niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział dwudziesty piąty - "Goście zza granicy"

- Zastanawiałaś się kiedyś dlaczego niebo w nocy jest tak ciemne? - podsunąwszy sobie rękę pod głowę, Czkawka spojrzał na dziewczynę leżącą obok.
- Nie - odpowiedziała całkiem szczerze, nie odrywając wzroku od srebrzystych gwiazd jaśniejących za szybą.
Było miło, ciepło i wygodnie. Leżąc na mięlkiej skórze już od dobrej godziny całkiem zapomnieli o bożym świecie, przyglądając się tylko granatowemu niebu przez szybę, która robiła tu bardziej za obserwatorium astronomiczne Czkawki, niż zwyczajny kawałek dachu. Chłopak był szczerze zadowolony, że drogi prezent zza granicy został wykorzystany do naprawienia szkody powstałej jeszcze za czasów walk ze smokami. Zrobiła tu większy użytek, niż wstawiona w byle jakie okno, które zapewne wychodziłoby na domy w wiosce. A tak, gdy tylko pogoda pozwalała, można było podziwiać księżyc jaśniejący w pełni, gwiazdozbiory i i spadające meteoryty wraz z ich srebrzystymi ogonami. Nie było niczego przyjemniejszego od leżenia pod granatowym płaszczem usianym jaśniejącymi punkcikami, nawet zimą.
- Wydaje mi się, że na mnie pora. - Astrid podniosła się na łokciach z pleców i usiadła po turecku. Czkawka na dźwięk jej głosu obrócił głowę.
- Trochę wcześnie - mruknął  - Kto cię jeszcze dziś potrzebuje oprócz mnie?
- Dom sam się nie posprząta...
- Może i nie, ale jeden dzień nie zrobi mu różnicy - rzekł chłopak, podnosząc brew.
- Ale dziś mam nieprzepartą pokusę posprzątania mojego artystycznego nieładu. Wolę z tego korzystać, bo następna taka okazja może dopiero przyjść za miesiąc. - dziewczyna posłała mu wesołe spojrzenie i wstała, omal nie uderzając czubkiem głowy w strop. - odprowadzisz mnie, prawda?
- A mam inny wybór? - rzekł z teatralnym zrezygnowaniem na jej przesłodki uśmiech.
Zeszli szybko po schodach, narzucili grube wełniane kożuchy i wyskoczyli na zimne powietrze, którego temperatura zapewne już dawno spadła poniżej zera. Wskazująca na to para wodna wypływająca z ich ust i nosów przy każdym słowie i oddechu wyglądała bardziej jak dym albo skupiona mgła, która układała się w małe chmurki.
Z każdym błękitnym spojrzeniem ze strony dziewczyny Czkawka coraz bardziej odwlekał chwilę pożegnania, ale przecież jutro rano znów się zobaczą. Poza tym, trzeba przetrzepać dom w poszukiwaniu pierścionka i posiedzieć trochę ze Szczerbatkiem, który zapewne czuje się osamotniony.
Pocałowali się przelotnie na pożegnanie i chłopak skierował się w stronę swego domu, zacierając dłonie w skórzanych rękawiczkach. Starał się sobie przypomnieć czy uszył je w celach ochrony przed zimnem, czy przed uchronieniem od otarć i odcisków spowodowanych przez uprzęże, siodło i inne szczerbatkowe dziwactwa. Ale i tak gdzieś z tyłu wciąż zostawała niewesoła myśl o zaginionej błyskotce. Co będzie, jeśli się nie znajdzie?
O nie, Czkawka pod żadnym pozorem starał się nie dopuszczać do tak tragicznych myśli. W przyrodzie nic nie ginie, jak mawiają.
Szybko wparował do domu, rzucając Valce przelotne 'cześć' i wbiegł na górę do pomieszczenia, które przywykł nazywać swym pokojem. Poprzewalane sterty pożółkłego papieru leżącego na obszernym biurku, otwarty notes z niedokończonym szkicem Szczerbatka, a obok nieodłączny rekwizyt - ołówek węgielkowy, który umilał chłopakowi każdą chwilę nudy i pomagał szkicować nowo odkryte gatunki smoków, które zresztą mnożyły się jak chwasty w ogródku Valki. Tuż przy biurku piętrzył się, o dziwo, równy stosik starych ksiąg. Ściany zewsząd obwieszone były różnymi ozdobami w postaci uszytych  z włóczki kształtów, kilkoma małymi toporami i dużymi płótnami z malowidłami przedstawiającymi Szczerbatka. Na kredensie tuż przy łóżku nakrytym grubym futrem stała duża świeca, kępa trawy w doniczce i szkatułka. I właśnie owy przedmiot był pierwszym obiektem poszukiwań Czkawki. Bo to tutaj przetrzymywał najcenniejsze rzeczy. Otworzył wieczko z rozmachem i zaglądnął do środka, z wymalowanym na twarzy rozczarowaniem. Pierścionka nie ma.
Doskoczył do szafki, w której zwykł trzymać swoją skromnej ilości garderobę. Po kolei wyciągał każdą rzecz i przetrzepywał w powietrzu, ale nic srebrnego z nich nie wyleciało. Następnym punktem było biurko, a raczej przestrzeń pod papierami. Przerzucając pożółkłe pergaminy nerwowymi ruchami, mamrotał coś pod nosem. Schylając się, zaglądnął jeszcze pod sam mebel. Zdecydował się nawet na włożenie ręki pod kredens, a nuż kapryśny pierścionek wpadł właśnie tam? Wzdrygając się pod dotykiem kępy kurzu i pajęczyn w palce stwierdził, iż jego odwaga poszła na marne, bo po błyskotce ani śladu.
Przetrzepywał pokój przez kolejne dobre minut, ale i tak nic nie znalazł oprócz starego sztyletu, kilku par znoszonych skarpetek i zdechłej myszy.
Opadł na łóżko, wpatrując się tępo w sufit. Teraz już naprawdę miał pustkę w głowie. Zrzucił szybko kombinezon, zdmuchnął świeczkę i zatopił się w kołdrach. Zamknął oczy, starając się odepchnąć ponure myśli. Przynajmniej podczas snu pierścionek da mu na kilka godzin spokój.

***

Był mroźny, słoneczny poranek. Krystaliczne powietrze było nadzwyczaj suche i przejrzyste, ale mimo tego ludzie ochoczo krążyli po wiosce.
Czkawka jak zwykle o tej porze spał w najlepsze, śniąc o dzieciach Szczerbatka. Ze snu tym razem nie wybudziły go promienie słoneczne przebijające się przez okna, tylko stłumiony krzyk matki z dołu. Podniósł się sponad barłogu niczym poparzony i szybko zbiegł na dół.
- Co się stało, że tak krzyczysz? - spytał ospale, przeciągając się mocno z przymkniętymi oczami.
- Do brzegu dobił jakiś statek. Ludzie gadają, że to sam Hans Grzebalec - odpowiedziała kobieta sponad miski, ubijając jajka - wiesz coś może o tym?
Czkawka zamrugał kilkakrotnie i skupił się przez chwilę.
- Miał przypłynąć niedługo... - odparł lekko zaskoczonym tonem - tylko myślałem, że to 'niedługo' będzie trochę dłuższe.
- To dobrze czy źle? - spytała Valka, unosząc na niego spojrzenie.
- Czy ja wiem... chyba dobrze. - powiedział, wzruszywszy ramionami - Po prostu nie spodziewałem się go tak szybko. No nic, czas się ubrać. Nie wyskoczę przecież w samych gatkach na spotkanie z przewodniczącym Smoczej Federacji - wyszczerzył swe zęby w uśmiechu - pójdziesz ze mną?
- Na razie zostanę tutaj, zaszyty zostawię sobie na później - odpowiedziała , lekko unosząc kąciki ust i dodała ponaglająco - leć już.
Czkawka ponownie wbiegł na górę i szybko zarzucił na siebie kostium. Wypadł z domu , jakby goniło go stado Łupieżców i przemknął przez główną ulicę, w międzyczasie zauważając duży statek u brzegu. Na skrzyżowaniu o mało nie zderzył się z Astrid.
- Gdzie tak pędzisz? - spytała, unosząc brwi.
- Hans przypłynął. - odpowiedział Czkawka, wydychając powietrze ze świstem.
- Naprawdę? - zdumiała się dziewczyna - Przecież dopiero wczoraj dostałam list.
- Dziwne, prawda? - mruknął i spojrzał na nią porozumiewawczo, dodając po chwili - Pójdziesz ze mną, prawda?
- Jasne - odpowiedziała bez skrupułów - chodź.
Przeszli kilka przecznic pod ramię i dotarli do spadzistego brzegu, gdzie ku ich zdziwieniu wyczekiwali już Mieczyk, Szpadka, Śledzik i Sączysmark. No tak, tam gdzie coś się dzieje, tam również i oni.
Statek zdążył już zostać przycumowany do pomostu, gdy zza burty wyłonił się duży, potężny człowiek o dobrodusznym uśmiechu. Wyskoczył na skrzypiące belki i uśmiechnął się serdecznie do zebranych.
- Witam was, moi mili! - zakrzyknął donośnym głosem i podszedł do grupki - gdzie znajdę waszego wodza?
- Tu jestem... - odezwał się niepewnie Czkawka, od razu przykuwając uwagę mężczyzny. Hans pogładził długą, białą brodę z zamyśleniem i podszedł do chłopaka.
- A więc ty jesteś wielkim panem smoków! - odezwał się z uznaniem - wiele dobrego słyszałem o twojej wyspie. Jak udało ci się wyrobić tak dobrą opinię?
- To zasługa smoków - odparł z uśmiechem - ja tylko trochę pomogłem.
- Nieprawda - wtrąciła się Astrid z zapałem, zwracając się do mężczyzny - to dzięki niemu latamy teraz na smokach. Zapewne słyszał pan tę historię?
- Któż jej nie słyszał? Również i my na tym skorzystaliśmy - zaśmiał się srebrzyście - poza tym, nie jestem żaden pan. Mówcie mi po prostu Hans.
Nie czekając na reakcję rozmówców, zdrowo uścisnął ich dłonie.
- A więc Hans, zechcesz się może... - Czkawka urwał, wbijając wzrok w chłopaka wyskakującego właśnie ze statku.
Grzebalec odwrócił się gwałtownie, od razu zauważając podejrzliwe spojrzenie wodza.
- A to, mój kochany syn Sedrick! - uśmiechnął się do nich życzliwie, jednocześnie kładąc swoje ciężkie ramię na barkach blondyna - Nie zdążyłem wam o nim powiedzieć, ale chyba to nie sprawi problemu? Bardzo chciał, bym go zabrał ze sobą.
- Smoczych jeźdźców nigdy za wiele - powiedział Czkawka, kryjąc swoje podejrzenia wobec chłopaka i zwrócił się do niego - latasz?
- Dopiero się uczy. - Hans szybko udzielił odpowiedzi za syna, nie pozwalając mu dojść do głosu.
- Właściwie to przypłynąłem tu, by się trochę podszkolić. - powiedział chłopak niepewnym, melodyjnym głosem. Astrid dopiero teraz zauważyła jego obecność i zwróciła ku niemu swe zaciekawione spojrzenie.
- Dobrze trafiłeś - uśmiechnęła się niego szerzej niż zwykle, co Czkawka przyjął z lekkim niezadowoleniem. Jakim prawem Astrid uśmiecha się do niego tak, jak zwykła uśmiechać się do niego?
Blondyn odpowiedział jej życzliwym spojrzeniem z iskierką jakiejś szarmancji.
- Chodźcie, oprowadzimy was po wyspie! - powiedział Śledzik z wesołymi wypiekami na policzkach z nutą podniecenia w tonie. Goście i reszta grupki wesoło podążyli za nim.
A Czkawka nadal ukradkiem spoglądał na Sedricka ostrożnym wzrokiem. Przeczuwał, że będą z tego kłopoty.

____________________________________________________________________________

Dość długo czekaliście na rozdział, ponieważ znowu miałam szlaban na komputer. Pisanie po kawałkach na telefonie mnie męczyło, a dzisiaj usiadłam do komputera i napisałam większość w niecałą godzinkę. :)))
A po drugie, wchodzę na bloggera, a tu szok! 10 000 wyświetleń! Jesteście kochani ^^ 
Dziękuję, pozdrawiam i  życzę miłego poniedziałku :)) (jak to niedorzecznie brzmi :| )
Enjoy!
~Szczerbatkowa


11 komentarzy:

  1. Ja w domu dziś siedzę, bo chora jestem. Nie wiem czy się cieszyć czy smucić...
    A rozdział świetny!! Coś czuję, że Czkawka będzie miał rywala. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie martwi sprawa z pierśconkiem :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Historia naprawdę świetna, ale ja się zastanawiam kiedy wreszcie będą te oświadczyny. Nie wiem dlaczego ale uwielbiam takie momenty, wywołują one miły uśmiech na mojej twarzy, a nawet łzy wzruszenia. Teraz czekam na te nieszczęsne oświadczyny, ślub i potomka. Bardzo ciekawi mnie też co będzie z tą Nocną Furią. Ciekawi mnie płeć, no i czy da się ją oswoić oraz czy uda się przywrócić gatunek, który grozi wyginięciem. A tak na marginesie to twoje (i parę innych) opowiadanie inspiruje mnie do pisania własnej opowieści. Jak na razie piszę dopiero piąty rozdział, ale będzie on chyba najdłuższy. Pozdrawiam i życzę dobrych pomysłów oraz weny twórczej.
    Patrycja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że moje wypociny są dla Ciebie inspiracją^^
      Co do tych potomków, to w sumie chyba jeszcze trochę czasu mnie, nim się pojawią(nawet jeszcze nie mam ich w planach) :D
      Z wielką chęcią poczytam twego bloga :} Możesz dać linka tutaj, albo zakładce 'reklamy':3
      Pozdrawiam :))) ~

      Usuń
  4. Hej, hej :) Rozdział naprawdę świetny, wyczekany, ale warto było czekać, bo całkiem długi, a czytało się genialnie :) Przykro mi z powodu szlabanu. No i doskonale rozumiem problem z telefonem - smsy spoko, wiadomości, żaden problem, ale napisać coś sensownego, dłuższego to można zwariować. Sedrick... Mam podobne odczucia co Czkawka, mogą być z nim kłopoty, ale zobaczymy, co ciekawego wymyślisz :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy tylko mnie zaintrygowała zdechła mysz? ;o
    A więc... mimo wszystko to czasy zamierzchłe więc domy są dziurawe, a więc mysz mogła uciec przed opcjonalnym zagrożeniem np. smrodem(XDDD). No chyba że coś zjadła... np. podgryzła nieco kryształ i srebro z pierścionka i ded gotowy. ^-^ Czy właśnie to naprowadzi Czkawkę na to że powinien szukać pierścionka na podłodze?
    Z drugiej strony... gdzieś musiała zdechnąć ta mysz. ;-;

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej. Też wpadłam tu przypadkiem i zostałam na dłużej :-) Przeczytałam wszystkie rozdziały w jeden dzień. I nie, nie świadczy to źle tylko bardzo dobrze bo pochłaniam tylko te rzeczy ktore bardzo mi się podobają a w tej tematyce może znalazłam takich kilka blogów a Twój zdecydowanie do nich należy. Wyróżniasz się stylem pisania, na pewno wiesz że dobrze piszesz, chwalić Cię nie trzeba :-P Już cała reszta zrobiła to za mnie więc się dołączam. Wiem że komentarze bardzo pomagają w pisaniu, wiesz że ktoś w Ciebie wierzy, więc postaram się dołączyć do komentowania. Fajnie że dodałaś te momenty z Astrid i Czkawka których na początku było mniej. Osobiście się jaram tym i zawsze czekam na więcej :-D Trochę ta dziewczyna mi przypomina Heathere, ale jest bardzo fajnie przedstawiona. Ale mam ochotę ja pogryść za pierścionek. No i ta Nocna Furia, to musi być kobieta żeby były małe słodkie Szczerbatki ;> mnie to opowiadanie zachęciło do opracowania nad swoim i muszę je teraz dopracować bo mi się już mniej podoba :-P Także dołączam do grona czytelnikow i życzę weny o która bardzo ciężko teraz przed świętami :-):-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za tak ciepłe słowa ^^ To właśnie dzięki osobom takim jak Ty moje chęci do pisania są duuużo większe :D z chęcią poczytam Twojego bloga - możesz wysłać mi linka na mailu, lub dać do komentarza w reklamach ;)
    Pozdrawiam :3 ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaaaa i dopiero zobaczyłam te fajne gwiazdkiii <3 też chce takie, i muzyka wygląd super jest na komputerze. No już dodałam linka w reklamach, serdecznie zapraszam :) i zachęcam wszystkich do komentarzy bo mam ich mało :P

      Usuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz! :}