poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział dziewiąty - "Jaja drzewokosów"

Miris leżała w łóżku, oczekując dobrej pory na małą wycieczkę.
List od Morguna leżał na stole, niezbyt zamaskowany przed jakimkolwiek potencjalnym ciekawskim. Dziewczyna dźwignęła się z łoża. Chwyciła kartkę i wrzuciła ją pomiędzy kartki swego notatnika. Do kieszeni włożyła mały zwitek papieru, pochwyciła zeszyt i wyszła z domu, wcześniej wygaszając ognisko.
Szła wolno i cicho by ograniczyć jakichkolwiek świadków. Po drodze zaszła do paśnika i wzięła jedną rybę. Przedreptała przez kładkę i weszła na Arenę.
Pomiot spał w jednej z klatek, tuż obok wejścia. Dziewczyna z trudem przesunęła dźwignię i wrota lekko się uchyliły. Zębacz otworzył zaspane oczy, niezbyt zadowolony nocnymi odwiedzinami. Ku miłemu zaskoczeniu dziewczyny smok miał na sobie siodło.
 - No, chodź... - Mirilla wyciągnęła w stronę smoka apetyczną rybę. Zwierzę przystanęło, wyciągnęło łeb i szybko pochwyciło dany mu smakołyk - grzeczny Pomiot.
Dziewczyna położyła dłoń na jego chropowatej skórze i obrzuciła smoka wzrokiem, którego dzisiaj dostała od Czkawki. Nie był on najpiękniejszym z przedstawicieli Śmiertników Zębaczy, ale dla niej liczyło się dzisiejszej nocy tylko to, że ma sprawne skrzydła i w pełni rozwiniętą umiejętność latania.
Na dworze było niezmiernie ciemno, a zapewne większa część wioski była już zatopiona w kamiennym śnie. Wystarczająca część, by Mirlla niezauważona odleciała z wyspy.
Wgramoliła się szybko na Pomiota. Smok zarzucił głową, zaskoczony nagłym ciężarem. Poderwał się do lotu, przechylając się w prawą stronę, pociągnięty za uprząż.
Mirilla błądziła wzrokiem we mgle, szukając dużej skały w charakterystycznym kształcie, gdzie umówiła się z Morgunem. Po dłuższej chwili zza chmury wyłoniła mała wyspa, a tuż za nią kilka statków.
Pomiot wylądował niezdarnie na pokładzie jednego z nich, z głośnym brzdękiem przewracając wszystko wokół. Dziewczyna zeskoczyła ze smoka z gracją, obrzucając ostrożnym spojrzeniem stojących strażników.
- Przyleciałaś. - ponury, donośny głos odezwał się zza jej pleców.
Dziewczyna szybko obróciła się na pięcie, gdy jej wzrok wylądował na pokrytej bliznami twarzy.
- Tak jak obiecałam... - odparła obojętnym głosem, zatapiając rękę w głębokiej kieszeni w swej tunice.
- Jak tam na Berk? - spytał z ironicznym uśmiechem.
- Nic specjalnego się nie dzieje. - Miris wyciągnęła ku niemu dłoń z kawałkiem pomiętego papieru. Morgun wziął zwitek w palce i szybko rozwinął. Zmarszczył czoło.
- Mają tego za dużo. - skomentowała beztrosko - na dodatek nie było łatwo policzyć.
- Przynajmniej wiemy ile. - mruknął, rzucając okiem na brunetkę - dobrze się spisałaś.
Mirilla pominęła tę pochwałę, nie biorąc jej za bardzo do siebie. I tak wystarczy, że wpakowała się w te wszystkie brudne podstępy.
- Mogę już lecieć? - spytała z nutką zniecierpliwienia w głosie.
- Nie, zaczekaj. Gdzie ci tak śpieszno? - zarechotał z ironią - jak ci się mieszka?
- Dobrze. Dostałam małą izbę, całkiem blisko fortecy. Sama mieszkam. - odparła jakby wymijająco.
- Nie masz na co narzekać... - mruknął i po chwili dodał - mam dla ciebie jeszcze jedno zadanie.
Miris podniosła brwi wyczekująco.
- Przyniesiesz mi kilka jaj Drzewokosów.
Odpowiedź wprawiła ją w niemałe osłupienie.
- Że co? - syknęła zdziwiona - a gdzie ja, na Odyna, takie jajka znajdę? - założyła ręce na biodra, przechylając pytająco głowę.
- Smocze Sanktuarium jest całkiem blisko Berk, czyż nie? - Morgun zauważył chytro.
- Może i jest, co nie oznacza, że Valka go nie pilnuje. Z tego co mi wiadomo, lata tam co najmniej raz na dwa dni. - odpowiedziała z przekąsem.
- Tak? - mężczyzna zastygł w teatralnym zamyśleniu - w takim razie rozmyślę wydanie cie w ręce Dagura. Tego byś chyba nie chciała?
Miris przygryzła wargę, postawiona w sytuacji pod ścianą. Oczywiście, że by tego nie chciała.
- Dobrze, polecę ci już po te jaja. - uległa mimo swej zaciętości i dodała ponuro - Jeśli wcześniej nie zostanę złapana przez Czkawkę lub innego wikinga z Berk. Chyba wszyscy potrafią rozpoznać jaja Drzewokosów. Gdy zobaczą, że takowe mam, nie skończy się to dla mnie dobrze.
- To już chyba nie jest mój problem. - Morgun uśmiechnął się jadowicie - wracaj, bo jest już późno.
Miris posłała mu zimne spojrzenie i wskoczyła na smoka. Pomiot odbił się mocno od drewnianego pokładu i poszybował wgłąb mgły.

***

- Wiecie co? Latałem dziś ze Sztusią wokół Berk i widziałem jakieś statki! - powiedział Śledzik i z przejęcia zakrztusił się swym kawałkiem kurczaka. - taakie ogromne, było ich chyba z osiem!
- E tam. - Sączysmark machnął ręką - statki niedaleko Berk to żadna nowość. Nie jesteśmy na świecie sami, baranie.
- Dzisiaj pierwszy dzień Smoczej Akademii! - wykrzyknął Mieczyk entuzjastycznie, dając porządnego kuksańca w ramię swojej siostrze, niczym kumplowi.
- Ciekawe czy będziesz taki zadowolony, gdy będziesz musiał uczyć od podstaw małe bachory. Zapewniam cię, że jest to koszmarnie nudne. Nie wiem jak wy, ale ja się na to nie piszę... - westchnęła Szpadka, wygrzebując nożem ości z ryby - mam chyba ciekawsze rzeczy do roboty.
- Jak nacieranie swoich kudłów olejem rybnym... - mruknął Mieczyk, pociągając nosem z obrzydzeniem - wytłumacz mi, jak ja z tobą wytrzymuję...
Astrid siedziała na krańcu ławy, obojętnie przysłuchując się rozmowom pozostałych. Cały czas obserwowała ukradkiem Czkawkę, który zajmował miejsce obok Śledzika. Był jakby całkiem nieobecny, pogrążony we własnych myślach.
Pora była stosunkowo wczesna jak na drugie śniadanie, ale wszyscy zebrali się, nie wiadomo dlaczego, wcześniej niż zwykle. Po jakimś czasie jednak sala zaczęła powoli pustoszeć, aż w końcu została tylko ich grupka. Astrid wciąż zastanawiała się, czy powiedzieć Czkawce o statkach Morguna, które widziała niedaleko swej wyspy. Temat był ciężki, ale doszła do wniosku, że od tego zależą nie tylko jej relacje z wodzem, ale również przyszłość całej wyspy. Postanowiła odłożyć to na później.
Chcąc nie chcąc, wstała niechętnie od stołu, z optymistycznymi myślami o jutrzejszym egzaminie, do którego przygotowywała się ponad pół roku. Nie żegnając się nikim opuściła fortecę i skierowała się do swojego domu.


___________________________________________________________________________

Rozdział trochę krótki, ale wydaje mi się, że wymowny. Pierwsza część całkiem improwizowana. :D Na kolejny nie będziecie czekać zbyt długo. Mam nadzieję :x

Enjoy!
~Szczerbata


3 komentarze:

  1. Rozdział wcale nie taki krótki ;) A na domiar tego, bardzo dobry. No, zresztą jak zwykle ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakieś rozweselenie na początek roku szkolnego! <3 Rozdział świetny :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładnie, ładnie. Ciekawa jestem czy ktoś przyłapie tą małą, zakonspirowaną prawie że tajną agentkę na zakradaniu się do Sanktuarium.... Astrid nadal nieźle obrażona na Czkawkę, a jego tak mało było w tym rozdziale... To w sumie jedyny minus - mało Czkawki.
    Rozdział fajny :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz! :}