niedziela, 21 września 2014

Rozdział czternasty - "Poranna narada"

Czkawka leżał na łóżku, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w sufit. Nie spał już od jakiegoś czasu, czekając tylko na wschód słońca. Dzisiaj jednak nie było na co liczyć, chmury zasnuwały całe niebo ponad Berk. Przed oczyma znowu pojawił mu się obraz Astrid, mijającej go z bolesnym spojrzeniem.
Ile to jeszcze potrwa? 
Dzień, tydzień, może miesiąc?
Każda chwila dłużyła się coraz bardziej, bez świadomości pory dnia oraz braku planów na najbliższe kilka godzin.
Czkawka przerywając rozmyślania, przewrócił się na drugi bok, na siłę zamykając powieki. Wszystko zapowiadało się w szarych barwach, na domiar złego Miris gdzieś zniknęła.
No właśnie, gdzie ona może być?
Z dołu dało się słyszeć ciche pukanie. Chłopak miał już unosić się sponad kołder, ale interesant samowolnie udzielając sobie pozwolenia, wszedł do domu, wprawiając ciężkie drzwi w głośne skrzypienie.
- Czkawka! - krzyk zdyszanego Śledzika rozbrzmiał po całym mieszkaniu. Nutka lęku w jego głosie zmusiła Czkawkę do szybkiego zejścia do kuchni.
- Co się stało? Pali się? - chłopak przetarł oczy ospale, spoglądając na zatroskanego Śledzika.
- Gorzej... - wymamrotał po czym chwycił nie do końca przytomnego Czkawkę za dłoń i wyciągnął szybko z mieszkania. Przemknęli przez główne skrzyżowanie i wpadli do fortecy. Tam powitała ich już mocno rozbudzona gromada o kamiennych twarzach.
Tuż obok ogniska, na posadzce leżał mały Straszliwiec, a nad nim siedzieli bliźniacy.
Sączysmark stał oparty o stół, z uniesioną na Czkawkę głową.
Gdzie Astrid?
Siedziała nieco dalej, oparta łokciem o ławę. Kreśląc lekko nożem na stole, nie zauważyła przyjścia chłopaka. Całkiem zatopiona w swoich ponurych myślach.
Czkawka skierował swą uwagę na grupce, która wyraźnie była czymś dotknięta.
- O co chodzi? – spytał niepewnie,  a Śledzik ścisnął go mocno za rękę.
- To jest straszne… - wymamrotał, zwalniając uścisk swych grubych palców.
Smark uniósł się niechętnie, ściskając w ręku zwinięty pergamin.
- A… co z nim? – Czkawka wskazał na płytko oddychającego Straszliwca i podszedł kilka kroków bliżej. Kucając, położył dłoń na chropowatej skórze smoka.
- Był wyczerpany, gdy tu przyleciał… - powiedziała cicho Szpadka, wpatrując się w stworzenie.
- Jakby przemierzył pół świata… - dopowiedział Mieczyk i spojrzał na siostrę.
- Czytaj. – Zanim Czkawka zdążył zadać kolejne pytanie, Sączysmark wcisnął mu zwój w dłoń.
Chłopak rozwinął szybko pergamin, spodziewając się najgorszego. Już po pierwszych słowach serce poczęło mu bić szybciej.
Czcigodny wodzu Berk!
Piszę nie bez przyczyny, bo bez przyczyny się nie pisze. Na naszej wyspie, czyli wyspie Łupieżców pojawił się ostatnio nowy nabytek – bardzo niepokorna dziewczyna o imieniu Miris. Pragnę tylko zawiadomić, iż pozostanie ona w naszych skromnych progach na czas nieokreślony. Informuję ze względów formalnych, gdyż owa niewiasta podała Berk jako swoje obecne miejsce zamieszkania. 
A wódz musi chyba wiedzieć, gdzie znajdują się jego ludzie, jeśli nie ma ich na wyspie. Czyż nie?
Dziewczyna wróci cała i zdrowa!
Z  pozdrowieniami
Dagur

- Kto to przyniósł? – spytał Czkawka, patrząc na kamienne twarze pozostałych – skąd to macie?
- To jego sprawka… - Śledzik wskazał palcem na marnie wyglądającego Straszliwca. 
Chłopak pokiwał głową. Wszystko było oczywiste i pokazane w najjaśniejszym świetle, więc nie było się nad czym zastanawiać. Jedyne co go teraz zdumiewało w tej chwili to to, że Dagur sam targał się na niemały problem, wyjawiając, iż porwał Mirillę. Chciał starcia, tylko w jakim celu?
- Wiemy co chcesz powiedzieć… - mruknął Mieczyk, podnosząc na niego głowę.
- Nie ma sensu jej odbijać. Dagur nic jej nie zrobi, a znając ją, sama ucieknie.  – z rogu Sali odezwał się melodyjny, donośny głos.
Czkawka spojrzał w tamtą stronę, napotykając wzrokiem na Astrid. Sekundy bił się sam ze sobą, by zignorować te słowa.
- Dlaczego od razu nie ma sensu? - Smark wprost rwał się do akcji ratunkowej - może Dagur więzi ją w lochach? 
- A nawet jeśli, cóż od może od niej chcieć? - dziewczyna podniosła się z ławy i podeszła do grupy, przysiadając na murku ogniska. 
- Nie jesteśmy do tego, by główkować się nad tym, co Dagur może chcieć od Miris. Ma to jakieś znaczenie? Naszym obowiązkiem jest teraz ratowanie jej, zanim będzie za późno... - Czkawka nie panując już nad słowami, wypowiedział to co myślał. Nie zwracając uwagi na to, do kogo to mówi.
- Dobrze, ale...  - Astrid mimo twardych zdań wypowiedzianych w jej stronę była przy swoim - dlaczego tak ci na tym zależy?
Nastała chwila niezręcznej ciszy, w której obydwoje patrzyli na siebie skłóconymi teraz spojrzeniami. 
- To jest moje zadanie Astrid. Ojciec wybrał mnie na wodza bez powodu, a wódz winien spełniać swoje obowiązki, między innymi troszczenie się o swój lud. W tym momencie powinniśmy już po nią lecieć, a nie prowadzić bezsensowne dyskusje... - rzucił twardo.
- Nie znasz jej, jest tobie i nam niemal obca. Wzięła się nie wiadomo skąd, a ty rwiesz się na starcie z Dagurem, tylko po to, by ją odbić... - odpowiedziała wzburzonym tonem, jednak siląc się na spokój.
- A jeśli powiem, że robię to z dobrego serca? - Czkawka spojrzał na Astrid zimnym, oschłym spojrzeniem. - Bo cenne jest dla mnie każde życie, niezależnie od tego, kim jest jego właściciel?
W tym momencie uleciało z niej całe zdenerwowanie, zastąpione przez tępe uczucie bólu, które uderzyło prosto w jej dumę. Zastygając w milczeniu, szybko uniosła się z murka. Przeszła pośpiesznie przez salę, tworząc głuche echo kroków.
Wyszła, trzaskając ciężkimi drzwiami.  

***

Astrid przewracała kolorowe nitki z wełny w palcach, plotąc szaliczek. Zamówień miała już kilka, a poranki i wieczory były coraz chłodniejsze. Wszyscy w wiosce cenili części garderoby jej wyrobu, szczególnie panie. 
Myśl o zdanym egzaminie nie pozwalała jednak zapomnieć o  fakcie, który ogromnie ją męczył.
Polecieli. Bez niej. 
Przekonywała sama siebie, że to nie jej sprawa i nie ma się czym przejmować. Ale w głębi serca czuła ogromne wyrzuty. Jakąś zazdrość i bezczynną złość, z którą nic nie dało się zrobić. 
Zrobiła jeszcze kilka pętelek, kilka razy przeciągnęła włóczkę.
Gotowy szal uniosła go do góry, chwytając za dwa końce. Z uznaniem przyglądnęła się swojemu wyrobowi, który wyszedł całkiem niebrzydko. 
Przynajmniej to mi wychodzi. 
Uśmiechnęła się pocieszająco sama do siebie. 


_____________________________________________________________________________

Wszyscy czekali na tę chwilę... ! :)
W końcu czternasty rozdział został napisany, po kilku dniach mordęgi, gdy nie mogłam nic nabazgrać w tych moich półgodzinnych sesjach na obcych 'urządzeniach' :)
 Komputer sprawny mi oddali, od razu usiadłam do pisania i w kilka godzinek z przerwami wytłukłam ten oto rozdzialik. :>
Jeszcze tak formalnie - blog zostaje odwieszony! :)

Enjoy!
~Szczerbata



10 komentarzy:

  1. Hej, hej :) Niedawno skończyłam czytać poprzednie części, a teraz jestem już absolutnie na bieżąco i nie mogę się doczekać kolejnych. Uwielbiam Jak wytresować smoka, a Twoje opowiadanie od początku bardzo, bardzo mi się podobało. Lubię wszystkie postacie i sposób, w jaki je pokazujesz, akcja idealnie wyważona... Po prostu świetna historia :) Ciekawa jestem, czy uda im się ją uwolnić i sprowadzić z powrotem do Berk. W ogóle cały wątek Miris bardzo mnie ciekawi i intryguje :D Generalnie, super. Czekam na nowość, mam nadzieję, że szybko. I zapraszam na Operę. Pozdrawiam, Jo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Jutro ma być następny <3
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. kochana najlepiej teraz pisz codziennie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. jak dla mnie najsmutniejsze w tym jest podejscie czkawki do astrid, on wg o nia nie walczy, wg sie nei stara zeby sie pogodzic ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że tak to wygląda. Chodzi o to, że Czkawuś też ma granice wytrzymałości i ma już dość, czasami przesadzonych, fochów Astrid. Ale spokojnie, wszystko się niedługo ułoży. ;)

      Usuń
    2. Moze i przesadzone ale jakbym ja przeżyła taka sytuacje czulabym sie podobnie jak ona tez miałabym wyrzuty zwłaszcza ze on po tej akcji nie okazał jej zainteresowania i czułości jakiej wtedy potrzebowała raz przyszedł do niej i w dodatku potem uczył miris latać nie dziwie sie ze astrid sie odizolowala i jest jej przykro :D

      Usuń
  5. Jak myślisz co teraz napiszę (hello) :D
    Świetny rozdział! Bo ja nie wiem co innego pisać, po prostu jest super i już ^^ Naprawdę :3 Czekam na kolejny, bye ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Miały być oryginalne komenty? Za dużo ode mnie wymagasz ♥
    B-o-s-k-i-e jak zawsze :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejć. Akcja ratunkowa! Uhu! Ja tam nie rozpaczam wielce z powodu kłótni Astrid i Czkawki. Znaczy złotowłosej mi nie żal, ale Czkawce współczuje xD Fochnęła się na niego tak o nic. Przecież wszystko jej wytłumaczył i w ogóle. Czego ona oczekuje? W każdym razie ciekawam akcji ratunkowej i czy nie będzie to przypadkiem półapeczka jaka.
    Przepraszam, że zaglądam tu z takimi przerwami, ale ledwie znajduje czas. Wybacz :c
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz! :}