Rozdział dedykuję Crazy Dream, która wpadła na ten genialny bieg wydarzeń. :D
Smark zapukał raz i drugi, opowiedziała mu tylko cisza. Z oddali dało się już słyszeć muzykę i gwar na ogniska, co jeszcze bardziej go wzburzyło. Nie był na tyle błyskotliwy, by sprawdzić, czy Czkawka przypadkiem nie poszedł już na zabawę. Cóż, nie wszystkich matka natura obdarzyła bogatym intelektem.
Chłopak nacisnął w końcu klamkę, a drzwi ku jego zdziwieniu, uchyliły się łagodnie pod naporem.
- O, otwarte. - zdziwił się na głos i wychylił się za próg, stwierdzając, że w domu nikogo nie ma. Wszedł z lekką niepewnością.
- Czkawka? - zawołał ze zmieszaniem - jesteś tu?
Nie wiadomo, jakiej odpowiedzi oczekiwał Smark, ale meble i ściany nadal stały w miejscu. Chcąc nie chcąc, opadł na coś w rodzaju tapczanu niedaleko drzwi, postanawiając, że poczeka. A nuż Czkawka za chwilkę wróci?
Splótł dłonie i położył je na brzuchu niczym mnich. Rozglądając się po mieszkaniu, zagwizdał beztrosko. Przyglądając się bordowym paskom wyszytym na miękkich, wypchanych owczą wełną poduszkach, niecierpliwił się coraz bardziej. Jego mięśnie po kilku minutach zapragnęły ponownego ruchu, więc poderwał się gwałtownie do góry. Coraz mocniej utrwalał się w swym przekonaniu, iż czekanie w izbie nie ma najmniejszego sensu.
Krążąc wolnymi kroczkami dookoła pomieszczenia, wpatrywał się z niemałym zainteresowaniem w stronę pozostawionego talerza z resztką ryby. Kiszki grały marsza, więc siła wyższa skłoniła go do dyskretnego połknięcia zimnego kawałka upieczonego mięska.
Smark oblizał się smakowicie, gdy poczuł coś twardego pod podeszwą. Podniósł tylko brwi w lekkim zdziwieniu, ale nie potrzebował wiele czasu, by zbagatelizować owy fakt.
Westchnął głęboko i zrezygnowanie wyszedł z izby, usprawiedliwiając się, iż miał dobre chęci. A to, że Czkawka się nie pojawił to... jego problem?
Tak czy owak, wywołało to u niego lekkie poczucie winy, więc chłopak z delikatnym speszeniem opuścił werandę i wkroczył na kamienną uliczkę. Przemierzając krótką długość szybkim krokiem wpadł na plac oświetlony pomarańczowym światłem ognia. Wokół stały pochodnie, porozwieszane lampy. A na środku buchało ognisko, z którego czerwone iskierki unosiły się w czarne niebo.
Krajobraz niczym z bajki, jak gdyby z uroczystego pożegnania jesieni.
- Smarkuś! - Mieczyk rozchylił ku niemu ramiona niczym stęskniona matka, szczerząc się w szerokim u śmiechu - gdzieś ty był? Siadaj tu z nami i opowiadaj!
Mieczyk zatoczył się, chwytając Smarka za grube ramię. Podeszli szybko do ławy i usiedli wśród całej reszty grupy. Chłopak rozglądnął się po otaczających go twarzach i stwierdził, że tylko on jedyny nie wychylił kufla grzanego piwa.
- Chłopaki, nie wiecie, gdzie się podział Czkawka? - spytał ni z tego ni z owego, wywołując zaskoczenie u pozostałych.
- Czkawka, racja! - Szpadka przyłożyła palec do skroni - poszedł gdzieś chyba...
- Poszedł gdzieś z Astrid. W okolice lasu, kto ich tam wie... - wtrąciła się znudzonym głosem Miris.
- Poszli do lasu... - Szpadka poruszyła znacząco brwiami, chwiejąc się na boki.
- No wiesz co... - mruknął Śledzik, lekko zarumieniony, spoglądając z niesmakiem na dziewczynę.
Ta tylko zarechotała.
Chłopak nacisnął w końcu klamkę, a drzwi ku jego zdziwieniu, uchyliły się łagodnie pod naporem.
- O, otwarte. - zdziwił się na głos i wychylił się za próg, stwierdzając, że w domu nikogo nie ma. Wszedł z lekką niepewnością.
- Czkawka? - zawołał ze zmieszaniem - jesteś tu?
Nie wiadomo, jakiej odpowiedzi oczekiwał Smark, ale meble i ściany nadal stały w miejscu. Chcąc nie chcąc, opadł na coś w rodzaju tapczanu niedaleko drzwi, postanawiając, że poczeka. A nuż Czkawka za chwilkę wróci?
Splótł dłonie i położył je na brzuchu niczym mnich. Rozglądając się po mieszkaniu, zagwizdał beztrosko. Przyglądając się bordowym paskom wyszytym na miękkich, wypchanych owczą wełną poduszkach, niecierpliwił się coraz bardziej. Jego mięśnie po kilku minutach zapragnęły ponownego ruchu, więc poderwał się gwałtownie do góry. Coraz mocniej utrwalał się w swym przekonaniu, iż czekanie w izbie nie ma najmniejszego sensu.
Krążąc wolnymi kroczkami dookoła pomieszczenia, wpatrywał się z niemałym zainteresowaniem w stronę pozostawionego talerza z resztką ryby. Kiszki grały marsza, więc siła wyższa skłoniła go do dyskretnego połknięcia zimnego kawałka upieczonego mięska.
Smark oblizał się smakowicie, gdy poczuł coś twardego pod podeszwą. Podniósł tylko brwi w lekkim zdziwieniu, ale nie potrzebował wiele czasu, by zbagatelizować owy fakt.
Westchnął głęboko i zrezygnowanie wyszedł z izby, usprawiedliwiając się, iż miał dobre chęci. A to, że Czkawka się nie pojawił to... jego problem?
Tak czy owak, wywołało to u niego lekkie poczucie winy, więc chłopak z delikatnym speszeniem opuścił werandę i wkroczył na kamienną uliczkę. Przemierzając krótką długość szybkim krokiem wpadł na plac oświetlony pomarańczowym światłem ognia. Wokół stały pochodnie, porozwieszane lampy. A na środku buchało ognisko, z którego czerwone iskierki unosiły się w czarne niebo.
Krajobraz niczym z bajki, jak gdyby z uroczystego pożegnania jesieni.
- Smarkuś! - Mieczyk rozchylił ku niemu ramiona niczym stęskniona matka, szczerząc się w szerokim u śmiechu - gdzieś ty był? Siadaj tu z nami i opowiadaj!
Mieczyk zatoczył się, chwytając Smarka za grube ramię. Podeszli szybko do ławy i usiedli wśród całej reszty grupy. Chłopak rozglądnął się po otaczających go twarzach i stwierdził, że tylko on jedyny nie wychylił kufla grzanego piwa.
- Chłopaki, nie wiecie, gdzie się podział Czkawka? - spytał ni z tego ni z owego, wywołując zaskoczenie u pozostałych.
- Czkawka, racja! - Szpadka przyłożyła palec do skroni - poszedł gdzieś chyba...
- Poszedł gdzieś z Astrid. W okolice lasu, kto ich tam wie... - wtrąciła się znudzonym głosem Miris.
- Poszli do lasu... - Szpadka poruszyła znacząco brwiami, chwiejąc się na boki.
- No wiesz co... - mruknął Śledzik, lekko zarumieniony, spoglądając z niesmakiem na dziewczynę.
Ta tylko zarechotała.
- Dobra, idę coś zagrać... - westchnął Eret, jeszcze przy zdrowych zmysłach - jakoś tu drętwo.
- Idź, idź - powiedział Smark pośpieszająco, nachylając się nad pełnym kuflem - i my potańczymy...
Już po chwili pośród tłumu rozbrzmiała żywa muzyka, która porwała wszystkich do tańca.
Między podrygującym w rytm intstrumentów tłokiem przepchał się Czkawka wraz z Astrid i usiedli na krańcu ławy.
- Są nasze gołąbeczki! - wykrzyknęła zawodzącym tonem Szpadka - wrócili z lasu!
Astrid łypnęła na nią groźnym wzrokiem.
Ta spuściła spojrzenie, ale nadal kontynuowała.
- Smark was szukał, ale teraz to on zniknął. - rozglądnęła się wokół - gdzież on polazł, kto to wie?
- Może do lasu? - spytał Mieczyk z szerokim uśmiechem na twarzy, wywołując synchroniczny wybuch rechotu pozostałych przy stole.
- To takie śmieszne, doprawdy. - mruknął Czkawka mierząc ich wzrokiem pełnym politowania - znowu za dużo wypiliście.
- Ja nie. -odezwał się Śledzik cienkim głosem - tylko jeden kufel. A oni chyba z pięć.
- Co ty na to, by potańczyć? - zaproponował Czkawka, spoglądając na blondynkę - rozgrzejemy się i przy okazji nie będziemy musieli wysłuchiwać ich inteligentnych rozmów.
- Zgoda. To ostatnie mi się bardziej podoba... - zaśmiała się lekko Astrid, spoglądając w jego radosne oczy.
I tak spędzili resztę wieczoru, na przemian tańcząc, rozmawiając i jedząc.
Ognisko było nadzwyczajne. Zimne, lecz ciepłe i przyjemne. Zważając na fakt, iż jest to ostatnia w tym roku tego typu zabawa wszyscy korzystali jak tylko mogli.
Minęło im to nader szybko, gdy zmęczenie zaczęło wpełzać do ich umysłów i ciał wykończonych szaleńczymi tańcami. Jak z nieba, spadł jeden z najwolniejszych utworów z repertuaru.
- Już czas, czy jeszcze raz zatańczymy? - spytał Czkawka, ujmując dziewczynę za rękę.
- Ostatni raz w tym roku i później możemy iść. - Astrid splotła dłonie na jego szyi i przysunęła się bliżej, a ten objął ją m ramionami w talii. Cudowna muzyka, ognisko, trzaskające drewno, gwiazdy na niebie i księżyc sprawiły, że ta chwila stała się jeszcze bardziej magiczna niż mogła się wydawać.
- Przenocujesz dziś u mnie, zgoda? - Czkawka nachylił się, by zagląnąć w jej błekitne oczy.
- Jak sobie życzysz. - odpowiedziała z lekkim śmiechem, zaplatając palce w jego czuprynę.
***
Ognisko pomału przygasało, a Smark, Mieczyk, Szpadka i cała reszta bawiła się znakomicie. Zresztą nie tylko oni. Ponad połowa wioski zamiast chrapać smacznie w łóżkach miała jeszcze siłę śpiewać, krzyczeć i tańczyć, ignorując zdarte do granic gardło i obolałe nogi.
- Wznieśmy toast panowie i panie. Za ostatnie ognisko! - Smark wskoczył na stół i uniósł kufel.
- Za ostatnie ognisko! - odpowiedziała reszta chórem i wypiła porządny łyk złotego napoju.
Muzyka znów nabrała tempa. Smark zaczął wywijać nogami na stole wraz ze Szpadką. W bok i w przód i w tył i w bok!
Wprost z podeszwy Smarka, coś jakby zabłyszczało w powietrzu i uderzyło z cichym brzdękiem o blat drewnianej ławy.
Nikt nie zwrócił na to uwagi.
Oprócz Miris, której błyszczący przedmiot upadł tuż przed nosem. Dziewczyna w zdumieniu podniosła brwii i chwyciła delikatnie pierścionek. Obróciła go w palcach, przygląc się srebnej oprawce z zaciekawieniem. Jej szczególną uwagę przykuł nieduży, przezroczysty, błekitny kamień, osadzony na środku i połyskujący metal dookoła wyrzeźbiony w kształcie malutkich , zawiniętych gałązek. Całość była tak mała a zarazem dokładna, piękna i niesamowita. Miris zacisnęła dłoń na pierścionku i obracając się wokół, dysktetnie wrzuciła go do kieszeni.
____________________________________________________________________
Jest już solidnie po 1:00 a ja dopiero skończyłam. Ta końcówka taka nieudana, bo mój mózg jest przegrzany do granic. |:
Pisałam z telefonu więc z góry przepraszam za literówki, niewyśrodkowany tekst i inne pierdoły z tego gatunku. ;___;
Jeszcze raz wielkie podziękowania dla Crazy Dream, bo to dzięki niej rozdział wygląda tak a nie inaczej. :D
Mam nadzieję, że się wam spodobał :)))
Zostawcie komentarze, zwalczcie swe lenistwo! :}
*Idę spać, dobranoc(: *
Enjoy!
Szczerbatkowa :3
Tia...
OdpowiedzUsuńMoje patologie nigdy nie są doceniane :c XDD
Nie no, żart, gratuluję CD c:
Eeee... dzięki wielkie za dedykację. ;o
OdpowiedzUsuńJak weszłam i to przeczytałam... szok(w pozytywnym sensie).
Sombra K'kie - a ja tam doceniam Twe patologie i ciekawe pomysły. ^,^ (XD)
haha ojej, dziękuję <3
UsuńOrientujesz się może, dlaczego przezywajo mnie Szalpny Kapelusznik? 3:
Może dlatego bo masz szaloną wyobraźnię(a co za tym idzie pomysły)? Nie smutaj, to przezwisko to raczej komplement. ;P
Usuńto się porobiło :D
OdpowiedzUsuńNo super wyszło Pikunia.Ty masz głowę do psiania opowiadań. ;3
OdpowiedzUsuń~~Fancia