sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział trzeci - "Mirilla vel Miris"

Mała szalupa powoli zbliżała się do Berk. Ominęła pobliskie skały i obiła się o kamienisty brzeg.
Mirilla wyskoczyła z łodzi i wzięła głęboki wdech. Musiała przyznać, że widziała tę wyspę po raz pierwszy i już teraz wywarła na niej dobre wrażenie.
Przeszła kilka kroków pod górkę. Było już ciemno, więc miała szczerą nadzieję, że jej przybycie będzie miało minimalną ilość świadków. Rozczochrała lekko włosy dla lepszego efektu strudzonej ciężką podróżą biedaczki i stanęła pośrodku pierwszego skrzyżowania uliczek.
Zanim się obejrzała, ktoś mocno chwycił ją za ramię. Uścisk skłonił ją do szybkiego zwrotu. Z ciemności wyłoniła się dość przyjazna, ale z wyraźnymi rysami twarz.
- A panienka to skąd? - wychrypiał mężczyzna ostrożnym tonem.
- Ja... ja jestem tu całkiem przypadkiem. - zająknęła się Mirilla.
- W takim razie pozwolisz, że zaprowadzę Cię do wodza. - wiking lekko się skłonił , pokazując gestem ręki, by dziewczyna podążała za nim.
Ależ oni tu uprzejmi.
Szli w milczeniu przez zaciemnione uliczki nie więcej niż chwilkę. Mężczyzna skręcił do małego domu. Zapukał i uchylił przed nią drzwi. Dziewczyna weszła do środka. Wyglądało to przedsionek małej izby.
To tutaj mieszka ten wielki wódz?
Mirilla prychnęła pod nosem, gdy zza roku wyłonił się młody, całkiem przystojny (i to jeszcze jak!) chłopak.
Słyszała o nim wiele od samego Morguna, ale całkowicie inaczej wyobrażała sobie potężnego pana smoków. Jej błękitne oczy uważnie go obserwowały.
Wódz podniósł lekko brwi, oczekując wyjaśnień od wikinga.
- Ta dziewczyna twierdzi, że znalazła się tu przypadkiem. Nie jest stąd. - mruknął.
Mirilla skuliła się lekko.
Chłopak kiwnął głową, dając znak wikingowi, by odszedł. Podszedł do dziewczyny.
- Jestem Czkawka. - uśmiechnął się lekko - może opowiesz mi, co cię tu sprowadza?
Dziewczyna skinęła, oplatając się rękami na znak, że jest jej zimno.
Weszli do kuchni. Było tu naprawdę przytulnie, mnóstwo świec dawało przyjazne światło, które ożywiało całe pomieszczenie. Wszystko tu pasowało, gdyby nie blondynka siedząca przy stole. Mirilla zignorowała ten fakt i usiadła na krzesełku wskazanym przez wodza.
- Jestem Mirilla... ale wolę, jak się mówi na mnie Miris. - zaczęła cienkim głosem, wzdrygając się. - co to za wyspa?
Udawanie nic nie wiedzącego, biednego rozbitka z trudną przeszłością szło jej całkiem dobrze.
- To Berk. - odparł Czkawka - jest ci zimno?
- O, tak... nawet bardzo. - rzekła i skuliła się jeszcze bardziej.
Chłopak podał jej miękki koc i spojrzał na nią z wyczekiwaniem.
- Tysiące mil stąd, w północnej Osmanii trwa potworna wojna. A ja pochodzę właśnie stamtąd. Straciłam wszystko... dom, rodzinę, przyjaciół... nic mi już nie zostało. Więc wsiadłam w łódź i uciekłam z tego piekła. Płynęłam kilka tygodni, no i dziś właśnie przybiłam do waszego brzegu. - dziewczyna podniosła wzrok z podłogi na Czkawkę - jeśli jestem jakimś problemem, już sobie idę.
Od początku planu, Mirilla miała wzbudzać współczucie i litość. Wszystko na razie szło jak po maśle.
- Nie, wręcz przeciwnie. Jeśli chcesz, ugościmy cię tu. - chłopak uśmiechnął się - możesz zostać na ile tylko chcesz.
- Naprawdę? - dziewczyna wysiliła się na słaby uśmiech - dziękuję...
Miała wrażenie, że ktoś cały czas ją obserwuje. Dyskretnie rzuciła wzrokiem na blondynkę, która cały czas mierzyła ich spojrzeniem. Czkawka widocznie to zauważył.
- To jest Astrid. - rzekł, spoglądając na swą towarzyszkę, gdy ta wstała od stołu.
- Miło mi. - dziewczyna podała Mirilli rękę z szerokim uśmiechem na twarzy - zostaniesz tu chyba na dłużej, co?
- Tak myślę. - odparła Miris, lustrując ją wzrokiem.
Nastała chwila niezręcznego milczenia, które przerwał Czkawka.
- Jest już dość późno, więc jutro znajdziemy ci jakąś izbę. Dzisiaj przenocujesz tutaj, pod kominkiem. Zjadłabyś coś?
Mirilla kiwnęła lekko głową, owijając się mocniej kocem.
Zjedli kolację, porozmawiali, a w końcu nadszedł czas na sen. Dziewczyna ułożyła się w miękkiej pościeli, słysząc tylko kroki Czkawki po schodach.
Zamknęła oczy, ale nie mogła zasnąć. Bez przerwy zmieniała ułożenie, przewalała się z boku na bok. Cały czas myślała o tym, co będzie dalej i jak właściwie ma się to potoczyć. Pierwszy sukces został już osiągnięty, było się z czego cieszyć. Zastanawiała ją tylko łatwowierność wodza. Tak na dobrą sprawę mogłaby się teraz zakraść na górę i zabić go szybko i bezboleśnie podręcznym sztyletem.
Westchnęła głęboko i obróciła się na drugą stronę.

***

Gdy tylko pierwsze promyki słońca wpadły przez okno, Czkawka otworzył oczy. Niemal zapomniał o wszystkim, co stało się wieczorem, ale brzdęki z kuchni przywróciły go szybko na ziemię.
Ubrał się pośpiesznie i zszedł na dół, gdzie Miris szperała po szafkach, szukając czegoś do jedzenia. Obróciła się gwałtownie, gdy usłyszała ciche kroki na starych deskach.
- Dzi-dzieńdobry. - powiedziała szybko wystraszona, rzucając spojrzenie na chłopaka.
- Dzień dobry. Jak się spało? - odparł, uśmiechając się lekko.
- Całkiem dobrze. - Mirilla odwzajemniła uśmiech i dodała - masz bardzo miłego smoka.
- Szczerbatek? - chłopak spojrzał na swojego przyjaciela, zwiniętego pod kominkiem.
- Ciekawe imię. - zaśmiała się - dlaczego akurat tak?
- Bo, widzisz, gdy pierwszy raz bliżej się z nim spotkałem, miał schowane zęby. A ja myślałem, że on ich po prostu nie ma. W rzeczywistości, on wysuwa je tylko wtedy, gdy potrzebuje.
Dziewczyna podniosła brwi w zdumieniu.
- Nie wiedziałam, że smoki tak umieją. - powiedziała z zaskoczeniem.
- Teraz już wiesz. - uśmiechnął się - tam u was, latacie na smokach?
Mirilla pośpiesznie zastanowiła się nad odpowiedzią.
- U nas smoki są oswojone, ale nie wszyscy je mają. Tak samo nie wszyscy na nich latają. Można powiedzieć, że na te przyjemności mogą pozwolić sobie bogatsi. Ja do tych nie należałam.
Czkawka to przemilczał, spoglądając tylko na jej twarz, skrzywioną w grymasie. Delikatne rysy, wąskie usta. Błękitne oczy kontrastujące z ciemnobrązowymi, falowanymi włosami.
W sumie, to jest całkiem ładna.
Wbił kilka jajek na metalową podstawkę i przyprawił ziołami. Podgrzał żelazną płytę.
- Wiesz co, ja pójdę się przejść po osadzie. - Miris wyrwała go z zamyślenia, kierując się w stronę wyjścia.
- A jajecznicy nie zjesz?
- Dzięki, może kiedy indziej. - odmówiła uprzejmie. Pchnęła ciężkie drzwi i wpadła na coś, a raczej na kogoś. Odskoczyła w tył i wbiła spojrzenie w podłogę.
- Przepraszam... - wymamrotała, udając zażenowaną swą niezdadnością - do widzenia, narazie.
Minęła szybko Astrid zniknęła za framugą, nie czekając na odpowiedź.
- O co chodzi? - spytała zdezorientowana dziewczyna, przystając w miejscu.
Czkawka rzucił jej beznamiętne spojrzenie.
- Jajecznicy? - poruszył znacząco brwiami.
Obydwoje wybuchnęli śmiechem.

_________________________________________________________________

Oto kolejny rozdzialik. Kawałek pisałam na telefonie, ale dałam radę. Jeszcze chyba chwilę potrwa, zanim tajemnica Mirilli się wyda... ktoś wyczuł, że za bardzo nie polubi się Astrid? C; Przygotujcie się, będzie trochę jak w brazylijskiej telenoweli. xD
Enjoy!
~Szczerbata

6 komentarzy:

  1. YAY, brazylijskie telenowele XD I like it xd
    Rozdział świetny, czekam na następne ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomina mi to trochę akcje jednego z odcinków Jeźdźców Smoków. Ale może się po prostu mylę?
    Świetny rozdział, zresztą jak zwykle :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No... Ta Mirilli jest intrygującą postacią. Coś czuję, że przysporzy na Berk trochę kłopotów. Nie mniej fajnie, że ją wprowadziłaś. Ile bym dała, żeby "przypadkiem" znaleźć się na Berk i tak jak ona poznać Czkawkę :3 Pewnie nie ma pojęcia jaką jest szczęściarą ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem bardzo ciekawa o co w tym wszystkim chodzi. Co będzie z Miris? Sorki, ale jakoś jej nie polubiłam... szczególnie tego sztyletu...

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz! :}