środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział szósty - "Niedzielna forteca"

Tak cenny podarunek nie trafiał się często. Czkawka nie miał ręki do takich rzeczy, ale odważył się spróbować. Okazja w końcu jest aż za wyjątkowa. Siedział na łóżku i obracał w palcach mały pierścionek z malutkim, błękitnym kryształkiem. W takim samym kolorze, jak jej oczy. Spojrzał tylko na Szczerbatka, który przypatrywał się przedmiotowi z wyraźnym zaciekawieniem. Smok delikatnie podsunął głowę i obwąchał kawałek metalu. Podniósł głowę na Czkawkę, jakby chciał mu powiedzieć "Dobra robota, postarałeś się". I w rzeczywistości te słowa dawał własnie do zrozumienia.
- Tak myślisz? - szepnął chłopak, gładząc delikatnie smoka po nosie. Szczerbatek zamruczał jednoznacznie.

***

Astrid stała przed starym lustrem,  muskając palcami swój warkocz, który właśnie skończyła pleść. Nie zamierzała ubrać się inaczej niż zawsze na zabawę w fortecy, bo to i tak nie miało znaczenia. Lubiła siebie w tej czerwonej bluzce,  spódniczce z metalowymi czaszkami, futrzastym kapturze.
Uśmiechnęła się do swojego odbicia.
Poprawiła lekko złociste włosy i uchyliła drzwi, kierując się do kuchni, gdzie, ku jej niemałym zdziwieniu, stał Czkawka.
- Co ty tu robisz? – spytała zdezorientowana , całkowicie zaskoczona przybyciem chłopaka. Zastanowiła się chwilę, upewniając się, że wersja wydarzeń, o której ona myśli była w planach.  – miałeś czekać na mnie w fortecy? - dodała niepewnie. 
- Miałem. Nie minęła godzina, a już wszyscy zdążyli się nieźle spić… – machnął ręką, w geście po tytułem „szkoda gadać”. Spojrzał na jednoznaczny uśmiech Astrid i wybuchnął śmiechem – Siedzenie w towarzystwie rozwydrzonego Smarka i Mieczyka jest rzeczą, która niekoniecznie przypada mi do gustu. Tobie chyba zresztą też.
- No, jasne. – odparła z przekornym uśmiechem, narzucając futro na ramiona. – ty już oczywiście nie zdążyłeś pójść w ich ślady, piwo się skończyło?
- Bardzo śmieszne. – odpowiedział Czkawka rozbawiony, uchylając przed nią drzwi.
Na dworze było całkiem nieprzyjemnie, ciemno i zimno, więc  złapali się pod ręce i doszli do fortecy mocno przyciśnięci do siebie.
Ze szczeliny pomiędzy  uchylonymi wrotami buchało ciepłe, przyjemne powietrze. Wskoczyli  szybko do środka, od progu uderzeni w uszy wesołą muzyką, śpiewem wikingów i gwarem rozmów. To właśnie wszyscy uwielbiali w zabawach w fortecy. Można było się odciąć od swoich trosk i zmartwień, a w zamian za to potańczyć i pogawędzić z grupką znajomych.
- Rzeczywiście, nieźle się tu rozkręciło. - mruknęła Astrid - zjemy coś?
Czkawka mimowolnie kiwnął głową, idąc za nią.
Podeszli do stołu, przy którym siedziały bliźniaki, Smark i Śledzik oraz kilku innych wikingów. Wszyscy co chwila synchronicznie wybuchali śmiechem, krzyczeli, przewracali wszystko na stole przy każdym ruchu. Słowem, bardzo dobrze się bawili.
- O, są nasze gołąbeczki! - wybełkotał Smark, wychylając kolejny kufel. Astrid łypnęła na niego groźnym wzrokiem. Nietrzeźwy, ale i tak speszony szybko dodał potulnie - siadajcie, siadajcie!
- Dzięki, postoimy. - dziewczyna odparła niechętnie, rzucając okiem na zastawę.  Na stole roiło się od przeróżnych smakowitości, od złocistych udek kurczaka po owoce.
- Smażone ziemniaczki. Prosto zza granicy, częstujcie się! - Mieczyk wziął garść pokrojonych w kostkę ziemniaków i napełnił sobie nimi policzki niczym chomik - yfne! - wybełkotał.
- Zza granicy.. - zaszydziła Szpadka, wbijając nóż w stół - też mi coś! Wolę nasze ryby...
Z niechęcią pociągnęła nosem zapach świeżo pieczonych dorszy, wyłożonych na talerzu.
- Stary... - Smark uwiesił się na ramieniu Śledzika, zamachując się ramieniem w jego stronę - coś ci powiem... kocham cię, wiesz? Przyjacielu, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił... Chyba bbym umarł. Ale wtedy wziąłbyś Hakokła i miałbyś dwa smoki? Czyż to by nie było cudowne! Mieć dwa smoki, bracie! - Smark, walnął głową o stół, rozlewając kolejną porcję piwa. Cała grupa ryknęła śmiechem.
- Oni tak na poważnie? - zza ramienia Czkawki odezwał się charakterystyczny, ostry głos, wypowiedziany z nutką rozbawienia.
- Niestety tak. - Odparł chłopak, spoglądając na Miris - na szczęście rzadko im się to zdarza.
- Mówiąc rzadko, masz na myśli...? - podniosła brwi pytająco z intrygującym uśmiechem.
 - Co tydzień, gdy wypiją za dużo tego, czego nie powinni. - Czkawka uśmiechnął się rozbawiony i jeszcze raz rzucił spojrzeniem na swoich przyjaciół. - może są nieznośnymi dzieciakami, ale i tak ich lubię. No, to miłej zabawy! - powiedział entuzjastycznie i skierował się w stronę Astrid, zostawiając Mirillę na pastwę rozbudzonych i nietrzeźwych wikingów.
Szybko znalazł w tłumie blondynkę i podszedł czym prędzej.
- Zatańczymy, co? - chłopak złapał Astrid w talii, przyciągając ją do siebie - nie zmarnujemy chyba twojej ulubionej piosenki?
Eret wraz ze swoją kapelą właśnie rozpoczął swój najbardziej lubiany i doceniany utwór. Na parkiecie przybyło nieco par, co jeszcze bardziej rozochociło Czkawkę.
Astrid zarumieniła się lekko. Ich twarze były nader blisko siebie, by nie doszło do pocałunku.
Dziewczyna bezwiednie oddała się w jego mocny uścisk i dała sobie chwilę słabości.
Szybko jednak odepchnęła go od siebie z cichym chichotem.
- Mieliśmy tańczyć. - powiedziała z nieśmiałym uśmiechem, patrząc mu w oczy.
Obydwoje wskoczyli na parkiet i zaczęli skakać razem w rytm muzyki ze śmiechem, ciągle depcząc sobie po stopach. Czkawka, mimo swej nieszczęsnej protezy, radził sobie świetnie i zbytnio nie przejmował się owym faktem.
Wszystko co dobre nie trwa wiecznie. Melodia zakończyła się z głośnym aplauzem i wiwatami zarówno dla tańczących, jak i dla muzyków. Astrid i Czkawka, zdyszani, usiedli przy najbliżej ławie łapiąc oddech, wymieniając rozbawione i zarazem pełne miłości spojrzenie.
Chcąc nie chcąc napili się w końcu po kuflu grzanego piwa. Znaleźli wolny stolik i usiedli przy nim.
- Czkawka... - zaczęła niepewnie Astrid, wpatrując się w swoje dłonie oplatające ciepły kufel - dzisiaj, jak wróciliśmy z naszej wyprawy...
Urwała, podnosząc wzrok na chłopaka.
- No, mów. - ponaglił ją łagodnie - o co chodzi?
- Spotkałam Miris w zbrojni.
- W zbrojni? - Czkawka podniósł brwi w niemym zdziwieniu - a co ona tam robiła?
- Mówiła coś o jakimś liczeniu... "Jak ja to wszystko policzę", czy coś w tym stylu... - odpowiedziała niepewnie z nutką ulgi w głosie, z myślą, że w końcu to z siebie wyrzuciła.
Chłopak zmarszczył czoło w krótkotrwałym zamyśleniu.
- To dziwne, ale może po prostu ... - zawiesił głos, bo sam nie mógł znaleźć logicznego wytłumaczenia dla słów o liczeniu broni. Jak na zawołanie, na parkiecie powstało poruszenie.
Obydwoje poderwali się od stołu, odrzucając sprawę Miris na drugi plan.
- O wilku mowa. - mruknął Czkawka, patrząc na brunetkę stojącą na środku rozstąpionego tłumu, wolno poruszając się w takt rytmicznej muzyki.
- Co ona kombinuje? - rzekła Astrid zgryźliwie.
Wikingowie dokładnie powtarzali kroki Mirilli w takt melodii. Dopiero po chwili obydwoje pojęli, że dziewczyna najprościej w świecie uczy ich swego ludowego tańca!
Podeszli bliżej, przeciskając się przez tłum, z dużym procentem we krwii, wikingów.
- Chodźcie! - zachęciła ich żywym głosem, obkręcając się wokoło. Podeszła do Czkawki i pociągnęła go za rękę z zalotnym uśmiechem.
Astrid podeszła bliżej, rzucając jej ostrzegawcze spojrzenie.
Melodia nabrała tempa. Noga w prawo, noga w lewo, ukłon i skinienie. Noga w lewo, noga w prawo, krok do przodu obrót.
To wcale nie takie trudne!
Muzyka nabrała tempa, a ludzie połączyli się pary. Miris szybko chwyciła dłoń chłopaka i razem zaczęli równo wykonywać należne kroki, bez żadnej pomyłki. W każdym spojrzeniu dziewczyna starała się patrzeć jak najbardziej filuternie, a zarazem serdecznie i przyjacielsko. Rytm porwał pozostałych do tańca, nawet tych, którzy nie znali układu.
Finał był naprawdę z tempem, przy widowiskowym akompaniamencie, a wszystkie panie skończyły uwieszone na ramionach swoich partnerów, skierowane plecami w stronę ziemi.
Mirilla spojrzała na niego zalotnie.
- I co, jak było? - spytał rozbawiony Czkawka i jednocześnie szybko oddychając, pociągnął ją w górę.
- Wspaniale. - odszepnęła Mirilla i niewiele myśląc pocałowała całkiem zaskoczonego chłopaka prosto w usta.
Astrid w porę odwróciła spojrzenie swych błękitnych, zaszklonych oczu. Nie chciała oglądać więcej.
Ktoś widział, oprócz niej?
Przygryzła mocno wargę i starając się nie wybuchnąć wśród ludzi, zacisnęła tylko pięści, do zbielenia kostek. Wybiegła z sali przepychając się przez tłum zapitych wikingów.
Z tyłu usłyszała tylko głos wołający jej imię.
Gdy tylko znalazła się na zewnątrz, oparła się ręką o zimną, kamienną ścianę. Westchnęła  cichutko dając upust piekącym łzom. Schowała twarz w mokrych już, słonych dłoniach, osuwając się po kamieniu na ziemię.

______________________________________________________________________

Dzisiejszy rozdział taki bardziej dla fanów hiccstrid. Uznałam, że wcisnę tego trochę więcej. Coś mnie naszło na z lekka romantyczny rozdział. ;__; Normalnie mi trochę żal było pisać, jak Astrid zobaczyła to wszystko, no ale... :c

Enjoy!
~Szczerbata





6 komentarzy:

  1. OMG, jaki zwrot akcji. Nieźle, czekam na kolejny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej... Ale zdziwko (dzi*ko XD) na końcu. Nie spodziewałam się takiego zwrotu. Z niecierpliwością czekam na więcej ^^
    Pzdr~

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku już zaciekawił mnie wygląd bloga =3 ładny szablon, podświetlone napisy ogólnie podoba mi się ;)
    Historia jeszcze lepsza ;) współczuję Astrid no ale coś się przecież musi dziać ^.^ Mam nadzieję że jakoś to naprawisz =D Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały a zwłaszcza na to co wydarzy się w kolejnym i jak zareaguje Czkawka na łzy Astrid ;-;

    Mój blog | KLIK

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mogłaś? jak mogłaś mi to zrobić? ;( Jak zwykle ciekawy moment zakończenia ( Nawet bardzo ._. ) Ale tym razem nie mam co czytać dalej ._.

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie to przyznam się, że czytałem tylko ten rozdział. xD Czekam na więcej rozdziałów dla fanów Hiccstrid. :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooooo! Biedna Astrid, jej reakcja... Rzeczywiście smutno się robi, gdy myśli się o tym, jak to zobaczyła. Ta Mirilla jest przebiegła, ciekawa jestem, co się dalej stanie, skoro ona zaczyna tak mącić... A Czkawka miał już pierścionek dla Astrid! Ta słodziusio i klops.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz! :}