Zeskoczył ze Szczerbatka, od razu zatapiając się po kalana w śniegu. Dziękował bogom, że Sanktuarium było pod pokrywą grubego lodu. Szybko przecisnęli się przez skały i weszli do środka, jak zwykle po drodze zachwycając się pięknym widokiem.
- Jak myślisz, gdzie musimy szukać? - Czkawka spojrzał pytająco na smoka, równocześnie grzebiąc w torbie w poszukiwaniu drobnego planu Sanktuarium. Smok machnął głową na lewą stronę mrucząc przy tym. - Masz rację, to pod wodospadem - zaśmiał się chłopak, doszukując się na mapie danego punktu. Czy Szczerbatek jest tak inteligenty, czy to przypadek? To pierwsze na pewno, ale ma aż tak dobry zmysł orientacji w terenie? Czkawka poklepał smoka po chropowatym nosie i pośpiesznie skierował się do celu. Na miejscu zerwał kilka garści towaru, zarówno na włókno, jak i barwniki. Przy okazji zebrał trochę mniszków - na pewno ktoś w wiosce przez te mrozy dostanie kataru.
Gdy tylko wyleciał z Sanktuarium z torbą wypchaną roślinami zaczął padać gęsty śnieg, który utrudnił mu lot. Szczerbatek uchwycił chwilę i pod rzekomym argumentem natrętnego, pruszącego w oczy puchu, zniżył lot, a w końcu wylądował na jakiejś wyspie. Czkawka dobrze wiedział, że smok chciał się zwyczajnie pobawić w śniegu. Mimowolnie uśmiechnął się na widok Szczerbatka, który buszował zakopany pod białą pokrywą, dziko rycząc. Po chwili nie oszczędzał mu ciosów dużymi śnieżkami, które smok starał się zwinnie unikać. Nie zawsze mu to wychodziło i najczęściej kończyło się to wpadnięciem w zaspę lub po prostu kapitalnym upadkiem prosto na nos.
- No mordko, koniec tej zabawy - rzekł w końcu Czkawka, powstrzymując się od chichotu na widok obsypanego śniegiem Szczerbatka - Snoggletog wzywa!
Lądując na Berk chłopak jak i zarówno jego smok pokryci byli grubą warstwą zimnego puchu. Przewijając się przez wioskę, usłyszeli kilka pozdrowień skierowanych w swoją stronę i wślizgnęli się do domu, jak najzwinniej przemykając pod oknami zielarni. Już od samego rana na wyspie kipiało świąteczną atmosferą, krzątającymi się wikingami i ogólnym poruszeniem. Chyba każdemu Snoggletog choć trochę osładzał ten zimowy czas.
Był wczesny poranek, więc Czkawka miał jeszcze chwilkę czasu na zrobienie prezentów. Szybko wyrzucił z torby rośliny i zaczął je przebierać, odrzucając przy okazji chwasty. Postanowił zrobić włókna tak, jak nauczyła go Gothi. Wyciągnął garnek i postawił na blacie. Rozglądając się wokół siebie stwierdził, że będzie musiał urządzić małą wycieczkę do studni po wodę. Z westchnieniem wziął garnek i nie minęła minuta, a już był z powrotem, wnosząc do domu trochę śniegu na butach.
- Pomożesz mi, nie? - chłopak spojrzał na smoka leżącego pod kominkiem, na co ten kiwnął łbem i podszedł nieco bliżej.
Czkawka napełnił duży garnek wodą i szybko zawiesił nad paleniskiem. W międzyczasie poodrywał listki od roślin. Już po kilku minutach małe bąbelki zaczęły gromadzić się na dnie naczynia, więc wrzucił do środka łodyżki. Zapach, który zaczął się wydzielać z gotujących się roślinek przypomniał mu Snoggletog, które spędzał razem z Astrid. Przez chwilę wspominał miłe chwile, ale bulgocząca woda wyrwała go z rozmyślań.
Ostrożnie przecedził łodygi przez sitko, z których zostały już same włókna. Ich zielona część zamieniła się w papkę, która teraz pływała we wrzątku znajdującym się w dużej miednicy. Chwilę minęło, by włókienka ostygły. Czkawka podał smokowi trzy paski, by złapał ich końcówki w pysk i zaczął pleść cienki warkoczyk. I tak zrobił z pozostałą kupką włókien. Na opuszkach palców zdążyły mu się pojawić pierwsze otarcia, ale na szczęście mozolna robota dobiegła końca. Odetchnął z ulgą, gdy w końcu rozpoczął się ostatni etap - barwienie. Szybko wyciągnął z torby garstkę jeżyn, trochę rubii, a z kredensu nieco kory dębu, którą trzymał na specjalną okazję. Wypadała ona dzisiaj, więc bez skrupułów wsypał garść do miseczki i zalał wrzątkiem. To samo zrobił z pozostałymi barwnikami. Teraz ostrożnie, po kolei maczał każdy warkoczyk osobno, by nabrały pożądanego koloru. Jeden w jeżynach, by stał się fioletowy. W rubii, by otrzymał czerwoną barwę. Korze przypadał brązowy. Skończył szybciej, niż się spodziewał. Powiesił gotowe warkoczyki nad paleniskiem, by szybciej wyschły. Wzdychając z ulgą, wstał z małego taboreciku i rozprostował plecy.
- No, skończyłem - powiedział do Szczerbatka, leżącego z przymkniętymi ślepiami na swoim skórzanym dywaniku.
***
Był wczesny wieczór. Czkawka nadal siedział przy swoim biurku, mażąc bezmyślnie w notesie. Już od dobrej godziny zbierał się, by pójść do Astrid i powiedzieć jej całą prawdę o pierścionku. Wiedział dobrze, że to z pewnością załatwi sprawę. Ale w myślach miał ochotę zdrowo rąbnąć się w głowę tarczą w pokucie za swoją głupotę. Jaki normalny człowiek gubi najważniejszą rzecz w swoim doczesnym życiu? Zabawa z okazji Snoggletog już za niespełna pół godziny. Astrid dozna takiego zawodu, że trudno będzie przewidzieć jej reakcję. I tego właśnie najbardziej się obawiał.
W końcu nadeszła chwila mentalnego przełomu i chłopak poderwał się sponad biurka. Szybko zszedł po schodach, narzucił futro i wybiegł z domu. Na dworze było już całkiem ciemno. Było tak mroźno, że śnieg nawet nie chrzęścił pod nogami. Teraz przypominał bardziej twardą bryłę, której bliżej było do lodu niż miękkiego puchu. Jakiś ciemny cień zamajaczył mu przed nosem i Czkawka wpadł prosto na jakąś osobę, która gwałtownie odskoczyła.
- Czkawka! - usłyszał znajomy głos i dopiero teraz rozpoznał twarz Mirilli - właśnie do ciebie szłam!
- Tak? A ja właśnie szedłem do Astrid... - mruknął niemrawo w odpowiedzi.
- Mam do ciebie sprawę, mógłbyś wpaść do mnie na chwilkę? Chodzi o Galę - powiedziała szybko dziewczyna, ignorując jego przygnębiony ton.
- Galę? - chłopak skupił się przez chwilę - Znaczy, o tego młodego Drzewokosa? No nie wiem...
- Proszę, Czkawka - nalegała Miris - to tylko chwilka!
- Dobrze, niech już będzie - uległ chłopak, karcąc się w duchu za brak asertywności a jednocześnie ucieczkę od rozmowy z Astrid. Przecież i tak w końcu będzie musiał jej powiedzieć, a co się odwlecze, to nie uciecze.
Dziewczyna chwyciła go za rękaw i szybko pociągnęła za sobą. Jemu było już wszystko obojętne i tak w tym roku Snoggletog nie będzie dla niego radosne.
Nim się obejrzał, został wciągnięty do przytulnego mieszkania Mirilli. Pachniało pieczonym kurczakiem, widocznie dziewczyna zadeklarowała się na przygotowanie części poczęstunku na zabawę.
Rzucił okiem na niedbale pościelone łóżko , gdzie od razu jego wzrok przykuł mały pyszczek wystający zza futrzanej poduszki. Dotąd nie przypuszczał, że małe Drzewokosy mogą mieć w sobie tyle uroku. Szybko podszedł do malucha i wziął. Był tak malutki, że mieścił się bez problemu na jego dłoniach.
- W czym polega problem? - spytał, zaglądając mu w błyszczące ślepia.
- Nie mogłam tego znaleźć w żadnej księdze ani w zakamarkach swojej pamięci. Ona ma już z dobry miesiąc, a nadal nie rosną jej rogi. Tak powinno być? - Mirilla spojrzała na niego z nutką obawy.
Czkawka przyjrzał się dokładniej pomarańczowemu smokowi. W miejscach, gdzie powinny być zalążki rogów, skóra była nienagannie gładka i całkiem miękka.
- Faktycznie, w takim wieku powinna mieć chociaż malutkie górki w tych miejscach - stwierdził Czkawka, gładząc istotę po śliskim łebku - może po prostu stanie się to później?
- A jeśli nie będzie miała rogów? - powiedziała dziewczyna z lękiem w głosie - Wtedy nie będziemy mogli jej wypuścić...
- Spokojnie, nie panikuj - chłopak spojrzał na nią uspokajająco- dam ci trochę ziół, może to jej choć trochę pomoże. A jeśli nie, rogi nie zamykają jej wrót na świat - uśmiechnął się lekko, patrząc na Galę.
Mirilla kiwnęła głową i delikatnie pochwyciła smoka w dłonie. Położyła ją na futrze i obróciła się do Czkawki w milczeniu, oczekując nawiązania do rozmowy z jego strony.
- Pieczesz kurczaka na zabawę? - od razu pochwycił jej spojrzenie.
- Zgadza się. - skinęła głową i podeszła do paleniska, nad którym wisiało poziomo rumiane kurczę sporych rozmiarów. - chociaż tyle...
- Ja tam nie mam nic - wzruszył ramionami ze śmiechem i przysiadł na tapczanie. Opierając głowę na dłoniach zamyślił się ponuro. Co on pocznie na zabawie, gdy Astrid do niego podejdzie? Miał powiedzieć jej to wcześniej... nie można tu siedzieć i czekać aż samo się zrobi.
Czkawka poderwał się szybko z miejsca i chwycił swoje futro. Narzucił je na siebie, gdy poczuł, że ktoś ścisnął go za nadgarstek.
- Gdzie się tak śpieszysz? - spytała Mirilla zaniepokojonym tonem. Chłopak przez chwilę stał w milczeniu, rozpatrując czy wszystko jej powiedzieć, czy nie.
- Zgubiłem pierścionek zaręczynowy dla Astrid. Muszę jej iść o tym powiedzieć, inaczej nigdy więcej nie będzie mnie chciała widzieć na oczy. - odpowiedział załamanym głosem, nie zwracając uwagi na to, komu to mówi. Dziewczyna uniosła brwi.
- To kiepsko... - w jej głosie było słychać współczucie - Jeśli chcesz, mogę z tobą pójść. I tak zabawa zaraz się zacznie, więc będzie mi po drodze.
Czkawka wzruszył ramionami na znak, że mu obojętnie. Mirilla pośpiesznie ściągnęła kurczaka z grubego patyka i położyła na tacy. Podeszła do żelaznego wieszaka i ściągnęła swój płaszcz. W tym momencie stało się coś, na co chłopak nie wpadłby przez całe swoje życie. Z kieszeni bordowego okrycia wypadł srebrny pierścionek z błękitnym kamieniem. Obydwoje zastygli w bezruchu, oszołomieni zwrotem sytuacji.
- Skąd ty to masz?! - krzyknął chłopak z mieszaniną złości, radości i zaskoczenia, nie do końca wierząc swoim oczom - Jak on się tu znalazł?!
- Ja... ja nie mam pojęcia - bąknęła osłupiała Miris, przetwarzając zdarzenia w swojej głowie - ach tak! - dopiero teraz się jej wszystko przypomniało. - Znalazłam go na jednej z zabaw... to było chyba ostatnie jesienne ognisko.. Tak, to było wtedy! - rzekła wspaniałomyślnym tonem.
- Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałaś? - spytał zszokowany Czkawka, jakby to było oczywiste.
- Jakoś... nie miałam chyba odwagi - odparła z lekkim rumieńcem na twarzy - nie wiedziałam komu.. zresztą...
- Nie ważne, nie ważne - chłopak machnął rękami w powietrzu - ważne, że jest. Teraz pozwolisz, lecę się oświadczyć!
Czkawka czym prędzej podniósł srebrny pierścionek z podłogi i wybiegł z domu niczym oparzony. Pędził przez ciemne uliczki, mając ochotę krzyczeć ze szczęścia. W końcu przybył na miejsce. Drzwi domu Astrid były zamknięte, więc zapukał żywo. Nikt nie otworzył, więc jeszcze raz. Chłopak poczuł, jak nogi pod nim miękną. Gdzie ona jest?
Stężył przez chwilę swój lekko ogłupiały umysł, gdy nawiedziła go cudowna myśl - Astrid zapewne poszła już na zabawę! Ile sił w nogach, czym prędzej skierował się w stronę fortecy. Na zewnątrz było już pusto, co oznaczało, że wszyscy wikingowie stłoczyli się w środku na rozpoczętej już zabawie. Czkawka szybko uchylił ciężkie drzwi i niespostrzeżenie przecisnął się przez tłum. Muzyka już grała, wikingowie ściskali się, wręczali sobie prezenty, rozmawiali, pili i jedli. Wspaniała atmosfera wręcz sprzyjała cudownym oświadczynom. Że też musiały wypaść tak nieplanowanie.
Dramatycznym wzrokiem przeczesywał tłum w poszukiwaniu ukochanej. I w końcu znalazł, siedziała trochę z boku sali, sama, z kuflem piwa w dłoni. Aż mu się serce ścisnęło na ten widok. Szaleńczym galopem podbiegł w tamto miejsce, potrącając kilka osób po drodze.
Zatrzymał się tuż przed nią, wprowadzając ją w pełne zaskoczenie.
- O, Czkawka... - powiedziała, nie starając się ukryć radości w swoim głosie - przyszedłeś.
Chłopak uśmiechnął się promiennie, czując motyle w brzuchu. Wyciągnął dyskretnie srebrny pierścionek.Chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Astrid... - zaczął niepewnie, spoglądając jej w oczy - długo na to czekałaś. Chciałem to zrobić już dawno, ale powstały małe komplikacje z pierścionkiem.. po prostu go zgubiłem i nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć. - dziewczyna mocno ściskała jego zimną dłoń, a w jej oczach z każdym słowem Czkawki pojawiało się więcej radosnych iskierek - Na pewno o tym wiesz, że jesteś moim całym światem. Nie wyobrażam sobie życia z nikim innym, niż z tobą. - Chłopak z nogami jak z waty, uklęknął przed Astrid z bezgraniczną miłością w spojrzeniu - Czy zechcesz dać mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Dziewczyna schowała twarz w dłoniach i uklękła tuż przed nim, nadal nie wierząc w to, co właśnie usłyszała. Cała sala patrzyła teraz na nich, wstrzymując oddech.
- Czkawka, tak, tak! - powiedziała łamiącym się ze szczęścia głosem, nadal skrywając zaszklone z wzruszenia oczy palcami. Chłopak szybko objął ją mocno, czując ogromną ulgę i zarazem szczęście, które teraz ogarnęło jego umysł.Wikingowie wznieśli brawami i wiwatami całą salę, a oni nadal klęczeli na ziemi, przytuleni do siebie. Czkawka wcisnął srebrny pierścionek na jej palec i pocałował mocno na przypieczętowanie ceremonii. Obydwoje zaśmiali się szczęśliwie, patrząc sobie w oczy spojrzeniami wyrażającymi wszystkie emocje, jakie im w tej magicznej chwili towarzyszyły. Tegoroczny Snoggletog na pewno długo zagości w ich pamięci.
Rzucił okiem na niedbale pościelone łóżko , gdzie od razu jego wzrok przykuł mały pyszczek wystający zza futrzanej poduszki. Dotąd nie przypuszczał, że małe Drzewokosy mogą mieć w sobie tyle uroku. Szybko podszedł do malucha i wziął. Był tak malutki, że mieścił się bez problemu na jego dłoniach.
- W czym polega problem? - spytał, zaglądając mu w błyszczące ślepia.
- Nie mogłam tego znaleźć w żadnej księdze ani w zakamarkach swojej pamięci. Ona ma już z dobry miesiąc, a nadal nie rosną jej rogi. Tak powinno być? - Mirilla spojrzała na niego z nutką obawy.
Czkawka przyjrzał się dokładniej pomarańczowemu smokowi. W miejscach, gdzie powinny być zalążki rogów, skóra była nienagannie gładka i całkiem miękka.
- Faktycznie, w takim wieku powinna mieć chociaż malutkie górki w tych miejscach - stwierdził Czkawka, gładząc istotę po śliskim łebku - może po prostu stanie się to później?
- A jeśli nie będzie miała rogów? - powiedziała dziewczyna z lękiem w głosie - Wtedy nie będziemy mogli jej wypuścić...
- Spokojnie, nie panikuj - chłopak spojrzał na nią uspokajająco- dam ci trochę ziół, może to jej choć trochę pomoże. A jeśli nie, rogi nie zamykają jej wrót na świat - uśmiechnął się lekko, patrząc na Galę.
Mirilla kiwnęła głową i delikatnie pochwyciła smoka w dłonie. Położyła ją na futrze i obróciła się do Czkawki w milczeniu, oczekując nawiązania do rozmowy z jego strony.
- Pieczesz kurczaka na zabawę? - od razu pochwycił jej spojrzenie.
- Zgadza się. - skinęła głową i podeszła do paleniska, nad którym wisiało poziomo rumiane kurczę sporych rozmiarów. - chociaż tyle...
- Ja tam nie mam nic - wzruszył ramionami ze śmiechem i przysiadł na tapczanie. Opierając głowę na dłoniach zamyślił się ponuro. Co on pocznie na zabawie, gdy Astrid do niego podejdzie? Miał powiedzieć jej to wcześniej... nie można tu siedzieć i czekać aż samo się zrobi.
Czkawka poderwał się szybko z miejsca i chwycił swoje futro. Narzucił je na siebie, gdy poczuł, że ktoś ścisnął go za nadgarstek.
- Gdzie się tak śpieszysz? - spytała Mirilla zaniepokojonym tonem. Chłopak przez chwilę stał w milczeniu, rozpatrując czy wszystko jej powiedzieć, czy nie.
- Zgubiłem pierścionek zaręczynowy dla Astrid. Muszę jej iść o tym powiedzieć, inaczej nigdy więcej nie będzie mnie chciała widzieć na oczy. - odpowiedział załamanym głosem, nie zwracając uwagi na to, komu to mówi. Dziewczyna uniosła brwi.
- To kiepsko... - w jej głosie było słychać współczucie - Jeśli chcesz, mogę z tobą pójść. I tak zabawa zaraz się zacznie, więc będzie mi po drodze.
Czkawka wzruszył ramionami na znak, że mu obojętnie. Mirilla pośpiesznie ściągnęła kurczaka z grubego patyka i położyła na tacy. Podeszła do żelaznego wieszaka i ściągnęła swój płaszcz. W tym momencie stało się coś, na co chłopak nie wpadłby przez całe swoje życie. Z kieszeni bordowego okrycia wypadł srebrny pierścionek z błękitnym kamieniem. Obydwoje zastygli w bezruchu, oszołomieni zwrotem sytuacji.
- Skąd ty to masz?! - krzyknął chłopak z mieszaniną złości, radości i zaskoczenia, nie do końca wierząc swoim oczom - Jak on się tu znalazł?!
- Ja... ja nie mam pojęcia - bąknęła osłupiała Miris, przetwarzając zdarzenia w swojej głowie - ach tak! - dopiero teraz się jej wszystko przypomniało. - Znalazłam go na jednej z zabaw... to było chyba ostatnie jesienne ognisko.. Tak, to było wtedy! - rzekła wspaniałomyślnym tonem.
- Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałaś? - spytał zszokowany Czkawka, jakby to było oczywiste.
- Jakoś... nie miałam chyba odwagi - odparła z lekkim rumieńcem na twarzy - nie wiedziałam komu.. zresztą...
- Nie ważne, nie ważne - chłopak machnął rękami w powietrzu - ważne, że jest. Teraz pozwolisz, lecę się oświadczyć!
Czkawka czym prędzej podniósł srebrny pierścionek z podłogi i wybiegł z domu niczym oparzony. Pędził przez ciemne uliczki, mając ochotę krzyczeć ze szczęścia. W końcu przybył na miejsce. Drzwi domu Astrid były zamknięte, więc zapukał żywo. Nikt nie otworzył, więc jeszcze raz. Chłopak poczuł, jak nogi pod nim miękną. Gdzie ona jest?
Stężył przez chwilę swój lekko ogłupiały umysł, gdy nawiedziła go cudowna myśl - Astrid zapewne poszła już na zabawę! Ile sił w nogach, czym prędzej skierował się w stronę fortecy. Na zewnątrz było już pusto, co oznaczało, że wszyscy wikingowie stłoczyli się w środku na rozpoczętej już zabawie. Czkawka szybko uchylił ciężkie drzwi i niespostrzeżenie przecisnął się przez tłum. Muzyka już grała, wikingowie ściskali się, wręczali sobie prezenty, rozmawiali, pili i jedli. Wspaniała atmosfera wręcz sprzyjała cudownym oświadczynom. Że też musiały wypaść tak nieplanowanie.
Dramatycznym wzrokiem przeczesywał tłum w poszukiwaniu ukochanej. I w końcu znalazł, siedziała trochę z boku sali, sama, z kuflem piwa w dłoni. Aż mu się serce ścisnęło na ten widok. Szaleńczym galopem podbiegł w tamto miejsce, potrącając kilka osób po drodze.
Zatrzymał się tuż przed nią, wprowadzając ją w pełne zaskoczenie.
- O, Czkawka... - powiedziała, nie starając się ukryć radości w swoim głosie - przyszedłeś.
Chłopak uśmiechnął się promiennie, czując motyle w brzuchu. Wyciągnął dyskretnie srebrny pierścionek.Chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Astrid... - zaczął niepewnie, spoglądając jej w oczy - długo na to czekałaś. Chciałem to zrobić już dawno, ale powstały małe komplikacje z pierścionkiem.. po prostu go zgubiłem i nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć. - dziewczyna mocno ściskała jego zimną dłoń, a w jej oczach z każdym słowem Czkawki pojawiało się więcej radosnych iskierek - Na pewno o tym wiesz, że jesteś moim całym światem. Nie wyobrażam sobie życia z nikim innym, niż z tobą. - Chłopak z nogami jak z waty, uklęknął przed Astrid z bezgraniczną miłością w spojrzeniu - Czy zechcesz dać mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Dziewczyna schowała twarz w dłoniach i uklękła tuż przed nim, nadal nie wierząc w to, co właśnie usłyszała. Cała sala patrzyła teraz na nich, wstrzymując oddech.
- Czkawka, tak, tak! - powiedziała łamiącym się ze szczęścia głosem, nadal skrywając zaszklone z wzruszenia oczy palcami. Chłopak szybko objął ją mocno, czując ogromną ulgę i zarazem szczęście, które teraz ogarnęło jego umysł.Wikingowie wznieśli brawami i wiwatami całą salę, a oni nadal klęczeli na ziemi, przytuleni do siebie. Czkawka wcisnął srebrny pierścionek na jej palec i pocałował mocno na przypieczętowanie ceremonii. Obydwoje zaśmiali się szczęśliwie, patrząc sobie w oczy spojrzeniami wyrażającymi wszystkie emocje, jakie im w tej magicznej chwili towarzyszyły. Tegoroczny Snoggletog na pewno długo zagości w ich pamięci.
____________________________________________________________________
Huhu, huhu ^^
I co, spodziewaliście się tego?
Szczerze mówiąc tę końcówkę pisało mi się wprost bajecznie... aż sama się cieszę z takiego happy endu ^^
To co, misję wykonałam, zmykam przygotowywać wigilię! :3
♡♡♡
Kochani! Życzę Wam wszystkim wesołych świąt, pysznych uszek w barszczu, pięknej choinki a pod nią masy prezentów, wspaniałych chwil z rodziną, odpoczynku od szkoły i wszystkiego, czego tylko sobie zapragniecie w tegoroczne święta! Jeszcze raz - Wesołych Świąt! ^^
A tutaj - Szczerbatek dla Was ode mnie :)))
Uwielbiam Was wszystkich ^^
~Szczerbatkowa