piątek, 27 lutego 2015

Rozdział trzydziesty trzeci - "Perfidne kłamstwa"

          Czkawka szedł powoli uliczką, potykając się co chwila o krzywo wyłożony bruk. W wiosce panowała głucha cisza, przerywana tylko porykiwaniami smoków ze stajni. Wszyscy wikingowie stłoczyli się w dużej sali na śniadaniu i nikomu nie przyszło na myśl, by samotnie spacerować w mrozie. Chłopak skręcił w mniej uczęszczaną uliczkę i po chwili zapukał w drewniane drzwi. W oczekiwaniu na skrzypnięcie zawiasów wycelował protezą prostą w małą zaspę śniegu, która okazała się niesamowicie twarda i zbita. Chłopak zaklął, czując lekki ból w zakończeniu utraconej kończyny. W tym samym momencie, gdy uniósł głowę, drzwi się uchyliły, a zza framugi wyjrzała zaspana twarz Mirilli.
- O, cześć. Co się stało? - z jej ust, razem z zachrypniętym głosem, wydobyła się chmurka pary.
- Mogę wejść? - odpowiedział chłopak, na co rozmówczyni kiwnęła głową i usunęła się z wejścia, przepuszczając go do ciepłego, przytulnego pomieszczenia.
- Siadaj, właśnie zaparzyłam herbatę - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i podeszła do blatu, nalewając aromatycznych ziół do dwóch drewnianych kubków.
- Wiesz... - zaczął z lekka niepewnie, usadawiając się na skrzypiącym krześle - mam do ciebie jedną sprawę.
Dziewczyna obróciła się do niego i uniosła brwi pytająco.
- Chodzi o Astrid - na dźwięk tego imienia twarz Mirilli przybrała sceptyczny wyraz - miała wypadek. W sumie tak głupio mi mówić...
Miris dobrze wiedziała, co chce powiedzieć jej Czkawka. Ale też dobrze wiedziała, jak odpowiednio to rozegrać.
- Naprawdę? - spoglądnęła na niego z uniesionymi brwiami, na co brunet podrapał się w szyję z lekkim zakłopotaniem.
- No... tak. Rozmawiałem z nią dzisiaj rano i wspominała coś o tobie.
- O mnie? - spytała z jeszcze większym zdziwieniem w głosie - A to ciekawe. - dodała, kręcąc głową z uśmiechem. Tylko tyle wystarczyło, żeby chłopak wykreślił wszystkie obawy dotyczące jej udziału w nieszczęśliwym zdarzeniu.
- Generalnie nie mówiła nic konkretnego, coś tam mamrotała. - wzruszył ramionami, wbijając wzrok w kubek, który postawiła przed nim dziewczyna.
Miris szczerze dziwiła się, dlaczego chłopak ma do niej aż takie zaufanie. Wiązało się to może z tym, że nigdy nie złapał jej na gorącym uczynku. Śmiało można było powiedzieć o nim, że swoim dobrym sercem przypłacał łatwowiernością. W takich chwilach przeklinała sama siebie, że łże mu prosto w oczy. Tak, to co robiła było łganiem. Perfidnym, zuchwałym i okrutnym. Miała tylko nadzieję, że to się niedługo skończy. Nie miała nawet komu powiedzieć, dlaczego to robi. Wszyscy już wiedzieli, że ma niezałatwione porachunki z Dagurem. Ale nikt nie wiedział, że Morgun wykorzystuje ją pod pretekstem uratowania życia i szantażuje wydaniem w ręce Dagura. Zacisnęła szczęki na wspomnienie incydentu z porwaniem i listem. Tak, to był najmocniejszy dowód na to, że jej 'przełożony' miał głęboko w poważaniu ją, a zależało mu tylko na Szczerbatku i władzy nad Berk.
         - Coś nie tak? - wyrwał ją z rozmyślań Czkawka, zauważając jej pełen wściekłości wyraz twarzy.
- Nie, skądże - potrząsnęła głową i usiadła na krześle. Dyskretnie spojrzała na chłopaka, który sączył pachnącą herbatę. Spytała po chwili - Jak się czuje Astrid?
- Dopiero dzisiejszego ranka się obudziła. Nie jest jeszcze chyba do końca świadoma tego, co ją otacza i co się stało. - odpowiedział, unosząc na nią beznamiętny wzrok.
- Pamięta cokolwiek? - rzekła, perfekcyjnie maskując swój niepokój.
- Raczej nie. Przynajmniej tak mi się zdaje... - mruknął i wypił kolejny łyk ziółek. Mirilla poczuła miękki, śliski kształt pod swoją bosą stopą. Schyliła się pod stół i z uśmiechem spojrzała na małą Galę, która nieporadnie pełzała po drewnianych deskach.
- Tu jesteś - mruknęła do smoczycy i ujęła ją w dłonie. Pogładziła palcami jej błyszczące łuski i położyła na stole. Gala szybko podpełzała do kubka i zaglądnęła ciekawym wzrokiem do jego wnętrza.
- Jest śliczna - powiedział Czkawka, przypatrując się małemu smokowi z lekkim uśmiechem - jak z rogami?
- Nadal nie rosną - odpowiedziała Miris, a zmartwienie szybko zastąpiło rozbawienie. Galilea uniosła się w powietrze, machając wątłymi jeszcze skrzydłami, i z pluskiem wpakowała głowę do kubka, rozpryskując herbatę na boki.
- Co ty wyprawiasz? - zaśmiała się dziewczyna, chwytając smoka za ogon i unosząc w górę. Drzewokos spojrzał na nią niewinnym spojrzeniem, przekrzywiając lekko łebek. Nawet Sączysmarkowi zmiękłoby serce na ten widok.
- Chcesz polecieć ze mną na wyspę Śliskokrzaków? - spytał Czkawka nagle, po chwili sam zdziwiony swoją własną propozycją. Dziewczyna uniosła brwi.
- Na wyspę Śliskokrzaków? - odpowiedziała zaskoczona - A... jest tam coś konkretnego?
- Jeśli polecisz, to sama zobaczysz. - poruszył śmiesznie brwiami.
- Dobrze, niech będzie- roześmiała się ciepło i znów popatrzyła na Galę, która dla odmiany goniła w powietrzu swój własny ogon. Spytała po chwili - leci ktoś jeszcze?
- Nie wiem, ale jeśli chcesz, możemy kogoś wyciągnąć. Śledzik i bliźniaki na pewno będą chętni - mrugnął do niej porozumiewawczo i dodał po chwili, odstawiając kubek - W takim razie, przyjdę po ciebie później. Skoczę do Astrid, powiem reszcie o wycieczce i będziemy mogli ruszać.
Czkawka wstał od stołu, uśmiechnął się do dziewczyny na pożegnanie i szybko zniknął za drzwiami. Mirilla popatrzyła w puste miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedział chłopak. Z nieco zdziwionym wyrazem twarzy chwyciła kubki w ręce i dopiła resztkę herbaty.

***

- Ej Śledź, zarzuć mi jajkiem! - ryknął Mieczyk przed stół, wkładając białe włosy do sałatki. Grubas spojrzał na niego z niesmakiem.
- Nie będę niczym rzucać! - odparł groźnie - Sam sobie weź!
- Idiota z ciebie - mruknęła Szpadka do brata - jajka są niedobre...
- Bo ty się znasz, co jest dobre, a co nie. - odrzekł Mieczyk, patrząc pogardliwie na siostrę - wytłumacz mi lepiej, jak można lubić śledzie...
- Masz coś do śledzi? - warknęła, posyłając mu groźne spojrzenie.
- A jeśli mam? - odwarknął Mieczyk i przyblożył swoją głowę do siostry.
- Ej, ja tu jestem! - zawołał Śledzik głosem pełnym urazy. 
- To nie o tobie, baranie! - krzyknęła dziewczyna i po chwili chlusnęła brata z kufla.
Na włosach i okryciu Mieczyka wylądowała ziołowa herbata, mocząc jego tunikę doszczętnie. Chłopak zawył ze złości i rzucił się na siostrę tak, że obydwoje spadli z ławki.
Cały pobliski tłum wpadł w śmiech, a bliźniacy okładali się dziko pięściami, leżąc na podłodze.
- Chcesz lecieć na wyspę Śliskokrzaków? - usłyszał Śledzik nad uchem i obrócił się w stronę znajomego głosu.
- Mówisz poważnie? - odpowiedział pytaniem na pytanie, doszukując się na twarzy Czkawki nutki rozbawienia. Nic podobnego nie znalazł.
- Tak, całkiem poważnie - kiwnął głową ten - to jak?
- Jasne, że lecę - odparł entuzjastycznie - a ... - ściszył głos do szeptu - czy to prawda, że jest tam Nocna Furia?
Czkawka, mimo, że zdziwiony wiedzą Śledzika, nie musiał nawet pytać, skąd o tym wie. Wystarczyło spojrzeć na podłogę i okładających się bliźniaków.
- Mhm - mruknął i dodał z uniesioną brwią - mam nadzieję, że nikt się o tym nie dowiedział?  
- Ależ skąd! - zapewnił gorliwie grubas -takie informacje to nawet do grobu bym trzymał! W przeciwieństwie do tamtych... - spojrzał z odrazą na szamoczącą się kulkę - co do nich miałbym większe obawy...
Czkawka westchnął tylko. Jak najbardziej podzielał poglądy Śledzika. 
- W takim razie widzimy się przy stajniach po śniadaniu. Weź ze sobą coś do jedzenia, nie będziemy krótko. A, i jeszcze jedno. Jak skończą wydłubywać sobie oczy, przekaż im to samo. - chłopak zerknął na bliźniaków i uśmiechnął się porozumiewawczo do Śledzika. Nim ten zdążył zaprotestować, wódz zniknął w tłumie. 

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział trzydziesty drugi - ''To Mirilla"

          Nim na arenę wkroczyła grupa zdezorientowanych dzieci, Mieczyk i Szpadka zdążyli trzy razy się pobić, łupiąc się tarczami w czaszki. Śledź stał z boku, przebierając nóżkami. Nie raz prowadził lekcje bez Czkawki, ale spoglądając swymi malutkimi oczyma na istoty z podejrzanymi wyrazami twarzy, miał pewne obawy. Na całe szczęście, było ich tylko sześciu. 
- Ustawiać się w szeregu, krasnale! - ryknął Sączysmark, na co grupka przydreptała i ustawiła się pokornie. 
- Kto latał na smoku, wystąp! - nakazał, marszcząc brwi. Malce rozglądnęły się nerwowo po sobie. 
- Nikt? - Smark zmrużył oczy. Grupka potrząsnęła głowami na potwierdzenie jego słów. 
- W takim razie.... - przyłożył palce do brody i zmierzył każdą twarz po kolei. Uniósł brwi w olśnieniu - tarcze w dłonie i biegamy dookoła areny. Trzeba rozruszać te wątłe ciałka!
Dzieci z niechętnymi minami pochwyciły ogromne, drewniane okręgi i rozpoczęły bieg męczenników, potykając się co chwila o nierówną, kamienną posadzkę areny.
- Ale masz metody... - mruknął Śledzik do ucha Smarkowi, który z satysfakcją oglądał trud 'krasnali'.Wszystko by szło po jego myśli, gdyby nie Mirilla, która wkroczyła na arenę, przeciskając się przez niedomkniętą bramę. Z groźnym wzrokiem zbliżała się ku Sączysmarkowi. Stała przez chwilę i przyglądała się grupce, aż zwróciła się do chłopaka.
- Co ty wyprawiasz? - zmarszczyła brwi.
- Każę im biegać. - odpowiedział, wypinając pierś.
- To widzę - powiedziała z przekąsem, zakładając ręce na biodra - padną ze zmęczenia, nim zdążysz polecić im drugie 'ćwiczenie'! 
- A tam, gadasz - machnął ręką w powietrzu, odwracając od niej spojrzenie. Dodał po chwili - Zła rozgrzewka?
- Wyobraź sobie, że tak - odpowiedziała nieco zirytowanym głosem i zakrzyknęła do dyszącej grupki - Ej, wy tam! Zatrzymajcie się!
- Co ty wyprawiasz?! - ryknął Smark, powstrzymując się od pchnięcia dziewczyny. - właśnie podważasz mój autorytet!
- Jakbyś zgadł. Brawo za spostrzegawczość - mruknęła z sarkastycznym uśmiechem i zwróciła się do dzieci - Rzucić te tarcze i rozgrzewajcie się w miejscu!
- Przestań, to moja lekcja! - jęknął chłopak, patrząc na nią ze złością i po chwili krzyknął - biegać dalej!
- Nie, zatrzymajcie się! - odegrała się szybko Mirilla, patrząc zadziornie w stronę Smarka. 
Chłopak zacisnął pięści. 
- Jeszcze raz tak zrobisz... - urwał Smark, szukając dobrego argumentu.
- To...? - uniosła brwi z triumfem.
- To nic. - burknął ze złością i mruknął pod nosem - głupia baba.
Mirilla popatrzyła na niego groźnie.
- Co powiedziałeś? - syknęła, mrużąc oczy.
- Że jesteś głupią babą! - krzyknął Smark, marszcząc brwi ze wściekłości.
- Ale za to jaką piękną... - nagle, nie wiadomo skąd, za Smarkiem pojawił się Mieczyk.
- Odszczekaj! - syknęła Mirilla do Sączysmarka, ignorując blondyna.
- Nie - odparł przekornym tonem - jeszcze czego!
Miris niewiele myśląc zamachnęła się pięścią. Pech chciał, że Smark miał dobry refleks. W ostatniej chwili schylił się w ucieczce przed ciosem, a pięść dziewczyny wylądowała na twarzy Mieczyka. Chłopak zachwiał się, ledwo pozostając w pionie.
Brunet zarechotał głośno, a dziewczyna zatkała usta dłonią.
- Co to miało być? - jęknął głupawo, krążąc oczami po arenie. 
Mirilla tym razem pewna w niechybność swojej pięści, wycelowała ze zdwojoną siłą w Sączysmarka. Nim chłopak zdążył zauważyć wściekły cios dziewczyny, jego nos był rozkwaszony niczym jabłko. Miris uśmiechnęła się do niego słodko.
- Jeszcze kilka podobnych epitetów, a twoja twarz będzie wyglądać podobnie jak nos. - warknęła, trzepocząc rzęsami - Miłego treningu, Adiu! - nim ktokolwiek zdążył jej odpowiedzieć, zniknęła w ciemnej bramie.
- Niezły cios. - mruknął Mieczyk, spoglądając na zakrwawiony nos Smarka i jednocześnie masując obolały policzek. 
- Zamknij się, bo ode mnie też zaraz oberwiesz! - warknął w odpowiedzi brunet i popatrzył z nienawiścią w miejsce, gdzie przed chwilą zniknęła dziewczyna. 

***

          Czkawka spędził niemal cały poprzedni dzień i noc, siedząc przy łożu, gdzie leżała dziewczyna. Co jakiś czas przysypiał, matka przynosiła mu herbatę, namawiając, by się położył. Ale on, głuchy na jej prośby, wciąż wpatrywał się w nieruchomą twarz Astrid, powtarzając sobie, że wszystko będzie dobrze. Moment, który wynagrodził mu to całodobowe czekanie nastąpił rano, gdy Czkawka powinien znajdować się na arenie.
          Pokój był nieco zaciemniony, a oliwkowe zasłony zasłaniały całą okiennicę. Tylko w rogu paliła się mała świeczka, która rzucała wątłe światełko na odległość kilkunastu centymetrów. Na stoliku przy łóżku leżał stwardniały kawałek chleba, który służył Czkawce jako posiłek na całą noc. Gdy Astrid otworzyła oczy, chłopak leżał na jej nogach schowanych pod kołdrą, lekko drzemając. Najpierw rozglądnęła się wokół, ale ciemności uniemożliwiły jej zlokalizowanie, gdzie się znajduje. Dopiero oliwkowy materiał zdradził jej, że leży w łóżku narzeczonego. 
- Czkawka - powiedziała cicho zachrypniętym głosem, potrząsając jego dłonią. 
Ten uniósł szybko głowę na głos blondynki i spojrzał z ulgą.
- Długo chciałaś mnie jeszcze trzymać w niepewności? - uśmiechnął się szeroko, czując ciepło na sercu i czym prędzej ucałował blondynkę, co podziałało na nią jak regenerujące zioła. Czkawka wstał z koślawego stołka i odsunął ciężkie zasłony, wpuszczając przyjemne światło do wnętrza pokoju. 
- To Mirilla - wypowiedziała zdławionym głosem, czując jak gardło odmawia jej posłuszeństwa.
- Co takiego? - chłopak uniósł brwi w zaskoczeniu.
- Mirilla - chrypnęła jeszcze raz, wypowiadając jednocześnie ostatnie słowo. Że też akurat w tamtym momencie jej struny głosowe musiały się zbuntować.
Czkawka popatrzył na nią z lekkim zdezorientowaniem.
- Nic nie mów, jesteś wycieńczona. - powiedział wymijającym tonem, posyłając jej ciepły uśmiech. Wiedział, że Astrid nie do końca może wiedzieć co mówi, aczkolwiek te słowa wprawiły go w lekkie zdziwienie.
Blondynka spojrzała na niego beznamiętnie, zaciskając pięści pod kołdrą. Dlaczego on jej nigdy nie wierzy?

***

          Sala napełniała się z każdą minutą. Czkawka siedział na swoim miejscu, przy obszernym stole zastawionym mnóstwem jedzenia. Matka cudem wypchnęła go z domu, obiecując, że będzie siedziała przy Astrid. Chłopak opierał się łokciem o rogiem stołu i cały czas myślał o słowach, które wypowiedziała dzisiejszego ranka jego narzeczona. 
- Coś taki ponury? - rzekł do niego Pyskacz, kręcąc wąsy na haku. Dlaczego on zawsze musiał widzieć te iskierki rozmyślania w jego oczach?
- Nic - wzruszył ramionami, choć wiedział, że Pyskacz nie da się nabrać na odpowiedź.
- Nie kłam, przecież widzę - skrzypnął i zajrzał w jego zielone tęczówki.
- Astrid. - odpowiedział po chwili, stwierdzając, że ta odpowiedź będzie najtrafniejsza i jednocześnie zgodna z prawdą. 
- Eh, te kobiety - mruknął, kręcąc głową - A swoją drogą, jak się czuje?
- Chyba dobrze, nie wiem. Nie mówi. - Czkawka patrzył się tępo w tlącą się pochodnię umieszczoną na ścianie na przeciw. 
- Jak to? - ciekawość wąsacza nie znała granic. 
- Normalnie. A jeśli już coś mówi, to z taką chrypką, że nie da się zrozumieć - westchnął chłopak i stwierdził znużonym głosem po chwili - chyba nie jestem głodny. Zresztą... muszę pogadać z Mirillą.
- Z Mirillą? - ożywił się Pyskacz, na co Czkawka rzucił mu zirytowane spojrzenie.
- Tak, z Mirillą! - warknął, wstając od stołu. Sam nie wiedział, dlaczego tak go to zdenerwowało.
- Tylko nie zabij nikogo po drodze! - zakrzyknął za nim wąsacz, gdy ten znikał już w tłumie. 

____________________________________________________________________

Wybaczycie?

PS. Mam nadzieję, że wygląd się podoba

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz! :}