Czkawka obudził się późnym porankiem. Gdy tylko dobiegły do niego lekko stłumione głosy z kuchni, usiadł na łóżko z przymkniętymi oczami, przy okazji zrzucając kołdrę na podłogę. Był jeszcze na tyle niewybudzony z letargu, że nie zastanawiał się, dlaczego słyszy rozmowy. Mimo tego, że mieszkał tylko z mamą, nie wywołało to u niego zbędnego zdziwienia. Przeciągając się mocno wstał i podszedł wolnym krokiem do okna. Gdy tylko odsłonił ciężkie zasłony, jego oczy natychmiast zaznały szoku, spoglądając na białą, okrywającą malownicze pagórki i skały pierzynę.
- Śnieg! - ucieszył się na głos, dostrzegając na niebie srebrzyste wirujące płatki. To oznaczało, że zima już na dobre zagościła na Berk i przez kolejne kilka miesięcy będzie obsypywała wyspę białym puchem, skuwała przystanie, jeziorka, rzeki i kałuże lodem oraz trzymała mrozem ludzi w ciepłych domach.
Chłopak szybko ubrał się zbiegł na dół. W kuchni poraz drugi doznał zaskoczenia. Przy stole, na przeciwko Valki siedział siwobrody mężczyzna, którego już wczoraj Czkawka zdążył poznać. Gdy tylko uniósł wzrok, uśmiechnął się życzliwie do chłopaka.
- Dzień dobry, Czkawka - powiedział ciepło, przerywając na chwilkę rozmowę z kobietą - usiądziesz z nami?
Z grzeczności wypadałoby powiedzieć 'tak', ale chłopak nie dostrzegł niczego ciekawego w perspektywie wysłuchiwania rozmów innego pokolenia. Odwzajemnił się tylko uśmiechem.
- Dzięki, ale właśnie planowałem rozruszać trochę Szczerbatka - odpowiedział lekkim, pzyjaznym tonem - zresztą, nie będę przeszkadzać. Po tych dwudziestu latach macie zapewne sobie wiele do powiedzenia - Czkawka z życzliwością spojrzał na wesołe oczy matki i po chwili spytał ją z całkiem innego gatunku - Astrid była rano po książkę?
- Była, na szczęście już nie spałam. Dlaczego ją tak wcześnie wyrwali? - odpowiedziała z nutką zdziwienia w głosie.
- Oprócz niej ma być jeszcze kilkoro klientów, szybko to pewnie nie zleci. Mam szczerą nadzieję, że przejdzie - rzekł wiernym tonem.
- Czytałeś ją chociaż? - Valka spojrzała na niego z iskierką ironii i rozbawienia.
- Gdy rysowałem, kilka linijek mi się przewinęło - odparł niby obojętnie.
- I...?
- No, całkiem całkiem.
- Śnieg! - ucieszył się na głos, dostrzegając na niebie srebrzyste wirujące płatki. To oznaczało, że zima już na dobre zagościła na Berk i przez kolejne kilka miesięcy będzie obsypywała wyspę białym puchem, skuwała przystanie, jeziorka, rzeki i kałuże lodem oraz trzymała mrozem ludzi w ciepłych domach.
Chłopak szybko ubrał się zbiegł na dół. W kuchni poraz drugi doznał zaskoczenia. Przy stole, na przeciwko Valki siedział siwobrody mężczyzna, którego już wczoraj Czkawka zdążył poznać. Gdy tylko uniósł wzrok, uśmiechnął się życzliwie do chłopaka.
- Dzień dobry, Czkawka - powiedział ciepło, przerywając na chwilkę rozmowę z kobietą - usiądziesz z nami?
Z grzeczności wypadałoby powiedzieć 'tak', ale chłopak nie dostrzegł niczego ciekawego w perspektywie wysłuchiwania rozmów innego pokolenia. Odwzajemnił się tylko uśmiechem.
- Dzięki, ale właśnie planowałem rozruszać trochę Szczerbatka - odpowiedział lekkim, pzyjaznym tonem - zresztą, nie będę przeszkadzać. Po tych dwudziestu latach macie zapewne sobie wiele do powiedzenia - Czkawka z życzliwością spojrzał na wesołe oczy matki i po chwili spytał ją z całkiem innego gatunku - Astrid była rano po książkę?
- Była, na szczęście już nie spałam. Dlaczego ją tak wcześnie wyrwali? - odpowiedziała z nutką zdziwienia w głosie.
- Oprócz niej ma być jeszcze kilkoro klientów, szybko to pewnie nie zleci. Mam szczerą nadzieję, że przejdzie - rzekł wiernym tonem.
- Czytałeś ją chociaż? - Valka spojrzała na niego z iskierką ironii i rozbawienia.
- Gdy rysowałem, kilka linijek mi się przewinęło - odparł niby obojętnie.
- I...?
- No, całkiem całkiem.
Matka uniosła jedną brew, jak to miała w zwyczaju.
- Rano zdołałam przeczytać niecałe dwa rozdziały. Astrid ma niesamowity dryg do pisania. Jestem pewna, że pakt zatwierdzi tę księgę - rzekła kobieta z entuzjazmem.
- A moje rysunki? - chłopak upomniał się jak małe dziecko, spoglądając na nią z krzywą miną.
- Czkawka, jesteś okropny! - zaśmiała się lekko, czochrając mu brązową czuprynę - Przecież wiesz, że mam słabość do twoich dzieł, nie muszę ci o tym mówić!
- Dobrych słów nigdy za wiele - piwiedział z iskierką rozbawienia w głosie - to ja się zmywam.
- A śniadanie? - zawołała za nim matka, gdy ten już zdążył podejść do drzwi.
- Jak wrócę. Nie jestem głodny. - uśmiechnął się do matki, a następnie skierował w stronę granatowej masy leżącej pod kominkiem - Chodź Szczerbek - Smok podskoczył i wstał szybko ze swego legowiska z wymalowanym zadowoleniem na pysku. Razem ze swym właścicielem wydreptali na dwór, od progu wstępując na biały, skrzypiący pod nogami puch.
- Kto by pomyślał, że w nocy tyle napada! - rzekł chłopak, z fascynacją przypatrując się spadającym płatkom. Spuścił wzrok na smoka - Wycieczka w taką pogodę to nie najgorszy pomysł, co Mordko?
Szczerbatek popatrzył na niego żółtymi, wesołymi ślepiami i ukazując swe różowe dziąsła, zamruczał w wyrazie aprobaty.
- Rano zdołałam przeczytać niecałe dwa rozdziały. Astrid ma niesamowity dryg do pisania. Jestem pewna, że pakt zatwierdzi tę księgę - rzekła kobieta z entuzjazmem.
- A moje rysunki? - chłopak upomniał się jak małe dziecko, spoglądając na nią z krzywą miną.
- Czkawka, jesteś okropny! - zaśmiała się lekko, czochrając mu brązową czuprynę - Przecież wiesz, że mam słabość do twoich dzieł, nie muszę ci o tym mówić!
- Dobrych słów nigdy za wiele - piwiedział z iskierką rozbawienia w głosie - to ja się zmywam.
- A śniadanie? - zawołała za nim matka, gdy ten już zdążył podejść do drzwi.
- Jak wrócę. Nie jestem głodny. - uśmiechnął się do matki, a następnie skierował w stronę granatowej masy leżącej pod kominkiem - Chodź Szczerbek - Smok podskoczył i wstał szybko ze swego legowiska z wymalowanym zadowoleniem na pysku. Razem ze swym właścicielem wydreptali na dwór, od progu wstępując na biały, skrzypiący pod nogami puch.
- Kto by pomyślał, że w nocy tyle napada! - rzekł chłopak, z fascynacją przypatrując się spadającym płatkom. Spuścił wzrok na smoka - Wycieczka w taką pogodę to nie najgorszy pomysł, co Mordko?
Szczerbatek popatrzył na niego żółtymi, wesołymi ślepiami i ukazując swe różowe dziąsła, zamruczał w wyrazie aprobaty.
***
Przez resztę poranka i popołudnia padał gęsty śnieg. Dopiero gdy Czkawka doleciał z powrotem do granic Berk, wraz ze z zachodem słońca wyspę opuściła śnieżyca i spokojnie można było wyruszyć do fortecy na kolację. Tym razem wśród zebranych byli goście z Rammardu, co skłoniło tubylców do taktowniejszego niż zwykle zachowania. Obyło się bez bójek i latających przedmiotów w powietrzu, natomiast od szczodrości w częstowaniu gości piwem mieszkańcy Berk nie stronili.
Czkawka wolał spędzić ten czas w domu. Czasami miał już dość wszystkiego i nachodziła go tylko ochota na ciągłe patrzenie się w przestrzeń i głębokie rozmyślanie, względnie szczerbatkowe szkice. Chyba tylko w takich chwilach odnosił wrażenie, że do niczego się nie nadaje. To był jeden z tych wieczorów, które należało przeznaczyć na użalanie się nad sobą, nad swymi słowami i błędami.
Teraz tematem przewodnim jego rozmyślań, był nie nie kto inny, jak blond włosa przedstawicielka płci pięknej o imieniu Astrid.
Czkawka zastanawiał się nad rzeczami, które całkiem nie miały w tym momencie znaczenia. Co ona robi? Czy już wraca? Je uroczystą kolację przy okrągłym stole? Może używa swych wdzięków na tamtejszych młodzieńcach?
Te pytania były pozbawione jakiegokolwiek sensu, ale mimo tego zajmowały znaczną część umysłu Czkawki. Właśnie w takich chwilach uświadamiał sobie, że nie mógłby żyć bez Astrid i to, jak bardzo mu na niej zależy.
- Czkawka, chodź na kolację! - nic nie mogło mu bardziej brutalnie przerwać głębokich rozmyślań, niż krzyk matki z dołu.
Chłopak nie zastanawiając się zbytnio zwlekł się z łóżka i zszedł do kuchni, z miną skrzywdzonego przez życie człowieka. Valka na szczęście stała przodem do blatu, więc na razie oszczędziła synowi pytań z gatunku 'Co się stało?'
Czkawka usiadł przy stole, podpierając się łokciami o kant drewna.
Kobieta szybko położyła przed nim parującą, smakowicie pachnącą rybę. Chłopak musiał być naprawdę zdołowany, jeśli nawet to nie pobudzało go do optymistycznych myśli.
Matka usiadła naprzeciwko niego i szybko zabrała się za obkrajanie apetycznej ryby. Dopiero po chwili dziwnej ciszy i braku reakcji ze strony syna podniosła na niego wzrok. Matczyne intuicja od razu podpowiedziała jej, że coś jest nie tak.
- Co jest, Czkawka? - spytała z lekkim zmartwieniem w głosie, rybę odstawiając na drugi plan.
Ten podniósł na nią spojrzenie wyrażające udrękę, której zapewne nie zdołałby opisać w żadnych słowach.
- Nic. - odpowiedział ze świadomością, że brzmi to zbyt absurdalnie, by Valka dała za wygraną.
- Przecież widzę - zaglądnęła mu w zielone oczy - o co chodzi?
- Miałaś kiedyś tak, że myślałaś o sobie, że jesteś do niczego? - odpowiedział załamanym głosem, pozbywając się jednej dziesiątej ciężaru swych zmartwień.
- Och, ileż to razy! - machnęła ręką w powietrzu - w twoim wieku, gdy jeszcze mieszkałam na Berk, wciąż obwiniałam siebie za to, że jestem inna. Nie zabijałam smoków, przeszkadzałam innym w robieniu tego. Miałam okropny dylemat co wybrać - czy z tym walczyć, czy dać za wygraną i przyglądać się, jak każdego miesiąca z rąk moich przyjaciół ginie tysiące smoków. - westchnęła i dodała po chwili z lekkim uśmiechem - Na szczęście i nie, Chmuroskok mnie wyręczył.
Czkawka bardzo lubił, gdy jego matka się uśmiechała. Zmarszczki na jej twarzy układały się w taki sposób, że tylko dodawały jej uroku i dobrego, życzliwego wyrazu.
- Widzisz, mój problem polega na tym, że wszystko znów się zaczyna mącić. Wczoraj wymieniłem kolejnych kilka chłodnych zdań z Astrid. Wszystko przez ten głupi pierścionek - Chłopak zawiesił głowę na dłoniach i westchnął, powstrzymując emocje w duchu.
- Nadal go nie znalazłeś? - spytała Valka zatroskanym tonem.
- Nie, chociaż szukałem go wszędzie... - odparł załamany.
- Powiedziałeś jej to?
- I w tym właśnie cała zabawa, że nie. Powinienem? - chłopak podniósł wątpliwe spojrzenie na matkę.
- Wydaje mi się, że powinna znać prawdę. Uniknąłbyś tych wszystkich kłótni. - powiedziała z nutką życzliwości w głosie.
- To na pewno... - mruknął - męczą mnie te idiotyczne sprzeczki, wiesz?
- Wiem.
Valka spojrzała na niego z troską.
- Umówmy się tak. Gdy tylko Astrid wróci, opowiesz jej o wszystkim - rzekła krzepiącym tonem.
Czkawka przewrócił teatralnie oczami, ale w duchu czuł się o wiele lepiej niż przed rozmową.Wiedział, że matka wesprze go w sprawie, ale nie oczekiwał takiej poprawy swego nastroju i nastawienia do życia. Spojrzał na nią z wdzięcznością i energicznie nabił pachnącą rybę na widelec.
___________________________________________________________________________
Czkawka usiadł przy stole, podpierając się łokciami o kant drewna.
Kobieta szybko położyła przed nim parującą, smakowicie pachnącą rybę. Chłopak musiał być naprawdę zdołowany, jeśli nawet to nie pobudzało go do optymistycznych myśli.
Matka usiadła naprzeciwko niego i szybko zabrała się za obkrajanie apetycznej ryby. Dopiero po chwili dziwnej ciszy i braku reakcji ze strony syna podniosła na niego wzrok. Matczyne intuicja od razu podpowiedziała jej, że coś jest nie tak.
- Co jest, Czkawka? - spytała z lekkim zmartwieniem w głosie, rybę odstawiając na drugi plan.
Ten podniósł na nią spojrzenie wyrażające udrękę, której zapewne nie zdołałby opisać w żadnych słowach.
- Nic. - odpowiedział ze świadomością, że brzmi to zbyt absurdalnie, by Valka dała za wygraną.
- Przecież widzę - zaglądnęła mu w zielone oczy - o co chodzi?
- Miałaś kiedyś tak, że myślałaś o sobie, że jesteś do niczego? - odpowiedział załamanym głosem, pozbywając się jednej dziesiątej ciężaru swych zmartwień.
- Och, ileż to razy! - machnęła ręką w powietrzu - w twoim wieku, gdy jeszcze mieszkałam na Berk, wciąż obwiniałam siebie za to, że jestem inna. Nie zabijałam smoków, przeszkadzałam innym w robieniu tego. Miałam okropny dylemat co wybrać - czy z tym walczyć, czy dać za wygraną i przyglądać się, jak każdego miesiąca z rąk moich przyjaciół ginie tysiące smoków. - westchnęła i dodała po chwili z lekkim uśmiechem - Na szczęście i nie, Chmuroskok mnie wyręczył.
Czkawka bardzo lubił, gdy jego matka się uśmiechała. Zmarszczki na jej twarzy układały się w taki sposób, że tylko dodawały jej uroku i dobrego, życzliwego wyrazu.
- Widzisz, mój problem polega na tym, że wszystko znów się zaczyna mącić. Wczoraj wymieniłem kolejnych kilka chłodnych zdań z Astrid. Wszystko przez ten głupi pierścionek - Chłopak zawiesił głowę na dłoniach i westchnął, powstrzymując emocje w duchu.
- Nadal go nie znalazłeś? - spytała Valka zatroskanym tonem.
- Nie, chociaż szukałem go wszędzie... - odparł załamany.
- Powiedziałeś jej to?
- I w tym właśnie cała zabawa, że nie. Powinienem? - chłopak podniósł wątpliwe spojrzenie na matkę.
- Wydaje mi się, że powinna znać prawdę. Uniknąłbyś tych wszystkich kłótni. - powiedziała z nutką życzliwości w głosie.
- To na pewno... - mruknął - męczą mnie te idiotyczne sprzeczki, wiesz?
- Wiem.
Valka spojrzała na niego z troską.
- Umówmy się tak. Gdy tylko Astrid wróci, opowiesz jej o wszystkim - rzekła krzepiącym tonem.
Czkawka przewrócił teatralnie oczami, ale w duchu czuł się o wiele lepiej niż przed rozmową.Wiedział, że matka wesprze go w sprawie, ale nie oczekiwał takiej poprawy swego nastroju i nastawienia do życia. Spojrzał na nią z wdzięcznością i energicznie nabił pachnącą rybę na widelec.
___________________________________________________________________________
Z okazji moich jutrzejszych urodzinek postanowiłam obdarzyć Was rozdziałem już dziś ^^
Nie jest szczególnie nadzwyczajny, bo w skupiłam się głównie na Valce i Czkawce, co dla fanów hiccstrid (których łącznie ze mną jest dużo ♡) nie jest rzeczą atrakcyjną. Tak czy owak, jest chyba całkiem w miarę :>
Pozdrowionka! ^^
PS. Głupi tytuł.. znowu ;-;
Enjoy! :))
~Szczerbatkowa #hot14
Jak zawsze świetny rozdział :) .Najlepszego z okazji urodzinek !
OdpowiedzUsuńSuperowy
OdpowiedzUsuńWSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE :*
Zdrówka, szczęścia, pomyślności, mnóstwo uśmiechu i słońca na co dzień, miłości, przyjaźni, wesołości i przede wszystkim - spełnienia marzeń, nawet tych najskrytszych i najcichszych :) Wszystkiego dobrego z okazji urodzin!
OdpowiedzUsuńŚnieg w Berk... Och, a u nas wszystko, co napadało w piątek już dawno się roztopiło. Trochę szkoda :c Haha, Czkawka jak każdy lubi być chwalony i wielbiony. Ale ma chłopak dryg do rysowania, zgadzam się z Valką. A niech go chwalą, na zdrowie! Och.... Mama wie najlepiej, mama pocieszy, mama da złotą radę <3 Naprawdę super scena, taka matczyna i ciepła. Nie ma lepszej rady od rady mamy, wiadomo.
Rozdział świetny! Jeszcze raz wszystkiego dobrego!
Najlepszego - w szczególności mnóstwo weny - Ci życzę, z okazji Twoich urodzin. <3
OdpowiedzUsuńJuż dawno obserwowałam twojego bloga i jest on naprawde nadzwyczajny. Wspaniałe dialogi, opisy i wiele innych.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka i wszystkiego naj.
/by Night
Zdrówka, weny, szczęścia z okazji wczorajszych urodzin. ;3
OdpowiedzUsuńSpóźnione życzenia, bo nie było mnie w domu.
Brak słów <3 POPROSTU KOCHAM TWOJE OPKO! Wszystkiego najlepszego ( spóźnione życzenia ale mówi się trudno :) )
OdpowiedzUsuńcudo! Mam prośbę, czy możesz podać mi tytuł pierwszej pisoenki z playlisty, szukałam prawie wszędzie i nie mogę go znaleźć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Weronika :)
Generalnie utwór wzięłam stąd ---> https://www.youtube.com/watch?v=A8-Ty6R-8ms&index=22&list=PLYWB5KCpKJVfsnWRt6wKXB9I-nA1Qf6H1
UsuńNutka zaczyna się dokładnie od 1:27, więc ja sprytnie ściągnęłam sobie filmik, obcięłam i ponownie dałam na YT ------> https://www.youtube.com/watch?v=cIjgpKRE3aU
Troszkę przekombinowane, ale strasznie mi się ten kawałek podobał... taki śliczny i wzruszający :)))
Pozdrowionka!~
Dzięi wielkie, już sobię ściągam :)
Usuń