poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział trzydziesty - "Wszystko naraz" (cz.1)

Astrid wolno podniosła powieki, gdy na ramieniu poczuła lekki powiew ciepłego powietrza wydobywającego się z ust chłopaka leżącego obok. Było jej tak miło i ciepło, że od razu wyrzuciła z głowy myśl o wstaniu z łóżka. Podniosła dłoń sponad oliwkowej kołdry i z radością w oczach spojrzała na srebrny pierścionek spoczywający na jej serdecznym palcu. Czuła się najszczęśliwszą kobietą pod słońcem, a błękitny kamień zdobiący jej prawą dłoń przypominał, że niedługo stanie się żoną wodza Berk. To, co wczorajszego poranka było nikłą nadzieją, dzisiaj było w pełnej okazałości prawdą.
Dziewczyna westchnęła cicho i zaraz zmarszczyła brwi, czując łaskoczący oddech Czkawki na karku. Stanowczo nie lubiła łaskotek, więc w miarę delikatnie wyjęła jedną z poduszek spod głowy chłopaka i położyła mu ją przed twarzą.
- Teraz nie będziesz na mnie sapać, mój drogi - mruknęła i położyła głowę na jego ramieniu. Nim przymknęła powieki, spojrzała ukradkiem na wyrzeźbiony tors swego wybranka. W takich chwilach uświadamiała sobie, jaką jest szczęściarą. Uśmiechnęła się do siebie i zamknęła oczy, choć i tak wiedziała, że już nie zaśnie. Nie minęły dwie chwile, a dziewczyna z lekkim zdziwieniem zaczęła odczuwać znajomy jej zapach. Kojarzył jej się z zielarnią, ale jej uwadze nie umknęła nutka kadzidełek, które zdążyły już zadziałać niekorzystnie na jej nos. Mimo, iż źródło tajemniczego zapachu było jej nie znane, niemiłosierne kręcenie w nozdrzach skłoniło ją do głośnego kichnięcia. Na nieszczęście Czkawki, który natychmiast poderwał się do pionu sponad poduszek, jednocześnie pozbawiając Astrid podpórki spod głowy.
- Co?! - wrzasnął chłopak z grozą w oczach, otrzepując się z nagłego wybudzenia. Napotykając rozbawione spojrzenie dziewczyny, popatrzył na nią podejrzliwie.
- Masz bardzo płytki sen - stwierdziła Astrid chytrze, unosząc brwi.
- Bardzo śmieszne - odpowiedział sarkastycznie i ponownie opadł na oliwkowy materiał, wzdychając z podświadomą ulgą.
- Co robisz z tymi poduszkami, że pachną jakbyś ukradł je Gothi? - spytała dziewczyna z rozbawieniem.
- Akurat ta, którą położyłaś mi przed nosem, jest mojej mamy. - odpowiedział, z lekkim przekąsem spoglądając na nią.
- Ty je rozróżniasz? - o mało co nie parsknęła chichotem.
- Wystarczy, że popatrzysz na szwy. Ot, cała magia... - chłopak leżąc na boku, oparł głowę na łokciu i popatrzył na powstrzymującą się od śmiechu blondynkę - Co cię tak śmieszy? - dodał zbity z tropu, mimowolnie podejrzliwie się uśmiechając.
- Twoja reakcja była bezcenna... - dziewczyna zmrużyła oczy, przekręcając się na brzuch i podpierając na łokciach - gdybyś sam to zobaczył...
- Masz zapłon.. Zresztą, nie wszyscy potrafią przespać bombardowanie statku, jak ty - chłopak uśmiechnął się sarkastycznie - swoją drogą, chyba nigdy nie przegapisz momentu, by się ze mnie ponabijać, mam rację?
- Ty mnie tak dobrze znasz. - Astrid włożyła cały swój urok w uśmiech, przechylając głowę.
- Otóż to - westchnął chłopak, i nim jego towarzyszka zauważyła przebiegły błysk w jego zielonych oczach, porwał ją w ramiona i zaczął łaskotać bez litości.
- Czkawka, przestań! - krzyknęła dziewczyna, śmiejąc się jednocześnie - Wiesz, że tego nie lubię!
Zapewne Valka przygotowująca śniadanie zachodziła w głowę, co może dziać się na górze.
- Czkawka, błagam cię! - Astrid pisnęła jeszcze raz, starając się uwolnić spod chłopaka, który przygniatał ją do miękkiego materaca.
- Tak szybko mi się nie wymkniesz. Co jak co, ale jestem od ciebie nieco silniejszy. - powiedział przebiegle, siłując się z jej szaleńczymi pięściami.
- Wcale nie - odpowiedziała dziewczyna, machając rękami jeszcze agresywniej ze śmiechem.
- No już, uspokój się. - mruknął rozbawiony Czkawka i nachylił się by pocałować blondynkę.
- O nie, nie - Astrid odepchnęła wolną ręką jego twarz ze śmiechem - nie myśl sobie, że załatwisz wszystko jednym pocałunkiem.
- Uwielbiam twoją buntowniczą naturę - westchnął chłopak, kierując oczy ku sufitowi. Dziewczyna wykorzystała moment jego nieuwagi i szybko znalazła się na górze.
- Dobra, wygrałaś - przyznał z rozbawieniem Czkawka, spoglądając w jej błękitne, iskrzące się oczy.
- Wiesz, że nie cierpię łaskotek. To jest okropnie męczące... może następnym razem ja cię tak połaskoczę? - zmarszczyła brwi groźnie.
- Nie da rady... - odpowiedział rozbawiony. - a teraz mnie pocałuj.
- Przeproś. - zażądała twardym tonem, ale z wesołym uśmiechem.
- Przepraszam. A teraz całuj.
- Nie będziesz już mnie  łaskotał?
- Nie będę.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. Całujesz?
- No dobrze, niech ci będzie - odparła miękko i złożyła długi, delikatny pocałunek na jego wargach.

***

Coś cicho zaskrobało pod drzwiami. Mirilla szybko wygramoliła się z łóżka i nacisnęła klamkę, wpuszczając do środka małego straszliwca  z przywiązaną do nogi zwiniętą kartką.
- No, w końcu - mruknęła, zamykając drzwi. Kucnęła przy smoku i odwiązała zwitek papieru od jego tylnej kończyny.

Chcę widzieć cię jutro o wschodzie słońca na moim statku. Będziemy dryfować przy piekielnym przesmyku.
PS. Nakarm Parszywka
Z pozdrowieniami
Morgun

Dziewczyna z politowaniem przeczytała prośbę i przeniosła wzrok na straszliwca. Nie dało się ukryć, że był wychudzony jak szczur. 
- Nie karmią cię tam, co? - westchnęła dziewczyna i rzuciła mu rybę pozostałą z wczorajszej kolacji.
Mały smok szybko pochłonął podane mu mięsko i popatrzył na nią wdzięcznymi ślepiami. Wtem spod kołdry wyłonił się mały, pomarańczowy pyszczek, który ciekawsko spojrzał na przybyłego gościa.
- Wy się chyba jeszcze nie znacie, co? - Mirilla uśmiechnęła się na widok swojej smoczycy i szybko pochwyciła ją w dłonie, następnie kładąc tuż obok Parszywka. Ten obwąchał ostrożnie samiczkę, ale po chwili, bez żadnych skrupułów, ganiali się pomiędzy nogami mahoniowego stołu, piszcząc przy tym uciesznie. Gala miała wyraźną przewagę nad swoim zielonym kolegą dzięki ostrym skrzydełkom, ale Parszywek nic sobie z tego nie robił i mimo tego nadal próbował złapać smoczycę za ogon.
Miris przez chwilę przyglądała się zabawie smoków, lecz po chwili znów zagłębiła się w myślach należących do tych mniej przyjemnych. Teraz miała niemały dylemat - powiedzieć Morgunowi o pierścionku, czy zachować dla siebie? Wiedziała, że gdy gdy wspomni o tym choć jedno słowo, nie zdoła uciec już od tematu. Na dodatek nasłucha się tylko oszczerstw w swoją stronę. Zresztą słusznie - gdyby tylko wiedziała, że pierścionek należy do Czkawki, schowałaby go w najgłębszym z zakamarków swojego domu. Tymczasem błyskotka bardzo szybko i całkiem przypadkowo trafiła w ręce właściciela, a Mirilla po raz kolejny zszargała swą reputację. Teraz musiała szybko coś wymyślić, by na nowo zdobyć zaufanie zarówno mieszkańców, jak i wodza. Dobrze wiedziała, że jeśli zdecyduje się nie pisnąć ani słówka o pierścionku, będzie musiała poradzić sobie sama, bez pomocy Morguna. Ale taka wizja się jej nawet uśmiechała. Tym razem będzie miała okazję udowodnić i zrobić coś na swoją korzyść, niż na korzyść kogoś. Najważniejsze, by wpaść na sensowny pomysł.
Dziewczyna zgniotła w dłoni małą karteczkę i cisnęła do tlącego się ogniska. Smoki nadal ganiały się beztrosko po skrzypiących deskach. Chcąc nie chcąc, Miris musiała im przerwać zabawę.
- No, koniec tego dobrego - dziewczyna zagrodziła dłonią drogę zielonemu smokowi i szybko wzięła go na ręce - zjeżdżaj do siebie, Parszywku, nim ktoś cię tu zobaczy - mruknęła do smoka, a ten popatrzył na nią swymi ślepiami z zaciekawieniem. Podeszła do drzwi i wysunęła się na dwór - Do zobaczenia! - Parszywek zamruczał na pożegnanie i odbił się wątłymi łapkami od ramion dziewczyny, wzlatując w mroźne powietrze. Znikł w chmurach, nim Mirilla zdążyła zamknąć drzwi.

3 komentarze:

  1. Przeczytałam co do słówka! :P

    Rozdział wspaniały i idealny na poprawę humoru po dniu w szkole. :D

    Szczerze... Nie lubię Cedrika xd A tam... Co się nim przejmować... Kocham Hiccstrid i nikt tego nie zepsuje!! <3

    Czekam na więcej. :)

    ~ pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemnie mi się czytało. :D
    Jak dla mnie, warto było tyle czekać na rozdział.
    Co do tego "chaosu", mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Ładnie to poukładałaś, z czego wyszedł post w którym jest akcja(jestem zwolenniczką dobrych akcji ;p)
    Jedyne co mi trochę nie pasiło, to to że ni z gruszki, ni z pietruszki nagle Szpadka krzyczy "- Ała, puść moje włosy!", w sumie... to mam rodzeństwo(siostra), która chwilami wydaje się taka tępa( z całym szacunkiem XDD) że byłaby zdolna do tego aby mnie dla radochy pociągnąć za kudły.
    Ej, a może ja tu tak pisze a chodziło o to, że ona tak się wydarła i niesłusznie pobiła brata, bo to może Szczerbek ją pociągnął za włosy niechcący?

    I gdy teraz myślę że mam teraz wrócić do czytania lektury "Quo Vadis" to mam ochotę wywalić ją przez okno. xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie że Szczerbatek też gadał wraz z innymi ; d
    Zapachniało mi Harrym trochę bo jak dobrze przeczytałam to był Parszywek i Cedrik ale to pewnie przypadek.
    Podobała mi się kłótnia Mieczyka i reszty z nimi zawsze fajnie. Śmieje się z pociągu a ludzie patrzą na mnie jak na głupią xd
    A Marilla mnie denerwuje ooo pogryzę ją tyle ; d
    Zapraszam u mnie też next

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz! :}