniżając lot, wylądował tuż za budowlą, w cieniu uschniętych drzew.
- Czekaj tu na mnie. - mruknął chłopak do smoka, składając szybkiego buziaka na jego nosie.
Czkawka ostrożnie wyszedł zza kamiennego murka, uważnie się rozglądając. Wokół panował całkowity spokój. Ani śladu po strażnikach.
Pewnie wszyscy polecieli na przynętę...
Z większą już pewnością siebie ruszył w przód, wyciągając z kieszeni sztylet, tak na wszelki wypadek.
Wrota do fortecy były uchylone, ku jego zdziwieniu. Wślizgnął się do środka, starając się jak najciszej stawiać kroki. Gdy tylko owiał wzrokiem całą salę i ocenił brak jakichkolwiek osób przemknął przez środek i wpadł przez mosiężne drzwi do lochów.
Od progu jego nozdrza uderzył zapach stęchlizny i wilgoci. Wokół panował półmrok, a korytarz lekko schodził w dół. Niepewnym krokiem ruszył przed siebie, co chwila potykając się o wystającą, nierówno ułożoną kostkę. Jego oczom ukazało się kolejne wejście, do którego bez wahania się skierował.
Rozglądnął się wokół, gdy zorientował się, gdzie jest. Wszędzie widniały tylko cele i zardzewiałe kraty. Pozostałości z jakichś wielkich bitew, dawnego imperium łupieżców?
Przez chwilę wydawało mu się, że źle trafił. Jednak gdy usłyszał stłumione słowa, wypowiedziane przez znajomy głos rozbrzmiały po kamiennych ścianach, od razu zaczął rozglądać się za kluczami, które mogłyby być gdzieś tu ukryte.
W tym momencie ktoś chwycił go mocno za szyję i przycisnął do ściany. Kolejny zduszony, pełen strachu krzyk Miris przywołał Czkawkę do rzeczywistości.
- Czkawuś... - wysyczał Dagur, przyciskając go mocniej do zimnego kamienia - co ty tu robisz?
__________________________________________________________________________
Po pierwsze, strasznie głupi tytuł. Ale nie umiałam wymyślić innego, a ten mi pasował. ;_____;
Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać. Najpierw napisałam początek, a potem nie mogłam się zebrać do napisania kolejnych kilku linijek.
Specjalnie zakończyłam w takim momencie, by utrzymać Was w napięciu C:<
Wyszło mi? :)
Ale nie martwcie się, szesnastka już dzisiaj, ewentualnie jutro. ;)
Enjoy!
~Szczerbata
Brakło Astrid, lubię o niej czytać, czekam na 16 :D
OdpowiedzUsuńMoże być ;D Czekam na dalej ♥
OdpowiedzUsuńJak zwykle staranny i dopracowany rozdział :)
OdpowiedzUsuńZacznę od smęcenia, bo uświadomiłam sobie, że czegoś mi w tym opowiadaniu brakuje. Mianowicie tej przyjaźni Czkawka - Szczerbatek. Mordka w ogóle pojawia się tak rzadko, że aż serducho mi się kraja. Daj go więcej w następnych rozdziałach, pliiiiissssss......
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, choć ja na pewno nie postąpiłbym tak jak Czkawka. Widząc, że nie ma przeszkód i żadnych problemów zaraz nabrałabym podejrzeń. spodziewałam się , że to zasadzka. No cóż. Najwyraźniej jestem bystrzejsza niż Czkawkuś xD
Pozdrawiam i weny życzę :>