A kilka miesięcy temu nikt nie pomyślał, że wznowienie akademii przyniesie aż tyle dobrych skutków.
Młody wózd jak i pozostała reszta paczki miała mnóstwo roboty przy szkoleniu nowych jeźdźców. Sztuka latania na smokach cieszyła się popularnością zarówno u dzieci jak i u dorosłych. Trzeba było mieć naprawdę spięty grafik, by każdej osobie poświęcić choć jedną godzinkę dziennie. Dzięki tej nieciekawej sytuacji Czkawka zmuszony był uciec do ostatecznego rozwiązania, jakim były treningi grupowe. (Za którymi zresztą nie przepadał). Bo jak tu znaleźć czas, jeśli chętnych było naprawdę wiele?
Obserwowanie i wydawanie prostych poleceń dorosłym amatorom było całkiem przyjemne, ale gdy na arenę wkraczała młoda hołota w wieku buntu i nienawiści do świata nie obywało się bez zdartych gardeł, obolałych nóg od biegania za smokami i bezsilnym poczuciem tracenia wiary w młode pokolenie. Tak, to ostatnie było szczególnie przytłaczające. Jak nauczyć rebelię, że smoka trzeba podrapać za lewym uchem by zwolnił, a nie za prawym? Przecież oni wiedzą najlepiej. Doświadczeni i przez życie, z hardym i przekornym światopoglądem, którego będą zapewne bronić do upadłego.
Jedno jest pewne, że młodzież była kiedyś bardziej ułożona.
Ale, jeśli 'grono pedagogiczne' (a raczej osoby, które pilnują by nikt się na treningach przypadkiem nie zabił) Smoczej Akademii ma cokolwiek osiągnąć, musi harować od wschodu słońca do zmierzchu w nieprzystępnych warunkach. Nie było i stanowczo nie będzie innego rozwiązania.
Głowy do góry, uśmiechy na twarzy. Zapowiada się kolejny ciekawy dzień!
- Muszę jeszcze raz się zastanowić, dlaczego tu z tobą przyleciałam. Na wyspie jest jeden wielki chaos, a ty zawracasz mi głowę Nocną Furią! - rzuciła ze zniecierpliwieniem Astrid w stronę Czkawki, siedząc pod drzewem - czekamy tu już z godzinę, a po nim ani śladu. Dziękuję za takie wycieczki.
- Za dużo gadasz... - stwierdził, posyłając jej błagalne spojrzenie - słonko świeci, liście spadają. Ciesz się jesienią, bo niedługo zasypie nas śnieg.
- Wolę śnieg, niż spadające liście. - mruknęła z czystej przekory i wbiła wzrok w przeciwną stronę. - Mamy w pogotowiu ryby, czy Szczerbatek wszystkie zeżarł?
- Mamy, mamy... - odpowiedział chłopak, rzucając okiem na przysypiającego smoka - może zrobimy rundkę wokół wyspy?
- Niech będzie. - powiedziała od niechcenia, ale szybko odwróciła głowę w stronę gąszczu liści z której dobiegł cichutki szelest.
Szczerbatek podniósł lekko uszy, wytężając wzrok.
- Co jest? - szepnął Czkawka do smoka, jednocześnie się rozglądając.
- Może teraz ukaże się nam nasza świętość. - mruknęła Astrid, wycofując się lekko.
Złote liście znów zaszeleściły. Wyraźnie skrywały pod swoim płaszczem jakiś duży, granatowy kształt. Najpierw ostrożnie wyłonił się czubek nosa. Powoli pomiędzy krzakami przebił się różowy język, a potem cała głowa.
Smok wyglądał w tym momencie naprawdę przezabawnie, z głową przyozdobioną złocistym pióropuszem z wyraźnym zdezorientowaniem w oczach. Obydwoje cofnęli się za gruby pień drzewa, gdy Szczerbatek uważniej przyjrzał się nowo przybyłemu delikwentowi. Najpierw pomału podszedł, przekonany, że nikt go nie widzi. Jednak gdy drugi smok znacząco prychnął, Szczerbatek nabrał czujnej postawy.
Na razie nic nie wskazywało na to, by smoki były do siebie wrogo nastawione. Bogu dzięki.
Ani Astrid, ani Czkawka nie chcieli po raz drugi przeżyć ataku szaleńczych strzałów plazmą z pysków Nocnych Furii, które ostatnim razem o mały włos nie pozbawiły ich życia.
Szczerbatek lekko nachylił głowę w stronę smoka, i ukazując dziąsła, otworzył swe granatowe nozdrza. Wdychając woń osobnika, podszedł kilka kroków i usadził swe cztery litery tuż przed nim. Oznaczało to, że jego nastawienie jest jak najbardziej przyjacielskie. Drugi smok zrozumiał intencje kolegi, więc czym prędzej przystąpił do jego obwąchiwania.
Młody wózd jak i pozostała reszta paczki miała mnóstwo roboty przy szkoleniu nowych jeźdźców. Sztuka latania na smokach cieszyła się popularnością zarówno u dzieci jak i u dorosłych. Trzeba było mieć naprawdę spięty grafik, by każdej osobie poświęcić choć jedną godzinkę dziennie. Dzięki tej nieciekawej sytuacji Czkawka zmuszony był uciec do ostatecznego rozwiązania, jakim były treningi grupowe. (Za którymi zresztą nie przepadał). Bo jak tu znaleźć czas, jeśli chętnych było naprawdę wiele?
Obserwowanie i wydawanie prostych poleceń dorosłym amatorom było całkiem przyjemne, ale gdy na arenę wkraczała młoda hołota w wieku buntu i nienawiści do świata nie obywało się bez zdartych gardeł, obolałych nóg od biegania za smokami i bezsilnym poczuciem tracenia wiary w młode pokolenie. Tak, to ostatnie było szczególnie przytłaczające. Jak nauczyć rebelię, że smoka trzeba podrapać za lewym uchem by zwolnił, a nie za prawym? Przecież oni wiedzą najlepiej. Doświadczeni i przez życie, z hardym i przekornym światopoglądem, którego będą zapewne bronić do upadłego.
Jedno jest pewne, że młodzież była kiedyś bardziej ułożona.
Ale, jeśli 'grono pedagogiczne' (a raczej osoby, które pilnują by nikt się na treningach przypadkiem nie zabił) Smoczej Akademii ma cokolwiek osiągnąć, musi harować od wschodu słońca do zmierzchu w nieprzystępnych warunkach. Nie było i stanowczo nie będzie innego rozwiązania.
Głowy do góry, uśmiechy na twarzy. Zapowiada się kolejny ciekawy dzień!
***
- Muszę jeszcze raz się zastanowić, dlaczego tu z tobą przyleciałam. Na wyspie jest jeden wielki chaos, a ty zawracasz mi głowę Nocną Furią! - rzuciła ze zniecierpliwieniem Astrid w stronę Czkawki, siedząc pod drzewem - czekamy tu już z godzinę, a po nim ani śladu. Dziękuję za takie wycieczki.
- Za dużo gadasz... - stwierdził, posyłając jej błagalne spojrzenie - słonko świeci, liście spadają. Ciesz się jesienią, bo niedługo zasypie nas śnieg.
- Wolę śnieg, niż spadające liście. - mruknęła z czystej przekory i wbiła wzrok w przeciwną stronę. - Mamy w pogotowiu ryby, czy Szczerbatek wszystkie zeżarł?
- Mamy, mamy... - odpowiedział chłopak, rzucając okiem na przysypiającego smoka - może zrobimy rundkę wokół wyspy?
- Niech będzie. - powiedziała od niechcenia, ale szybko odwróciła głowę w stronę gąszczu liści z której dobiegł cichutki szelest.
Szczerbatek podniósł lekko uszy, wytężając wzrok.
- Co jest? - szepnął Czkawka do smoka, jednocześnie się rozglądając.
- Może teraz ukaże się nam nasza świętość. - mruknęła Astrid, wycofując się lekko.
Złote liście znów zaszeleściły. Wyraźnie skrywały pod swoim płaszczem jakiś duży, granatowy kształt. Najpierw ostrożnie wyłonił się czubek nosa. Powoli pomiędzy krzakami przebił się różowy język, a potem cała głowa.
Smok wyglądał w tym momencie naprawdę przezabawnie, z głową przyozdobioną złocistym pióropuszem z wyraźnym zdezorientowaniem w oczach. Obydwoje cofnęli się za gruby pień drzewa, gdy Szczerbatek uważniej przyjrzał się nowo przybyłemu delikwentowi. Najpierw pomału podszedł, przekonany, że nikt go nie widzi. Jednak gdy drugi smok znacząco prychnął, Szczerbatek nabrał czujnej postawy.
Na razie nic nie wskazywało na to, by smoki były do siebie wrogo nastawione. Bogu dzięki.
Ani Astrid, ani Czkawka nie chcieli po raz drugi przeżyć ataku szaleńczych strzałów plazmą z pysków Nocnych Furii, które ostatnim razem o mały włos nie pozbawiły ich życia.
Szczerbatek lekko nachylił głowę w stronę smoka, i ukazując dziąsła, otworzył swe granatowe nozdrza. Wdychając woń osobnika, podszedł kilka kroków i usadził swe cztery litery tuż przed nim. Oznaczało to, że jego nastawienie jest jak najbardziej przyjacielskie. Drugi smok zrozumiał intencje kolegi, więc czym prędzej przystąpił do jego obwąchiwania.
- No, najtrudniejsze za nami. - mruknął cicho Czkawka do ucha dziewczyny, z ulgą przyglądając się parze Nocnych Furii.
***
- Ile razy wam powtarzałem, że smoka nie dźga się piętami! - Jeśli anielska cierpliwość Śledzika była u granic, musiało być kiepsko - One tego nie cierpią!
Chłopak rzucił wzrokiem błagającym o pomoc w stronę Czkawki, a ten w odpowiedzi zwrócił się rzeczowo do małej grupki wikingów w nastoletnim wieku.
- Chłopaki! - zakrzyknął, a ci od razu rzucili na niego swe pogardliwe spojrzenia - Jeśli chcecie się czegokolwiek nauczyć, schowajcie na chwilę dumę do kieszeni i
słuchajcie tego, co kolega do was mówi, bo może kiedyś dzięki temu nie stracicie żywota. Zawsze zamiast was możemy wziąć inną grupkę, która naprawdę chce się czegoś nauczyć. - Czkawka poniósł chytro brwii na widok lekko zdezorientowanych min rebelii.
Przez resztę treningu nie mieli już nic do powiedzenia, niczym potulne baranki latali wokół areny, sprawiając duży uśmiech satysfakcji na twarzy Śledzika.
- Widzisz, młodzież też trzeba tresować. Jak smoki. - mruknął do niego Czkawka, uśmiechając się lekko z rozbawieniem.
Wszyscy zdążyli sobie odmrozić nosy, palce i stopy, więc w końcu trening ku uciesze młodych dobiegł końca.
Na dworze było już całkiem ciemno i zimno. Tylko księżyc niewinnie przebijał się przez warstwy szarych chmur, które niechybnie zwiastowały kolejną deszczową noc. Teraz czekano tylko na to, aż kropelki wody zmienią się w lodowe płatki i Berk pokryje gruba, puszysta warstwa śniegu, która zapewne nie zniknie już do wiosny. O tak, zimy na Berk były wyjątkowo surowe, lecz na szczęście mieszkańcy wyspy zdołali przywyknąć. W końcu, czy mieli inny wybór?
Mimo tego, że Wandale byli odporni na tęgi mróz, Czkawka miał na dzisiaj serdecznie dość lodowatego wiatru i mgły. Jedyne o czym teraz marzył to ciepła kąpiel i łóżko. Chwycił się za swój nos skostniałymi palcami, w celu ogrzania bezbronnej części ciała. Dlaczego nikt nie wymyślił rękawiczek lub futer na nos?
Z tą okropną myślą zaczął iść przed siebie, zamykając po drodze właz na arenę. Przeszedł przez kładkę, gdy ktoś chwycił go za ramię.
- Czkawka, zaczekaj chwilę - z ciemnej otchłani wyłoniła się Astrid z ciepłym uśmiechem na twarzy - w końcu cię złapałam.
Dziewczyna zawiesiła się na jego szyi i cmoknęła w usta, pozwalając mu na chwilę zapomnieć o chłodzie.
- Dostałam dzisiaj kolejny list, przyjęli mnie do Zębatego Stowarzyszenia! Ogólnie, miałam dziś masę roboty z wypełnianiem formularzy, musiałam załatwić papiery dla Wichurki i na dodatek poleciałam z bliźniakami do Sanktuarium. Sieroty się zgubiły i ich szukać musiałam. A gdy już wróciłam do domu zastałam na moim stole kolejny list. Zgadnij od kogo? Od Hansa Grzebalca! - Astrid nawet nie zrobiła przerwy by dać Czkawce chwilkę na zastanowienie, tylko dalej trajkotała z rumieńcami na policzkach - Napisał, że wpadnie do nas niebawem. Zastanawiam się tylko, dlaczego napisał do mnie, a nie do ciebie? Może po prostu wolał przekazać to mi, bo mnie już mniej więcej zna. A tobie jak dzisiaj poszło? Tak w ogóle, to masz czerwony nos. - Astrid uśmiechnęła się do niego szeroko i oplotła jego skostniałe palce swoimi dłońmi opatulonymi w puchate rękawiczki.
- No, tak sobie. Było ciężko, ale daliśmy radę. - odpowiedział Czkawka, niechętnie wspominając dzisiejszy dzień. Spojrzał w jej wesołe oczy i uśmiechnął się mimowolnie.
- Obiecuję ci, że jutro już przyjdę na arenę. Tylko dziś miałam taki szalony dzień. - zaśmiała się delikatnie dziewczyna - było aż tak źle beze mnie?
- Nawet gorzej. Chodź na kolację. - Czkawka ujął ją pod łokieć i pociągnął w stronę pomarańczowych pochodni w głębi wioski.
Jak to dobrze mieć osobę, której uśmiech spędza wszystkie nieprzyjemne myśli z umysłu i sprawia, że choć wieczór pod koniec okropnego dnia może być przyjemny.
_____________________________________
Dzisiaj postanowiłam, że rozdziały będą znacznie dłuższe. Doszłam do tego, że musi być i jakość i ilość. :} Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. ^^ Staram się wciskać w miarę dużo hiccstrid, bo sama mam do nich słabość. :))
Jeszcze jedna sprawa - planuję wprowadzić nowego bohatera. Jakiego - zobaczycie za tydzień(bo na taki czas planuję napisać kolejny rozdział) :}
Znowu z przepraszam za niewyśrodkowany tekst, literówki i tym podobne, ale znowu piszę z telefonu. ;-;
Tak czy owak, życzę miłego (i ciemnego) wieczoru! :3
Enjoy!
~Szczerbatkowa
"- Widzisz, młodzież też trzeba tresować(...)"
OdpowiedzUsuńJakbym słuchała swojej nauczycielki od polaka. XD *faceplam* Padłam jak to przeczytałam.
Rozdzialik wyszedł ci znakomicie. ;>
Chociaż.. ja bym wklepała więcej opisów. ;P Ale po za tym wyszło wspaniale.
A nowy bohater będzie płci męskiej? xd
Jakbyś zgadła. :)) Nie mam tylko pomysłu na imię... Czas przekopać internety. :D
UsuńWeź bądź oryginalna! XD
UsuńWymyśl jakieś słówko które by było np. przeciwieństwem jego osobowości, np. Narcyz.
Pomogłam? ^,^
Dobry pomysł, ale wbrew pozorom trudny do wykonania. :D Mam już imię :3
UsuńKonam z ciekawości. XD
UsuńW zwyczaju nie mam pisania komentarzy na blogach, ale jakoś zdołałam się złamać. Strasznie mnie ucieszyło, że wreszcie gdzieś jest Hans który jest dobrym bohaterem... :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że właśnie mnie spotkał ten zaszczyt :D Hansa wymyśliłam całkiem przypadkowo, ale cóż, opłaciło się. :}
Usuń~pozdrawiam :3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCóż mogę napisać? Pewne jest to, że żadne inne opowiadanie nie dorasta twojemu do pięt. Tak czytam i porównuje twoje z moim. Masz zupełnie inny styl pisania i mi się to podoba. :} Czekam z niecierpliwością na następny rozdzialik. ^.^
OdpowiedzUsuńWszelkie reklamy w zakładce o tejże nazwie. ;-; ~
OdpowiedzUsuńHiccstrid najlepsze
OdpowiedzUsuń