niedziela, 19 października 2014

Rozdział osiemnasty - "Smocze perypetie zdrowotne"

Valka gładziła Szczerbatka po chropowatej skórze, a ten przymykając powieki machał ogonem. Kobieta niespokojnie spojrzała na jego skrzydła, które sprawiały wrażenie coraz bardziej sztywnych.
Świeczki pomału się wypalały, ale w pomieszczeniu nadal panował ciepły blask, w przeciwieństwie do nastroju na zewnątrz, gdzie wiatr dmuchał w cztery strony świata, a blask księżyca ledwo przenikał mrok.
Najpierw coś zastukało, potem skrzypnęło i drzwi się otworzyły. Do kuchni wszedł Czkawka, przynosząc za sobą podmuch mroźnego powietrza.
- Zamknij drzwi. – rzuciła do niego matka, nawet nie patrząc w jego stronę.
- Gdzie wszyscy? Rozeszli się do domów? – spytał chłopak, ściągając z siebie grube futro i buty.
- Mirilla poszła do siebie,  Smark, Śledzik i reszta poszli do fortecy, znów urządzają zabawę. – odpowiedziała nieobecnym tonem.
Chłopak odrzucił ubranie na komodę stojącą tuż przy drzwiach i uważnie przyglądnął się Valce, która oparta o smoka siedziała na dywaniku pod kominkiem.
- Co się stało? – spytał lekko zdezorientowany, zauważając zatroskany wyraz twarzy mamy.
- Nie wiem. – odpowiedziała całkiem zgodnie z prawdą Valka, która nie miała zielonego pojęcia, co może dolegać smokowi – Szczerbatek jest ospały, wciąż macha ogonem… na dodatek jego skrzydła są jakoś dziwnie zesztywniałe, źrenice lekko zwężone… nie wiem co mu może być. Naprawdę nie mam pojęcia. – powiedziała podłamanym głosem, spoglądając na zamglone oczy smoka.
- Hej… - Czkawka przykucnął naprzeciwko Szczerbatka i ujął jego głowę w dłonie – kolego, co jest?
Smok odpowiedział mu żałosnym dźwiękiem, który przypominał bardziej muczenie krowy, niż smoczy pomruk.  Jednak samym wyrazem pyska dawał do zrozumienia, że nie czuje się dobrze.  Przymknął powieki, opierając głowę o ścianę.
- Nie jest z nim dobrze. – mruknął Czkawka, badawczo przyglądając się jego oczom. -  a te skrzydła?
Chłopak przesunął się na kolanach dotykając lewego skrzydła smoka.
Skóra była sztywna i poszarzała, a same skrzydła jakby skrępowane.
Czkawka podniósł brwi na znak, że również nie ma pojęcia, co może być przyczyną tak fatalnego stanu Szczerbatka. Spojrzał na matkę wyczekującym spojrzeniem.
- Od kiedy już to ma? - spytał, podnosząc się z klęczek.
- Gdy wszyscy poszli do siebie, zauważyłam, że kiepsko wygląda. Może wcześniej już to miał, Czkawka, ja na prawdę nie wiem! - Valka rzuciła mu zrezygnowane spojrzenie, załamując ręce. Obydwoje jeszcze raz popatrzyli na smoka, ciężko oddychał, z przymkniętymi oczami.
Nie wyglądało to dobrze.

***

Astrid obróciła się na drugi bok, wciąż odtwarzając sobie w myślach zdarzenia z dnia dzisiejszego. Nie mogła siebie do końca przekonać, że wszystko się zakończyło w tak niemalże wymarzony dla niej sposób. Mimo, że przeżyła ostatnio ciężkie dni, odrzuciła je teraz w najdalszy zakątek swego umysłu i uśmiechnęła się do sufitu na wspomnienie cudownego wieczoru, który zatarł wszystkie nieporozumienia między nią a Czkawką. 
Gdy jej policzki już wyschły, ocierane kilkakrotnie przez niego, udali się na długi spacer. Taki, jak każda dziewczyna może sobie wymarzyć. Szli wolno, po klifach, w zaroślach, w świetle księżyca. I dużo rozmawiali. Jakby odrabiając cały stracony czas.
Tak, Astrid w końcu mogła zasnąć spokojnie.

***

Był piękny, jesienny poranek. Straszliwce straszliwe jeszcze spały na dachu, a Czkawka siedział przy stole, wciąż grzebiąc widelcem w zimnej jajecznicy. Biało żółta papka już od kilku minut zniechęcała go swoim wyglądem, jednocześnie zmuszając do zakończenia śniadania. 
Chłopak poderwał się znad stołu, zasuwając krzesło. Nie chcąc budzić swego smoka, wymknął się szybko z mieszkania, zmierzając w północną część wioski.
Po krótkim spacerku w przyjemnym słońcu, stanął przed ciężkimi, dębowymi drzwiami. Pora była wczesna, więc zdecydował się zapukać trochę ciszej.
Rozległo się ciche człapanie po skrzypiącej podłodze i zza uchylonych drzwi wyłoniła się zaspana twarz Mirilli. 
- Czkawka? - na widok niespodziewanego gościa dziewczyna uniosła brwi.
- Jak się czujesz? - spytał odruchowo
- Dziękuję, już lepiej. Męczy mnie trochę katar, ale Astrid dała mi nieco ziół. - odpowiedziała z serdecznym uśmiechem na twarzy.
- Astrid? - Bąknął Czkawka, nie kryjąc swego zdziwienia. Od kiedy jego wybranka stała się taka pomocna dla rywalki?
- Cóż w tym dziwnego? - Miris zmarszczyła czoło, siląc się na zdumiony ton.  - może wejdziesz do środka? Trochę tu zimno. 
- Dobry pomysł. - mruknął chłopak, przechodząc szybko przez próg. - No więc, jest pewna sprawa.. - zaczął , siadając na krześle tuż przy kominku.
- Słucham. 
- Wczoraj wieczorem Szczerbatek marnie wyglądał. Był jakiś ospały, ogłuszony. Na domiar złego miał zesztywniałe skrzydła, a skóra w nich rozpięta szara po brzegach. Pomyślałem, że skoro ani ja ani mama nie wiemy co mu jest, może ty na coś wpadniesz. - Czkawka spojrzał na nią wyczekująco, a ona uważnie przetwarzając opis stanu smoka, zmarszczyła brwi. 
- Poszarzałe skrzydła, tak? - mruknęła sama do siebie i jakby doznała olśnienia - dawaliście mu jakieś owoce lub inne rośliny?
- Rośliny... - Czkawka zaczął gorączkowo przekopywać swe myśli w poszukiwaniu choć jednej wzmianki o Szczerbatku zajadającym się chwastami  - wydaje mi się, że nie, nie... 
- Zatem może pójdziemy do twojego domu i tam dokładnie go obejrzę? - zaproponowała unosząc się z krzesła. 
- Możemy i tak. - przytaknął niemrawo.
- Ale mimo wszystko wydaje mi się, że jeśli twojej mamie nie udało się zdiagnozować problemu, mi też się nie uda. Nie łódź się... - Miris zaśmiała się lekko, próbując go choć trochę pocieszyć - nie martw się, na pewno jest z nim lepiej niż na to wygląda... 
- Mam nadzieję. - westchnął, krzywiąc usta w czymś, co miało być uśmiechem. 
Coś huknęło na dworze. Jakaś sylwetka zamajaczyła w oknie, gdy drzwi zaskrzypiały.
- Czkawka! - w progu stanęła Astrid z przestraszonym wyrazem twarzy. - chodźcie szybko!
- Co się stało? - spytał chłopak, lekko ogłupiony nagłym zwrotem sytuacji.
- Szczerbatek. Nie jest z nim dobrze. - odpowiedziała pośpiesznie, chwytając go mocno za rękę i ciągnąc na zewnątrz. 

_____________________________________________________________________________

Hot osiemnaście, świętujmy ^^

Nie gryźć! :<
Przepraszam, że znowu tak długo czekaliście na rozdział. Ale nawał nauki i wybrakowane pokłady weny utrudniały tylko pisanie. Wybaczycie, prawda?
Wredna ze mnie jędza, że zakończyłam w takim momencie C:<
Ale nie martwcie się, mam w pełni opracowany plan, który powinnam zrealizować w ciągu kilku dni.
Ale ja zawsze tak gadam, a potem trzeba dwa tygodnie czekać....
Tym razem daję Wam moje smocze słowo, iż nie będziecie długo czekać na dziewiętnastkę. ;) Choćby nie wiem co, apokalipsa/sprawdzian/whatever, napiszę jak najszybciej. 
Jutro poniedziałek, niee :<

Enjoy!
~Szczerbata






6 komentarzy:

  1. Ależ ja jestem uprzedzona do tej miris xd jak do niej poszedł to mnie irytacj zlapala :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, cóż.. nie każdy musi ją lubić. O to chodziło, by była taką podejrzaną sztuką, ale może niekoniecznie złą jędzą... XD

      Usuń
    2. Mila22 (nie znacie mnie xD )
      No mnie też i zastanawiałam się co on od niej k***e chce?!

      Usuń
  2. Hot, hot osiemnastka, pisz dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. A tam zła 1 zła nędza więcej czy mniej... niech se nią będzie! My jej nie zmusza oszukiwać xD ��

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz! :}