wtorek, 11 sierpnia 2015

Urodziny bloga!


Tak jak głosi tytuł, dzisiaj mija dokładnie rok od pierwszego postu. ^^
Sami nie wiecie, jak bardzo się cieszę z tego powodu. Moja radość jest nieopisana :D Kiedy zakładałam bloga nie myślałam nawet o tym, że wytrwam w nim tyle czasu. :'3
 Dziękuję każdemu z osobna, zarówno czytelnikom, jak i czytelniko - komentatorom. Wszystkim, którzy mają ochotę marnować czas na to opowiadanie. Ten rok stuknął właśnie dzięki Wam! ^^
Żeby nie zanudzać:
DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERDUCHA, ŻE WYTRZYMALIŚCIE TU ZE MNĄ CALUTEŃKI ROK!

Szczerbuś z Wami, do następnego ^^
~Szczerbatkowa



poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział trzydziesty dziewiąty - "Smocze obrzędy"

Powietrze było chłodne i suche, a słońce przebijało się przez postrzępione chmury, lekko oślepiając swoim blaskiem smoka i jego jeźdźca. Obydwoje mieli w oczach radość, jednak ten drugi nieco bardziej ją okazywał. Uśmiechał się szeroko, kiedy zwierzę wirowało razem z wiatrem i leciało z prędkością, której nie powstydził by się sam zimny podmuch. Chłopak wydawał z siebie żywe okrzyki, gdy tylko miał ku temu okazję, i wykrzykiwał komendy w kierunku swojej Nocnej Furii. Ta posłusznie je wykonywała, wystawiając język i układając pysk w zabawny uśmiech.
- Przelecimy jeszcze pod naszymi ulubionymi skałami, i spadamy na Berk. - wykrzyknął w powietrze Czkawka, zwracając się do smoka. - Nie wiem jak tobie, ale mi kiszki grają marsza. I to takiego porządnego.
Szczerbatek zamruczał z aprobatą i gwałtownie zwrócił się ku ziemi, przedzierając powietrze ze zdwojoną prędkością. Im bliższa była tafla wody, tym smok bardziej rozkładał skrzydła, jednocześnie zwalniając. Delikatnie zmienił trajektorię lotu i z gracją wleciał pomiędzy skalną bramę.
Czkawka uniósł głowę, jak za każdym razem, gdy tędy leciał. Sklepienie było naprawdę wysoko, jednak oni zawsze woleli lecieć nad samą taflą lodowatego morza, zgrabnie omijając skalne zęby wystające z dna ciemnej toni. Szczerbatek zanurzył łapy w wodzie, która rozprysnęła się na wszystkie strony.
- No, no - mruknął chłopak, spoglądając na smoka - co raz ładniejsze te wejścia ci wychodzą, kolego.
Nocna Furia obróciła głowę ku swemu właścicielowi i przymrużyła oczy, w geście podziękowania za pochwałę. Jej wystawiony język, jak zawsze, wywołał mimowolny uśmiech u Czkawki.
Wyspa zaczęła pomału wyłaniać się zza wysokich skał, a Szczerbatek lekko przyśpieszył. On widocznie także cierpiał już na brak świeżych ryb.
Po dłużej chwili lotu wylądowali tuż przed twierdzą, z której wydobywał się już miły, obiadowy zapach. Czkawka zsunął się z grzbietu smoka i klepiąc go po szyi, rozpiął uprząż.
Uchylając potężne drzwi twierdzy, wszedł do środka, od razu uderzony gwarem i ciepłym powietrzem. Czy wikingowie nie potrafili jeść w ciszy i spokoju?
Przepychając się przez tłum, kilkukrotnie pozdrawiany przez pojedynczych mieszkańców, doszedł do swojego stolika i spoczął na miejscu obok matki.
- Cześć wszystkim - zwrócił się pozostałej grupki, z obojętnością spoglądając na Śledzika -napychającego się kurczakiem, biźniaki - ciągnące się za włosy i Smarka - flirtującego z niezainteresowaną nim Mirillą.
Brunet westchnął tylko, doszukując się gdzieś w tłumie złotowłosej dziewczyny. Może została w domu i usmażyła sobie na obiad dorsza w ziołach, którego obydwoje tak lubią?
Czkawka rozejrzał się po stole, wziął pierwszy lepszy kawałek mięsa i rzucił go bez emocji na talerz, nawet nie rozkoszując się pysznym aromatem.
Jadł wolno, przerzucając leniwe spojrzenia z jednej osoby na drugą.
- Czkawka? - odezwała się Valka, obracając głowę ku synowi.
- Tak? - brunet uniósł na nią spojrzenie, przeżuwając kawałek mięsa.
- Znowu pokłóciłeś się z Astrid? 
Czkawka spojrzał na matkę z wyrzutem, wymownie milcząc.
- Dobrze, już dobrze. Widzę wrażliwy jesteś w tym temacie. - mruknęła, wracając do jedzenia. 
Po krótkiej bitwie na kurczaki, bliźnięta, Smark i Śledzik wstali od stołu i rechocząc do rozpuku, skierowali się w stronę wrot. Mirilla, nawoływana przez Mieczyka, odprawiła go gestem głowy i spojrzała wymownie na Czkawkę.
- Co? - spytał bez wyrazu, wstając z ławy. Dziewczyna przygryzła wargę.
- Pamiętasz, jak opowiadałeś mi na początku o przysiędze, którą składa każdy mieszkaniec Berk po ukończeniu szesnastego roku życia? - spytała, gdy obeszła kawałek stołu, by znaleźć się przy wodzu.
- Pamiętam. - kiwnął głową chłopak - I co w związku z tym?
- Ja... Chciałam taką złożyć.
- Że co proszę? - Czkawka uniósł brwi w zdziwieniu i popatrzył na brunetkę tak, jakby miała co najmniej osiem par oczu.
- To co słyszysz. Chciałam złożyć przysięgę. Stać się pełnoprawną mieszkanką Berk. - oznajmiła niezłomnie i odgarnęła brunatny kosmyk z twarzy.
- No... dobrze. - Chłopak wydawał się być lekko zbity z tropu. - Skoro tak bardzo ci na tym zależy, możemy to zrobić nawet jutro.
- Świetnie. - kiwnęła głową Mirllla z satysfakcją. - O której mam być na głównym placu?
- Nie mam pojęcia. - brunet wzruszył ramionami. - Może...Cztery kwadranse po wschodzie słońca?
- W porządku. To do zobaczenia. - dziewczyna uniosła lekko kąciki ust i obróciła się na pięcie w stronę wrót.

***

- Szczerbatek? - Astrid uchyliła drewniane drzwi i zaglądnęła do środka boksu. Smok uniósł na nią żółte ślepia i zamruczał. - Co powiesz na wycieczkę? Tylko ani słowa Czkawce.
Na imię swojego właściciela Nocna Furia przechyliła łeb.
- Spokojnie, to nic strasznego. Po prostu szybciej latasz od Wichury. Rozumiesz? - dziewczyna uśmiechnęła się do Szczerbatka, na co ten odpowiedział jej tym samym, tylko w nieco śmieszniejszym wydaniu - Chodź. 

***

Dziewczyna przedzierała się wraz ze smokiem przez zielone gęstwiny, co chwila odginając gałęzie i potykając się o korzenie. Pogoda wcale im nie sprzyjała, bowiem w połowie lotu zaczęło mżyć, a powietrze stało się zimne i wilgotne. Wędrowali już dobrą godzinę, a po Nocnej Furii nie było ani śladu. Blondynka trzepnęła ręką w gałązkę ze złością, kiedy zachwiała się na śliskim kamieniu.
- Jeśli nie znajdziemy tego smoka, too... -  w tym momencie urwała, bowiem jej wzrok padł na ciemną sylwetkę na polanie, która wyłaniała się kilka kroków od nich. Szczerbatek uniósł uszy do góry, a jego źrenice lekko się zwęziły. Dziewczyna zmrużyła lekko oczy, by utwierdzić się w swoich przekonaniach.
- Powoli i spokojnie, jasne? - szepnęła blondynka, kładąc palec na ustach i spoglądając na towarzysza. Smok postawił kilka kroków w przód, a łamana gałąź zdradziła ich obecność. Granatowa masa zwróciła się w stronę dwójki i badawczo rozchyliła nozdrza, unosząc przednie łapy wraz z torsem. Szczerbatek popatrzył znacząco na Astrid i machnął głową w stronę smoka.
- Jesteś pewnien? - szepnęła z lekką obawą w głosie, na co ten kiwnął łbem. Nie czekając na odpowiedź blondynki ruszył naprzód, z ostrożnością w każdym kroku. Dziewczyna truchtem przebiegła w stronę głazu i kucnęła, by móc z dobrej odległości oglądać poczynania Szczerbatka.
Widok, który ukazał się jej po uniesieniu głowy był całkiem zwyczajny, ale na swój sposób bardzo ciekawy. Smoki obwąchiwały się spokojnie i z dystansem, okazując sobie swego rodzaju szacunek. Szczerbatek w pewnym momencie uniósł jedno skrzydło, a drugi smok przejechał końcówką ogona po jego grzbiecie, na co ten zadygotał lekko, wystawiając język. Czy to były łaskotki?
Astrid uśmiechnęła się do siebie, widząc kolejną, dość śmieszną część obrzędu. Tym razem drugi smok położył się z gracją na ziemi, kładąc łeb na podłożu. Szczerbatek obrócił się tyłem i zamachał ogonem, kierując cały powstały kurz w stronę nozdrzy drugiego. Nocna Furia kichnęła zabawnie i podskoczyła do góry. 
W tym momencie Astrid dostrzegła coś, co całkowicie ją zaskoczyło. Pomiędzy lotkami na końcu ogona, a jego początku, widniała jeszcze jedna para małych płatów skórnych. Dziewczyna dała sobie chwilę na zastanowienie. Czyż nie tak przedstawiano legendarne Nocne Furie płci pięknej?
- To jest samica! - szepnęła z entuzjazmem w głosie, zakrywając usta ręką z niedowierzania. - To jest ona!
Szczerbatek widocznie również zdążył już to zauważyć. Teraz robił do niej śmieszne miny, na co smoczyca tylko machała ogonem i przekręcała głowę, z rozbawieniem w oczach. Smok wstał i zaczął krążyć wokół niej, smagając lotkami ogonowymi po jej granatowej skórze. W pewnym momencie zatrzymał się i odwrócił głowę, szukając swoimi ślepiami Astrid, której głowa wystawała zza głazu. Smok wystawił język i popatrzył na nią zachęcająco. 
Dziewczyna uchwyciła sygnał Szczerbatka i, po chwili wahania, niepewnie wyłoniła się zza kamienia. Podeszła kilka kroków, zwracając na siebie uwagę i łagodne, acz energiczne spojrzenie smoczycy. Obserwowała blondynkę bardzo uważnie, wodząc wzrokiem za każdym jej ruchem. Samica była naprawdę imponująca, zarówno pod względem budowy, jak i wdzięku. Była nieco drobniejsza od Szczerbatka, jej sylwetka i łapy były smuklejsze, a pysk o delikatniejszych rysach. Skóra równie granatowa, podchodząca pod czerń, a oczy nieco inne - granice tęczówki podchodziły bardziej pod turkus, niż Szczerbatkową limonkę. Samica poruszała się z gracją i delikatnością, której czasami mógł pozazdrościć jej nowy kolega. 
 Astrid przygryzła delikatnie wargę, bijąc się z myślami, czy spróbować dotknąć jej chropowatego, granatowego nosa. Wystawiła rękę, na co smoczyca przechyliła głowę i przysunęła nozdrza bliżej jej dłoni. Wywołało to mimowolny uśmiech na twarzy dziewczyny, a gdy samiczka delikatnie trąciła nosem jej dłoń, roześmiała się serdecznie i ciepło rozeszło się po całym jej ciele. 

___________________________________________________________________________

Czy ktoś się tego spodziewał? ^^
Ten rozdział stylistycznie jest do bani , ale usprawiedliwieniem może być to, że pierwszą część pisałam dla Was w korku na autostradzie, na... uwaga, kto zgadnie... telefonie!(#droganadmorzetakbardzo). Więc tego, doceńcie mój trud. xD Wróciłam już w czwartek w nocy, ale nie mogłam się zebrać. I napisałam dopiero dzisiaj, bo przyszło mi nieco weny. Także przepraszam Was za tak długi termin oczekiwań.

Wiecie co jutro jest? Tak, jutro są urodzinki bloga!!! ^^

Pozdrowionka
Szczerbatkowa




Czytasz = Komentujesz = Motywujesz! :}