UWAGA!
Uważnie przeczytajcie tekst napisany pochyłym, grubym drukiem. To pomoże wam w zrozumieniu kolejnych rozdziałów ;)
___________________________________________________________________
Czkawka chwycił nadgarstek Dagura i wygiął za plecy. Ten jęknął z bólu i schylił się w pół. Chłopak chwycił nóż w drugą dłoń.
- Czego ode mnie chcesz? - syknął Dagur, mocując się z jego silnymi dłońmi, co dawało odwrotny skutek. - przybywasz na naszą wyspę i buszujesz po lochach! To ja powinienem ci teraz grozić nożem!
- Oddaj dziewczynę, a nic ci się nie stanie. - Czkawka przystawił mu ostrą krawędź do policzka, wzmacniając uścisk.
- Skąd wiesz, że ona tu jest? - wycedził, sprawiając wrażenie zdezorientowanego.
- Nie udawaj półgłówka, wysłałeś nam list... - odparł mu równie szybko, jednak lekko zbity z tropu tym razem wiarygodnym zachowaniem Dagura.
- List, też mi coś. - prychnął, na chwilę dając za wygraną w szamotaniu się - o czym ty bredzisz?
Czkawka lekko zmarszczył czoło, przygryzając wargę. Coś tu nie grało.
To jemu się pomyliło, czy mi?
Dagur, perfidnie wykorzystując chwilę jego zamyślenia, wyrwał się z uścisku i obrócił wokół, wyzwalając obolałą rękę. Oślepiony gniewną zemstą, rzucił się na Czkawkę, powalając na zimną posadzkę. Chłopak uderzył nosem w wystający kamień, syknąwszy z bólu. Obrócił się szybko na plecy, przytrzymując szalejące pięści wściekłego Dagura, tym samym ochraniając swoją twarz od kolejnych ciosów. Rzucił okiem na jego zbroję, spod której pasa zabłysnął srebrny klucz. Jak gdyby ze zdwojoną energią przewrócił go na plecy i po chwili szamotaniny i wymienieniu kilku ciosów pochwycił w palce połyskający przedmiot. Zadał Dagurowi kilka pięści na oszołomienie i szybko podbiegł do celi, gdzie w rogu siedziała zwinięta postać.
Przekręcił z trudem klucz i uchylił kraty, wprawiając zawiasy w ciche skrzypnięcie. Sylwetka najpierw wolno się poruszyła.
- Czkawka! - Miris kuśtykając wyszła z celi, wpadając wprost w ramiona chłopaka, który mocno objął ją rękami. Przyjrzał się uważnie jej twarzy, która była cała posiniaczona, nie wspominając już o licznych rankach na ustach i brwiach.
- Nie mamy wiele czasu... - mruknął do niej i wstał, ujmując ją za rękę. Wstała ociężale, z trudem. Minęli w miarę szybko bełkoczącego Dagura, wpadając na korytarz.
Ich kroki odbijały się echem po całych lochach, jednak zagłuszane przez jeszcze jeden szum. Z oddali, jednak coraz bliżej rozlegały się krzyki i odgłosy walki.
Gdy tylko wybiegli ze stęchłych lochów, źródło owych odgłosów pojawiło im się tuż przed oczami. Grupka strażników oraz Szpadka, Mieczyk, Śledzik, Smark i Eret toczyli zaciętą walkę. Gdy przebity mieczem jeden ze strażników padał, do twierdzy przybywało kolejnych dwóch.
Czkawka pozostawiając osłupioną Mirillę doskoczył do swych towarzyszy.
- Na Odyna, co ci się stało w twarz! - wykrzyknął Śledzik zauważywszy chłopaka i rzucił mu miecz - łap!
- Mała szarpanina z Dagurem.. to nic wielkiego. - odparł wymijająco, chwytając zręcznie broń.
- Aha, tak się walczy! - wykrzyknął Smark, uderzając pięścią kolejnego żołnierza z wielką siłą. Ten odleciał w tył, uderzając z impetem w stojący za nim stół.
Czkawka na chwilę zatrzymał się w miejscu obserwując tylko wszystko wokół. Działo się to niczym sen, a wszyscy to tylko wymysły wyobraźni.
Z zamyślenia wyrwało go mocne uderzenie w bark, które zwaliło go z nóg. Ktoś złapał go mocno za szyję, na co on wierzgnął nogami, odrzucając przeciwnika z siebie. Ten, zdążywszy jeszcze machnąć mieczem, ugodził chłopaka w ramię. Ostrze przebiło mocną skórę kombinezonu i zagłębiło się w jego ramieniu, tworząc niemałą ranę, z której zaczęły kapać małe strużki krwii.
- Koniec tego, zwijamy się! - krzyknął do reszty Czkawka, ściskając się za ramię. Jednocześnie, z trudem odpierając co chwila napadających żołnierzy, zaczął przemieszczać się do wyjścia z twierdzy. Odrzucił ramieniem jednego z nich i w ostatniej chwili wymknął się na zewnątrz. W tym samym momencie jego dłoń ścisnęły delikatne palce, a szyję załaskotały brązowe włosy. Miris drastycznym ruchem złapała się go razem z nim znalazła się na zewnątrz.
Czkawka zagwizdał, a zza filaru wyłonił się Szczerbatek oraz reszta smoków. Chłopak wgramolił się wraz z Mirillą na jego grzbiet, gdy z twierdzy wylała się grupa żołnierzy, a w nich wmieszana pozostała cześć przyjaciół Czkawki.
Wszyscy szybko wygramolili się z tłumu. Wskoczyli na swe smoki, wzbijając się w powietrze.
- Lecimy! - krzyknął Mieczyk i razem ze Szpadką w ostatniej chwili wgramolił się na startującego Wymiota.
***
Astrid stała pod wrotami fortecy, opierając się plecami o zimny kamień. Stukała palcami o ścianę, ze zdenerwowaniem oczekując powrotu Czkawki. Chłód wzmagający się z każdą minutą zmierzchu był coraz bardziej dotkliwy.
Mogłam zostać w domu...
Na przemian przygryzała wargę, potem znów uchodziła kilka kroków. To czekanie było zbyt męczące, by stać w bezruchu. Było właściwie bezpodstawne i niepotrzebne, bo w końcu Czkawka odstawił ją na drugi plan i poleciał na pomoc Mirilli. Zapominając o niej, o jej egzaminie. Który zresztą zdała. Przed wyjściem walczyła sama ze sobą, ale w końcu górę wzięło to, co podpowiadało serce.
Coś na chwilę przyćmiło zachodzące słońce, gdy tuż przed nią wylądował Szczerbatek, a za nim pozostałe smoki. Reszta zeskoczyła ze swych skrzydlatych, głośno dzieląc się swymi emocjami po stoczonej walce. Czkawka zszedł ze Szczerbatka i przełożył notes z sakiewki do kieszeni i podniósł wzrok. Napotykając na jej spojrzenie zastygł w miejscu. Podszedł kilka kroków, stojąc całkiem blisko Astrid.
- Co ci się stało? - spytała niewinnym głosem, przejeżdżając dłonią po jego pomarańczowym od krwi policzku.
- To.. to nic. - odparł cicho, spoglądając głęboko w jej błękitne oczy, czego już od tak dawna nie robił.
Astrid rzuciła okiem na jego również zakrwawione ramię.
- Jesteś ranny... - rzekła cicho, dalej gładząc palcem jego policzek.
- Bywa... - uśmiechnął się niemalże niewidocznie i powoli schylił się, by pocałować dziewczynę.
Ta, całkiem gwałtownie odsunęła się od jego twarzy, patrząc w ziemię. Znowu to zrobiła. Znów dała się ponieść emocjom. Mimo tego, że całkowicie go nie obchodziła. Karcąc się w duchu za brak dyscypliny, pomrugała, by powstrzymać łzy, które ostatnio za często gromadziły się w jej oczach. Zacisnęła tylko usta i minęła go bez słowa, walcząc sama ze sobą, by się nie odwrócić.
***
- Opowiedz wszystko, spokojnie. Już jesteś bezpieczna. - Valka podała Mirilli ciepły kubek z parującymi ziołami. Dziewczyna wzdrygnęła się tylko, opatulona kocem.
Rozglądnęła się wokół, przechodząc wzrokiem z jednej twarzy na drugą. Wszyscy otaczali ją z uważnymi spojrzeniami, jakby jej historia była na wagę życia całej wioski.
W mieszkaniu Czkawki było ciepło i przyjemnie. Mimo tego gardło wciąż nie chciało słuchać poleceń i zamiast słów, przepuszczało tylko powietrze.
Kobieta nachyliła głowę z łagodnym wyrazem twarzy, nakłaniając Mirillę do wypowiedzi.
- Ehkm... - ta odchrząknęła, wzmagając skupienie na twarzach zebranych - Urodziłam się w Południowej Osmanii, jak zapewne większość z was wie. Miałam piętnaście, może szesnaście lat, gdy pewnego dnia na wyspę napadł Dagur. Nikt nie wiedział dlaczego, po prostu przybył i już. Nie było czasu na nic i zostawała tylko obrona. Zależało mu głównie na smokach, a my dzielnie ich broniliśmy. Ja również brałam udział w walkach. I wtedy zdarzył się wypadek, a mianowicie postrzeliłam strzałą jego żonę. - tu zatrzymała się na chwilę, dając chwilkę na przejęte westchnienia słuchaczy - Rana nie była śmiertelna, lecz i tak po kilku dniach umarła z zakażenia. Wtedy już wiedziałam, że Dagur do końca życia będzie mi to pamiętał. Postanowiłam jak najszybciej uciec, by nie dostał mnie w swoje ręce. Plan się nie powiódł i w końcu i tak trafiłam do jego lochów. Pod ciągłym nadzorem zajmowałam się smokami. Jednak miałam w sobie 'to coś' i najlepiej ze wszystkich dogadywałam się ze smokami. W końcu dostałam się pod opiekę szamanki, u której mieszkałam. Pewnego wieczoru wyjawiła mi tajemnicę. Opowiedziała mi o Smoczym Sanktuarium oraz Szmaragdowych Jajach.
- Szmaragdowe Jaja? - przerwał jej Smark sarkastycznym tonem.
- Zamknij się. - burknęła Szpadka, rzucając mu znudzone spojrzenie.
Mirilla chrząknęła, spoglądając na twarze zebranych.
- Jakiś czas potem Dagur dowiedział się o tym. Znaczy... że Szamanka wyjawiła mi tajemnicę. Od tamtego czasu zaczął mnie nękać, bym wyjawiła mu wszystko co do słowa. Nieugięcie wciąż mu odmawiałam, a jemu wrócił gniew z dawnych lat. Jak dotąd nie pamiętał, że przyczyniłam się do śmierci jego żony, od tamtego dnia wciąż mi to wypominał i groził. Nie czułam się tam już bezpiecznie, więc obmyśliłam plan ucieczki. I po prostu uciekłam. Dryfowałam po morzu, a potem dobiłam tutaj. - Miris odetchnęła głęboko, dając znak, że skończyła.
- W takim razie... - Czkawka pierwszy przerwał napięte milczenie - dlaczego nie powiedziałaś nam tego od razu? Zrobilibyśmy cokolwiek, by zapewnić ci odrobinę większe bezpieczeństwo...
Mirilla chwilę zastanowiła się, by dać sensowną odpowiedź.
- Eh, to nie było takie łatwe... - powiedziała z lekkim zmieszaniem - lepiej było skłamać, niż opowiadać wam taką zakręconą historię. Stwierdziłam, że na to będzie jeszcze wiele stosownych momentów. I proszę - oto mamy! - dziewczyna uśmiechnęła się szczerze, próbując lekko rozładować atmosferę.
Szpadka, Mieczyk, Śledzik, Smark, Valka i Pyskacz siedzieli tylko wokół stołu, każdy zatopiony w swych myślach. Na pewno, wszyscy zrozumieli całą tę historię. Teraz tylko w zadumie, układali wszystko po kolei.
Czkawka wstał od stołu i bez słowa wyszedł, zostawiając Miris z grupką, która wróciła już do świata żywych i poczęła zasypywać ją pytaniami odnośnie jej historii.
On natomiast gdy tylko zamknął ciężkie drzwi, rozglądnął się wokół siebie. Teraz starał się wyrzucić wszystkie myśli z głowy i skupić się na jednej, najważniejszej - Astrid.
Dobrze wiedział, gdzie mogła teraz być.
Mimo świstającego, zimnego powietrza, które wdzierało się pod ubranie ruszył w tamtym kierunku w nadziei, że tam właśnie ją spotka.
I wszystko wytłumaczy.
Rozglądnęła się wokół, przechodząc wzrokiem z jednej twarzy na drugą. Wszyscy otaczali ją z uważnymi spojrzeniami, jakby jej historia była na wagę życia całej wioski.
W mieszkaniu Czkawki było ciepło i przyjemnie. Mimo tego gardło wciąż nie chciało słuchać poleceń i zamiast słów, przepuszczało tylko powietrze.
Kobieta nachyliła głowę z łagodnym wyrazem twarzy, nakłaniając Mirillę do wypowiedzi.
- Ehkm... - ta odchrząknęła, wzmagając skupienie na twarzach zebranych - Urodziłam się w Południowej Osmanii, jak zapewne większość z was wie. Miałam piętnaście, może szesnaście lat, gdy pewnego dnia na wyspę napadł Dagur. Nikt nie wiedział dlaczego, po prostu przybył i już. Nie było czasu na nic i zostawała tylko obrona. Zależało mu głównie na smokach, a my dzielnie ich broniliśmy. Ja również brałam udział w walkach. I wtedy zdarzył się wypadek, a mianowicie postrzeliłam strzałą jego żonę. - tu zatrzymała się na chwilę, dając chwilkę na przejęte westchnienia słuchaczy - Rana nie była śmiertelna, lecz i tak po kilku dniach umarła z zakażenia. Wtedy już wiedziałam, że Dagur do końca życia będzie mi to pamiętał. Postanowiłam jak najszybciej uciec, by nie dostał mnie w swoje ręce. Plan się nie powiódł i w końcu i tak trafiłam do jego lochów. Pod ciągłym nadzorem zajmowałam się smokami. Jednak miałam w sobie 'to coś' i najlepiej ze wszystkich dogadywałam się ze smokami. W końcu dostałam się pod opiekę szamanki, u której mieszkałam. Pewnego wieczoru wyjawiła mi tajemnicę. Opowiedziała mi o Smoczym Sanktuarium oraz Szmaragdowych Jajach.
- Szmaragdowe Jaja? - przerwał jej Smark sarkastycznym tonem.
- Zamknij się. - burknęła Szpadka, rzucając mu znudzone spojrzenie.
Mirilla chrząknęła, spoglądając na twarze zebranych.
- Jakiś czas potem Dagur dowiedział się o tym. Znaczy... że Szamanka wyjawiła mi tajemnicę. Od tamtego czasu zaczął mnie nękać, bym wyjawiła mu wszystko co do słowa. Nieugięcie wciąż mu odmawiałam, a jemu wrócił gniew z dawnych lat. Jak dotąd nie pamiętał, że przyczyniłam się do śmierci jego żony, od tamtego dnia wciąż mi to wypominał i groził. Nie czułam się tam już bezpiecznie, więc obmyśliłam plan ucieczki. I po prostu uciekłam. Dryfowałam po morzu, a potem dobiłam tutaj. - Miris odetchnęła głęboko, dając znak, że skończyła.
- W takim razie... - Czkawka pierwszy przerwał napięte milczenie - dlaczego nie powiedziałaś nam tego od razu? Zrobilibyśmy cokolwiek, by zapewnić ci odrobinę większe bezpieczeństwo...
Mirilla chwilę zastanowiła się, by dać sensowną odpowiedź.
- Eh, to nie było takie łatwe... - powiedziała z lekkim zmieszaniem - lepiej było skłamać, niż opowiadać wam taką zakręconą historię. Stwierdziłam, że na to będzie jeszcze wiele stosownych momentów. I proszę - oto mamy! - dziewczyna uśmiechnęła się szczerze, próbując lekko rozładować atmosferę.
Szpadka, Mieczyk, Śledzik, Smark, Valka i Pyskacz siedzieli tylko wokół stołu, każdy zatopiony w swych myślach. Na pewno, wszyscy zrozumieli całą tę historię. Teraz tylko w zadumie, układali wszystko po kolei.
Czkawka wstał od stołu i bez słowa wyszedł, zostawiając Miris z grupką, która wróciła już do świata żywych i poczęła zasypywać ją pytaniami odnośnie jej historii.
On natomiast gdy tylko zamknął ciężkie drzwi, rozglądnął się wokół siebie. Teraz starał się wyrzucić wszystkie myśli z głowy i skupić się na jednej, najważniejszej - Astrid.
Dobrze wiedział, gdzie mogła teraz być.
Mimo świstającego, zimnego powietrza, które wdzierało się pod ubranie ruszył w tamtym kierunku w nadziei, że tam właśnie ją spotka.
I wszystko wytłumaczy.
___________________________________________________________________
Po pierwsze - pisałam, że rozdział pojawi się w sobotę lub w niedzielę. W istocie pierwsze dwie części były napisane już w sobotę. Nie dodawałam ich, gdyż czekałam na większą ilość komentarzy. Jednak to nie nastąpiło... a że miałam również sporo weny... znajcie moją dobroć. ;)
Po drugie - Chciałam też tu podziękować Wam za 5000 wyświetleń. Stwierdziłam, iż nie ma sensu pisać osobnych postów, bo i tak we wszystkich piszę to samo. ('Dziękuję, że jesteście ze mną, bla bla...) Więc teraz napiszę wam tylko kilka słów - DZIĘKUJĘ, KOCHAM WAS, NIE PRZESTAWAJCIE CZYTAĆ! ♡
Co do tego ostatniego, w istocie mam jeszcze wiele pomysłów i zdarzeń, które nastąpią wkrótce... a niektóre są naprawdę ciekawe i myślę, że warte przeczytania. :)
Po trzecie - Jak pewnie większość z Was się domyśliła, to nie jest całkowita historia Miris. Jakiś mały kawałek jest odcięty... a jaki, dowiecie się później. :)
Po czwarte - Kolejny rozdział będzie głównie o Astrid i Czkawce, także wszystkich fanów Hiccstrid zapraszam serdecznie do czytania! Czy się pogodzą? Zobaczycie... ;)
I w końcu, po piąte - Mam dziś dobry humor, więc zacznę chyba pisać siedemnasty rozdział. Kiedy się on pojawi? Podejrzewam, że za około trzy dni, oczywiście nic nie obiecuję. Jak każdy wie, zawsze mogą zdarzyć się wypadki losowe... albo niezły leń. ;)
To chyba wszystko? Eh... dużo się tego trochę zrobiło.
Enjoy! :3
~Szczerbata