wtorek, 9 września 2014

Rozdział dwunasty - "Galilea"

Astrid otworzyła ociężale powieki w nadziei na ujrzenie zielonego spojrzenia, które z takim smutkiem patrzyło na nią zeszłego popołudnia.
Jednak teraz wokół niej panowała głęboka ciemność, przeszywana blaskiem światła wschodzącego słońca, który wpadał przez szczeliny pomiędzy niedociągniętymi zasłonami. Doznała wrażenia, że coś przemknęło przed jej oknem, więc szybko wyskoczyła z ciepłych kołder i wychyliła się za drzwi.
Poranne, rześkie powietrze dotknęło jej rozgrzane ciało, co spowodowało powstanie niemałych ciarek na jej skórze. Wzdrygnęła się tylko, błądząc wzrokiem po jednakowych domkach. Na głównej ulicy dojrzała sylwetkę Mirilli, idącą szybkim krokiem.
Jak to dobrze mieszkać na wzgórzu. Widać większą część wioski, wszystkie uliczki.
Dziewczyna drepcząc po nierównej ścieżce, kiwała się na boki razem z torbą, która wyraźnie była napakowana czymś ciężkim. Przeszła pośpiesznie przez kładkę i wkraczając na Smoczą Arenę, zniknęła jej z oczu.
Astrid zmarszczyła brwi, oplatając się ramionami.
Czego ona tam o tej porze szuka?
Jakby w odpowiedzi na te słowa, ponad areną uniósł się Zębiróg, a na nim Mirilla. Smok zachwiał się w powietrzu i poszybował w chmury.
Astrid podniosła brwi w niemym zaskoczeniu. Jeszcze większym, niż przed kilkoma chwilami. 


***
  
- Wedle życzenia. Dwa jaja Drzewokosów. – Miris zawołała donośnie i zeskoczyła ze smoka, lądując na podmokłej stercie liści. Morgun wyłonił się z szałasu, jakby niezbyt zadowolony przybyciem swej wspólniczki.
- Fantastycznie. – odparł tonem przepełnionym ironią – mniej się nie dało?
- Jakbyś nie wiedział, że jaja smocze nie są małych rozmiarów. To cud, że dwa mi się w torbie zmieściły. – rzuciła zgryźliwie, znów boleśnie odczuwając jego niewdzięczność. Mimo, iż się przyzwyczaiła, często jej to przeszkadzało. Dorzuciła niechętnie – na twoje szczęście…
Podała mu od niechcenia zdobycz i obrzuciła miejsce wzrokiem.
- Dawno się rozbiliście? – mruknęła obojętnie, spoglądając na niego ukradkiem.
- Wczoraj wieczorem. – odrzekł, obejmując jajka ciężkim ramieniem, niczym troskliwa matka dziecko.
- Po co? – Miris zadała oczywiste pytanie, podnosząc brwi.
- A dlaczego to tak cię interesuje? – prychnął groźnie – ty masz swoje zadanie i pełnisz własną rolę. Nie wtrącaj się w rzeczy, które ciebie nie dotyczą.
- Wyobraź sobie, że dotyczy mnie to bardziej, niż sądzisz. Dzisiaj przez pół godziny latałam wokół skały jak ten półgłówek, a was nie było. Nie łaska wysłać mi list, cokolwiek? – Mirilla założyła gniewnie dłonie na biodra, dodając zgryźliwie – oszczędziłabym sobie chociaż trochę czasu, albo dłużej pospała…
- Rozbiliśmy się tutaj, bo jest bliżej Berk. Znasz chyba plan, czy mam ci powtarzać po raz czwarty, na czym on polega? – Morgun zagrzmiał, marszcząc brwi.
- Nie, już mnie to nudzi. Mogę wiedzieć, co zrobisz z tymi cennymi jajkami? – Miris rzuciła wzrokiem w ramiona mężczyzny, spod których wyłaniały się czerwone plamki na beżowej skorupce.
Coś świsnęło jej nad głową. Ledwo zdążyła się schylić, gdy na drzewie obok ujrzała srebrną strzałę. 
- Na Odyna! – krzyknęła przerażona i podbiegła do pnia, chwytając rulonik papieru przyczepionego za ostrzem.
Drżącymi palcami rozwinęła zwitek z mrożącą krew w żyłach treścią.
Nie chowaj się, nie uciekniesz. Wiem już, gdzie jesteś.”

***

Miris weszła chwiejnym krokiem do domu, a przez jej myśli wciąż przelatywały niepokojące słowa. Dobrze wiedziała, kto był autorem. Była co do tego niemal pewna, ale to wcale nie pomagało. 
Wypędzając okropne rozmyślania z głowy, Mirilla odrzuciła torbę w bok. Wrzasnęła przeraźliwie, gdy jej wzrok napotkał na małego, przypominającego bardziej węża ze skrzydłami,  długiego smoka. 
- Co to jest, na Odyna? - wyszeptała sama do siebie i podeszła bliżej. Maluch patrzył na nią niewinnym spojrzeniem, popiskując cicho. 
- Jak się tu znalazłeś, kolego? - dziewczyna przykucnęła przy małym smoku i położyła dłoń na jego tułowiu. Obróciła się wokoło. Jej wzrok napotkał na popękaną skorupkę, leżącą pod stołem.
W tym samym miejscu, gdzie wcześniej znajdowały się jajka. 
- Ale.. ale jak? - wymamrotała w osłupieniu - przecież były... były tylko dwa jajka!
Na poukładanie myśli nie miała już czasu, bowiem ktoś zapukał do drzwi.
- Już po mnie. - szepnęła ze zgrozą i niewiele myśląc, nakryła malucha futrem. - Proszę! - jęknęła słabo, podnosząc się z ziemi. 
W drzwiach ukazała się Valka.
- Miris! – uśmiechnęła się życzliwie do dziewczyny – miło cię widzieć!
- Wzajemnie, wzajemnie. – wymamrotała, siląc się na żenujący uśmiech. – co cię tu sprowadza?
- Dzisiaj Czkawka poprosił mnie, bym poduczyła cię zielarstwa. On sam ma ostatnio mniej czasu, więc jakieś ręce do roboty by mi się przydały Zgadzasz się?
Pomysł wydawał się dziewczynie całkiem niegłupi, więc szybko kiwnęła głową na potwierdzenie. Błagała w myślach, by Valka już poszła, zanim mały gad da o sobie znać. 
- To całkiem dobry pomysł. Zielarstwo wydaje mi się interesujące, zawsze chciałam zagłębić się w jego tajnikach. Chętnie przyjdę do ciebie później, ale teraz mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, także..
Potok jej zagłuszających słów przerwał przeciągły pisk, który wydobył się spod kołdry.
- A co to takiego? – zdziwiła się Valka, podchodząc bliżej źródła głosu. 
No, pięknie. 
- Co, co takiego? – Mirilla udała wielce zdziwioną – co się stało?
- Coś zapiszczało, o, tutaj. – kobieta położyła dłoń na futrze, dokładnie w miejscu, gdzie znajdował się mały gad. 
Smok podskoczył żywo i wygramolił się spod przykrycia. 
Miris wstrzymała powietrze, patrząc panicznie na reakcję kobiety. Valka wydała z siebie okrzyk zachwycenia. Po chwili jednak spoważniała.
- Skąd on się tu wziął? - spytała, spoglądając na speszoną dziewczynę. 
- Ja... wzięłam go ze smoczego sanktuarium. - odparła, wbijając wzrok w swoje stopy. 
Valka westchnęła głęboko.
- Wiem, że nie masz własnego smoka. - rzekła ciszej i jakby spokojniej - rozumiem. Ale następnym razem musisz pamiętać, że to, co należy do smoczego sanktuarium, należy do smoczego sanktuarium. To, co tam powstało, musi tam zostać. Rozumiesz?
Miris podniosła głowę i nieśmiało spojrzała na kobietę nieśmiało. Kiwnęła lekko głową.
- Śliczna jest. - Valka pogładziła delikatnie czerwoną skórę smoka, uśmiechając się. - jak urośnie, będziesz musiała ją wypuścić.
- Dobrze. - Miris odrzekła cicho, spoglądając na małego Drzewokosa. 
Nastała chwila ciszy i obydwie  przypatrywały się tylko małemu cudowi natury. 
- Ja będę już iść. Wpadnij do mnie po południu. - Valka uśmiechnęła się na pożegnanie, prostując się. Pchnęła ciężkie drzwi i wyszła z domu, wpuszczając odrobinę chłodnego powietrza z zewnątrz. 
Mirilla delikatnie pochwyciła w ramiona smoka, który rozglądał się wokoło zaciekawionym spojrzeniem.
- Galilea... Gala. - rzekła dziewczyna, gładząc jej śliską skórę - podoba ci się takie imię?

***

Miris otuliła się mocniej szalikiem, drepcząc po kamienistej ścieżce. Powoli się ściemniało, a jesienny wieczór dawał się we znaki, wciskając zimne powietrze w każdy nieosłonięty zakamarek ciała. 
Dziewczyna pchnęła ciężkie drzwi, a jej nos został uderzony charakterystycznym zapachem papieru, starych książek i wosku. Ciepłe powietrze jednocześnie zmusiło ją do zdjęcia płaszczu i położenia go na ławie, tuż obok regałów z księgami. Podeszła do półki, przejeżdżając palcem po grzbietach grubych, zakurzonych ksiąg.
''Prywatne życie Drzewokosów''
Mirilla z triumfem wysunęła książkę spośród pozostałych i położyła ją na ławie, wzniecając w powietrze tumany kurzu. 
Odkaszlnęła, machając w powietrzu ręką i uchyliła okładkę. 
Jej oczom ukazał się piękny, ręcznie malowany rysunek Drzewokosa w majestatycznej postawie.  Na dole tytuł księgi cudownie wykaligrafowany starannymi literami. 

Spis treści
  1. Podstawy
  2.  Miejsce występowania
  3.  Nawyki codzienne - sposób życia
  4.  Pożywienie
  5.  Przystosowanie do środowiska
  6.  Rozmnażanie 
To było to, czego właśnie szukała. 
Szybko przewróciła grube kartki na podaną stronę. 

Rozmnażanie Drzewokosów 
  1. Dojrzałość do rozmnażania
  2. Okres godowy
  3. Wysiadywanie jaj
  4. Wykluwanie
  5. Wychowywanie
  6. Ważne spostrzeżenia
Pośpiesznie otworzyła księgę na dziale "Ważne spostrzeżenia". Biorąc na logikę, każdy inny otworzyłby rozdział "Wykluwanie". Jednak Mirilla miała przeczucie, że to, czego szuka, znajdzie właśnie w tych otwartych przez nią kartach. 
Nachyliła się nad księgą, posuwając palcem wzdłuż linijek.
"... Jaja Drzewokosów trzymać z dala od żywicy z drzew iglastych. W przeciwnym wypadku, podczas kontaktu jaja z takową substancją, skutkiem będzie rozmnożenie się jaj oraz szybsze wykluwanie..."

Mirilla przeczytała fragment trzy razy, zanim wszystko do niej dotarło.
Złapała się za głowę i dopiero wtedy przypomniała sobie sytuację, gdy torba wyrzucona przez nią przy upadku uderzyła miseczkę z żywicą. Żywica się wylała i najwyraźniej skapnęła na jedno z jajek. 
Teraz było wszystko całkiem jasne i miało wyjaśnienie prostsze, niż mogło się wydawać. 
Dziewczyna  ledwo powstrzymała się od wybuchnięcia cichym rechotem, wywołanym komizmem całej tej sytuacji. Zamknęła księgę z głośnym hukiem i odłożyła na regał. Nie odbyło się oczywiście bez ponownego osypania kolejną porcją kurzu. 
Zarzuciła płaszczyk na ramiona, zawinęła się szalikiem po nos i wyszła na zewnątrz. 
Na dworze było już całkiem ciemno, ale Mirilli nie śpieszyło się specjalnie do domu. Pokrzepiona faktem wyjaśnionego problemu, w dobrym humorze postanowiła zrobić sobie mały spacer wokół wioski, biegnący przy klifach i małym zagajniku. 
Podśpiewując pod nosem ruszyła drogą oświetloną lekko światłem księżyca.
Zawsze lubiła spacerować sama po lesie. Może to nie do końca dobrze jej się kojarzyło z przeszłością, ale i tak zawsze nie gardziła leśnymi ścieżkami. Lubiła ten zapach, ciszę, która przerywana była tylko łagodnymi odgłosami zwierząt, szumiących liści poruszanych wiatrem. 
Była to cisza odmienna. 
Samotność, którą zawsze mogła wykorzystać na rozmyślania o całkiem nieistotnych rzeczach, na co nie było czasu podczas zabieganego dnia. 
Coś zaszeleściło w krzakach, wyrywając ją z błogiego spokoju.
Obróciła się nerwowo, gdy do jej głowy znów wpłynęły wymowne dwa zdania. Było już za późno na jakąkolwiek reakcję.
Mocne ramię chwyciło ją od tyłu i wciągnęło w krzaki. Napastnik zatkał jej usta dłonią w rękawiczce. Mirilla odruchowo zaczęła się szarpać, kopiąc i wierzgając nogami na wszystkie strony. Zdołała się wyrwać z mocnego uścisku i dać mocnego kopniaka mężczyźnie, który na chwilę zgiął się w pół. Dziewczyna wykorzystała okazję i wyjęła nóż z kieszeni. 
Wtem, całkiem nieoczekiwanie, ktoś natarł ją z drugiej strony. Straciła równowagę i upadła jak długa na wilgotną ziemię, wypuszczając nóż z dłoni. Obróciła się szybko na plecy, ale trzymana mocno, pozostała w pozycji leżącej. Obezwładnione ręce nie miały jak wyszukać noża na ziemi. 
- Cicho bądź, a oszczędzisz sobie życie. - syknął jej jadowicie do ucha, podrywając do pionu. Złapał ją za nadgarstki i boleśnie związał za plecami. Włożył jej materiał do ust i zawiązał z tyłu głowy, co służyło za knebel.
- Niegrzeczna panienka... - mruknął szyderczo drugi, kiwając jej palcem przed nosem.
Mirilla wydała z siebie tylko wściekły, zduszony warkot, bo tylko na tyle pozwalały jej skrępowane usta. Zarzuciła głową, gdy jeden z nich złapał ją mocno za szyję. 
Dostała czymś ciężkim w tył głowy. I odpłynęła. 

___________________________________________________________________________


Po pierwsze, to wybaczcie mi za taką ilość '***', ale nie miałam jak połączyć poszczególnych scen, więc musiałam pisać oddzielnie. D: Miałam z tym mały problem, a dodam, że najpierw na samym początku był jeszcze jeden fragment, jak Miris wybierała się do wyjścia. Ale ze względu na dużą ilość tych nieszczęsnych '***' darowałam sobie ten fragment no i zaczęło się od sceny u Astrid... ech, dużo by gadać. ;___;
Wcześniej miałam plan umieścić to w dwóch rozdziałach, ale potem zmieniłam zdanie. xD
Wyszło chyba dobrze i z czego jestem dumna, jest to chyba dotychczas najdłuższy rozdział. c:
Mam nadzieję, że się podoba, bo pisałam to dobre trzy godziny, z przerwami na zadania domowe. :)

Enjoy!
~Szczerbata

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :D
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze genialny. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. BOSKI! Masz OGROMNY talent! (Hm.... chyba dużo czytasz, bo masz bogate słownictwo xD) tsa... ja i moje rozmyślania... em... na czym to ja? A! Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na dalej!
    Ty masz talent, a ja ni. Zazdro :<

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój ulubiony rozdział (co ja gadam, wszystkie są moimi ulubionymi ^^)
    Nie mogę się doczekać co dalej, więc idę czytać następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez chwilę myślałam, że ten mężczyzna co dostał od Mirilli to Czkawka, a ten drugi napastnik to Astrid, próbująca uratować narzeczonego. :P

    OdpowiedzUsuń
  7. No nieźle. Podobała mi się szczególnie końcówka ;) Ciekawam kto napadł na Mirilli. Poza tym ona ma teraz smoka! I to Drzewokosa! Kocham te bestie, wielkie skrzydła, które potrafią ściąć drzewa. Genialne.
    Intryguje mnie co ty tam jeszcze wymyśliłaś, ale dziś już nie mam czasu. Spróbuję wpaść jutro ;>

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz! :}