piątek, 31 października 2014

Rozdział dwudziesty - "Ostatnie ognisko"

Ogień wesoło buchał, a drewno cicho trzaskało, wzniecając w powietrze małe iskry. Księżyc schowany za zagajnikiem nie oświetlał placu, ale ognisko dawało przyjemny blask. Na tyle przyjemny, by chłód nie dawał się we znaki.
Wszyscy bawili się, śpiewali i wdychali zapach pieczonych ryb. Zabawa dopiero się rozpoczynała, a wikingowie zdążyli spożyć jedną trzecią piwa przygotowanego na ognisko.
Drobna dziewczyna siedziała na belce drewna, niecierpliwie wyczekując zakończenia fascynującej rozmowy reszty grupy. Co chwila łypała na nich okiem, wystukując palcam rytm na drewnie.
- Miris! - dziewczyna zadarła głowę na dźwięk głosu Valki - pozwolisz ze mną na chwilkę?
- Ja właśnie... - starała się wykręcić.
- To zajmie tylko minutkę, może dwie. - zapewniła kobieta, chwytając ją za rękę. Ta wstała niechętnie, prowadzona przez nią w stronę ustawionych ław.
- Przez cały dzień mnie to męczyło, jak wpadłaś na pomył upuszczenia krwi Szczerbatkowi? - spytała zaciekawiona, gdy usiadły już przy długim stole.
- Ach, więc o to chodzi - uśmiechnęła się Mirilla, wzdychając z ulgą w myślach. Spojrzała na Valkę, która utkwiła w niej z wyczekiwaniem źrenice.
- Jeśli pamiętasz,  opowiadałam wam moją historię... wszystkiego nauczyła mnie Szamanka. Wtedy myślałam, że mi się to nie przyda...
- A jednak, jakby nie patrzeć, uratowałaś  mu życie. - dokończyła kobieta z lekkim uśmiechem.
- Dokładnie. - odpowiedziała unosząc kąciki ust - właściwie z tą żywicą to ciekawa sprawa... nie wiem czy wiesz, ale ona naprawdę kiepsko działa na smoki. Tak mocno wpływa na ich układ odpornościowy, że to, co je leczy, zaczyna im szkodzić. I odwrotnie. Jest czymś w rodzaju 'rozstrajarki' smoczej gospodarki zdrowotnej. Wtedy organizm wariuje i dzieje się to, co dało się zauważyć u Szczerbatka. Żywica jest dość gęsta. Krew przepycha ją tam, gdzie najwięcej miejsca, czyli na plecach, tuż pod skórą. Tam żyły są szerokie, ale i bez żadnych zawijasów. Wtedy w odgałęzieniach gromadzi się żywica. By pozbyć się jej z organizmu, wystarczy naciąć skórę w odpowiednim mejscu na grzbiecie. Ot, cała filozofia. - uśmiechnęła się Mirilla na zakończenie swego małego wykładu, spoglądając na zdumioną Valkę  - Em... co jest? - spytała niepewnie po chwili dziewczyna, zauważając dziwny wyraz twarzy u kobiety.
- Nic, po prostu jestem pod wrażeniem twej ogromnej wiedzy. - roześmiała się lekko, powracając myślami na ziemię - spędziłam wśród smoków przeszło dwadzieścia lat, a wciąż nie wiem tylu rzeczy. Cóż, człowiek uczy się całe życie...
- Uszanowanie, moje drogie panie! - rzekł do nich wesoło Czkawka, który całkiem nagle, nie wiadomo skąd się pojawił. - można się dosiąść?
- Jasne. - Skinęła głową Mirilla, dyskretnie obserwując każdy ruch Astrid, która usiadła przy chłopaku.
- Jak się bawicie? - zagadnął on nader radośnie.
- Bywało lepiej... - Odparła Miris niby obojętnym tonem, jednak z uśmiechem na twarzy.
- Oprócz tego, że jest trochę zimno, to świetnie - uśmiechnęła się Valka, spoglądając na parę siedzącą na przeciwko.
- W takim razie korzystajcie, bo zapewne jest to ostatnie ognisko w tym roku... Zimno, mróz, wiatr. Wiecie, o co chodzi.
- Z pewnością... - wtrąciła się Astrid - ale zawsze pozostaje nam forteca. Sama osobiście wolę zabawy właśnie tam, przynajmniej nos i palce mi nie odmarzają..
- Ryby gotowe! Kto chce, niech ustawi się w kolejkę! - zakrzyknął Pyskacz spod ogniska, ściągając opieczone ryby z patyków. Przez sekundę zapanowała cisza, gdy po chwili wikingowie rzucili się ku Pyskaczowi niczym wygłodniałe owce.
- To idę. Przynieść komuś? - westchnął Czkawka, podnosząc się ze swego miejsca.
- Ja dziękuję, nie mam dziś apetytu - odmówiła uprzejmie Valka.
- I ja też. - dopowiedziała Miris.
- W porządku. - mruknął, spoglądając beznamiętnie na wymieszane ludzkie sylwetki. Szybko przepchał się przez tłum wraz z Astrid. Stanęli tuż obok Pyskacza, który na dzisiejsze ognisko na kikut założył trójzębną protezę, by móc łatwiej chwytać ryby.
- Jedna rybka dla wodza, druga dla jego dziewczyny... - mruknął niby obojętnie, spod krzaczastych brwi spoglądając na ich reakcję.
- Doprawdy, bardzo śmieszne - odpowiedział Czkawka, mrożąc go wzrokiem.
- No co, mówię tylko prawdę. - wzruszył ramionami z chytrym uśmiechem na twarzy - a teraz zjeżdżajcie mi stąd, robicie korek!
Pyskacz szybko podał im drewniane tacki, mamrocząc pod nosem i obrócił się obojętnie do tłumu wykrzykujących wikingów.
- No to smacznego.
Skonsumowali rybę szybciej, niż zdążyli skończyć rozmowę. Usiedli na skraju placu, niedaleko zagajnika. Obserwując z rozbawieniem nietrzeźwe grupy wikingów, nie mogli powstrzymać się od synchronicznych wybuchów śmiechem. Dzisiejsza zabawa była wyjątkowo głośna, wesoła i dynamiczna. Co chwilę ktoś się przewracał, upadały krzesła, stada wikingów śmiały się i krzyczały.  Słowem - rozpusta. To ostatnie ognisko w tym roku, niech korzystają!
- Co powiesz na romantyczny spacer po zagajniku, milady? - Czkawka wstał od stołu, wyciągając szarmancko rękę do dziewczyny.
- Jeśli nalegasz... - odpowiedziała, śmiejąc się delikatnie, chwytając jego dłoń. Zagłębili się kilka kroków w las, gdy chłopak gwałtownie zatrzymał się w miejscu. To teraz. Niech się dzieje co chce.
- Astrid... - Czkawka podniósł niepewnie wzrok na Astrid, sięgając ręką do kieszeni. Zagłębił palce w obszernej zakładce swej zbroi. Nie, to niemożliwe. Zawartość żołądka przekręciła mu się po ponownym przegrzebaniu kieszeni. Nie ma pierścionka!
Niewiele myśląc, chłopak szybko objął Astrid w talii i pocałował ją długo i zachłannie. By choć na chwilę ją oszołomić i zrzucić na drugi plan swoje przerażenie. A nuż Astrid zapomni jego spłoszonego spojrzenia i dramatycznych ruchów, które przed chwilą wykonał?
Oderwali się od siebie po kilku sekundach.
- Rób to częściej. - dziewczyna uśmiechnęła się do niego zabawnie, całkiem beztroskim tonem.
Chłopak lekko odetchnął  ulgą, siląc się na pokrzepiający uśmiech.
- To żaden problem - odpowiedział, uśmiechając się znacząco - idziemy dalej?
- Nie mam nic przeciwko.
Ruszyli wgłąb lasu, ale nie tak to miało wyglądać.
Gdzie podział się pierścionek?

________________________________________________________________________

No, udało mi się! 
Piąteczek, 23.22, jeszcze przed weekendem! :3
Już jutro postaram się zacząć pisać kolejny rozdział, ale kto mnie tam wie... wyjazd do rodziny na groby i tak dalej... Chyba każdy wie, o co chodzi. 
Z okazji 20 rozdziału (bo w sumie jest co świętować ... 20 to dobry wynik!) ... może takie pytanie do Was - 
Co się stało z pierścionkiem?
Piszcie wszystkie pomysły, jakie przyjdą Wam do głowy, nawet te najgłupsze. xD
(Pfy, pfy, też mi coś... pytanie)
No ale... nie mam pomysłu, co mogę zrobić z okazji 20 rozdziału.. :{
A może.. Wy macie jakieś propozycje? Coś wam narysuję/zrobię filmik/whatever? Piszcie, co Wam wpadnie do głowy. :}
Liczę na hiperilość komentarzy pod tym postem, wykażcie się kreatywnością, zapałem oraz dobrym sercem i chociaż pod 20 rozdziałem dajcie o sobie znać, że czytacie! XD :D

No, to było na tyle... miłego weekendu! :3
Enjoy!
~Szczerbatkowa


11 komentarzy:

  1. Pewnie miris ukradła albo szczerbatek dla zabawy schował :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To... Z okazji 20 rozdziału zrób zwiastun bloga! Takie posklejane scenki pasujące do twojej treści =D
    Pierścionek: (przygotuj się na najgłupszą wersję) Szedł sobie raz Czkawka, który przewrócił się przez kamyczek do przepaści (lel haha XD) i wtedy Szczerbatek go złapał tak gwałtownie, że z kieszeni wypadł mu pierścionek, który przeleciał przed nos szczerbatkowi. Ten go zjadł, myśląc, że to kawałek czerwonej ryby.
    Następnego dnia Szczerbuś źle się poczuł i zwymiotował całe śniadanie na łóżko Czkawki, wraz z pierścionkiem. Pyskacz zaniepokojony zachowaniem Szczer. wtargnął do pokoju Czkawki i zebrał zwrócone śniadanie i wyrzucił - wraz z pierścionkiem.
    Kiedy on jest już w koszu, (pierścionek) przylatuje pewien Straszliwiec i tak mu się podoba, że bierze pierścionek i zanosi do Szamanki.
    TA DAM!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty, dobre. XDD
      JESTEŚ GENIUSZEM!

      A ja mam inny pomysł... Czkawce, ubierając się(XDD) z kieszeni wypadł ten pierścionek na podłogę. Wychodząc zapomniał zamknąć domu. Potem wpada jak tornado Soczysmark. Nieco zdziwiony tym że drzwi były otwarte, a Czkawi nie było... postanowił się nieco rozgościć i na niego poczekać. Chodząc w tą i w kółko do jego podeszwy(a raczej czegoś kleistego na jego podeszwie) przyczepił się pierścionek. Znudzony czekaniem opuścił jego dom. Następnie na ognisku, jak już Czkawka i Astrid sobie poszli, wskoczył na stół i zaczął tańczyć. Pierścionek się odkleił od buta lądując tuż przed nosem Miris na krawędzi stołu. Ona zaintrygowana tym zjawiskiem odruchowo go zabrała i schowała.
      XD

      Usuń
    2. Wiesz co? Ten pomysł jest sensowny i zastanawiam się, czy nie użyć go w rozdziale. :D

      Usuń
    3. No! CD napisała fajnie xD
      Moje byłoby zbyt fazowe. XDD

      Usuń
  3. Pomyślałam sobie jeszcze, że w filmiku lub pisemnie odpowiem na wasze pytania odnośnie mnie, bloga, które mi zadacie... ale do was należy wybór : D
    Ps. Sombraśna - rozwaliłaś mie xd

    OdpowiedzUsuń
  4. heeeemmmmmm... gdzieś mu upadł i możeeeee... później znajdzie go Astrid lub Miris xD

    Gallo Konio Anonim

    OdpowiedzUsuń
  5. Sombra zarówno jak i rozdział, powaliła mnie na kolana xD Składam pokłony pod twą wielkością w pisaniu Misia <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech Pyskacz go znajdzie i podroczy sie troche z Czkawką i pozniej mu go da xD

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz! :}