Przecierając oczy, Astrid zeszła chwiejnym krokiem po schodach. Wichura nadal szaleńczo kopała w ściany, jakby ktoś ją przypalał żywym ogniem. Słońce nie zdążyło nawet wychylić się za horyzont, a smoczyca urządziła swej właścicielce przemiłą pobudkę.
- Co się dzieje? - jęknęła dziewczyna, uchylając drzwi od boksu.
Wichura spojrzała na nią niespokojnie i przekrzywiła głowę, chcąc w ten sposób coś przekazać. Pech chciał, że smoki nie umiały mówić.
Dziewczyna rzuciła okiem na kąt pomieszczenia. Gdy natrafiła na pustą drewnianą miednicę, złapała się w geście zrezygnowania za głowę.
- I dlatego, że jesteś głodna, raczysz mnie budzić o takiej porze? - Astrid spojrzała na smoczycę z irytacją. Nie czekając na odpowiedź z jej strony, wyszła z boksu, narzuciła na siebie futro i ruszyła w stronę paśnika. Wioska o tej porze wydawała się jej naprawdę nieprzyjazna. Wiatr gwizdał między deskami, pochodnie były pogaszone, a cała okolica sprawiała wrażenie niezamieszkanej.
Astrid, potykając się kilkakrotnie o krzywo położony bruk, doszła do drewnianego paśnika. Nim pochwyciła kilka obślizgłych ryb, rzuciła czujnym spojrzeniem w szczelinę pomiędzy dwoma chatami. Albo tylko jej się zdawało, albo ktoś przemknął równoległa uliczką.
Kto biegałby po wiosce o tak wczesnej porze?
Oprócz mnie, oczywiście
A może ten ktoś ma ten sam powód? Skończyły mu się ryby, zabrakło wody. Tylko słowa usłyszane wczorajszego wieczoru od Valki podsyciły jej podejrzliwość.
Dziewczyna bez zastanowienia postanowiła, że rozwieje lub utwierdzi się w swoich podejrzeniach i ruszyła truchtem wzdłuż wysokich domów. Wychyliła się zza rogu i obrzuciła czujnym wzrokiem uliczkę. Zdążyła tylko dostrzec znikające brązowe loki za framugą i drzwi do mieszkania Mirilli zamknęły się z cichym skrzypnięciem. Astrid przygryzła lekko wargę, przeczuwając, że zobaczyła dopiero początek czegoś, co robiła w tym momencie dziewczyna. Może sama sobie nie chciała się przyznać, ale miała szczerą nadzieję, że tym razem samodzielnie przyłapie brunetkę na gorącym uczynku.
Najbardziej denerwowało ją to, że Czkawka patrzył na wybryki Mirilli przez palce. Liczenie broni - nic takiego. Zawłaszczenie pierścionka - przecież nic się stało. Gdyby chociaż raz udowodnić, że ona jednak coś ukrywa i za wszelką cenę stara się, by nikt się o tym nie dowiedział. Na razie marnie jej wychodzi, skoro po raz kolejny została zauważona przed wschodem słońca, na dodatek pałętająca się po wyspie.
Astrid nie musiała długo czekać, by Miris wyszła ostrożnie z domu i skierowała się w stronę stajni. Nie dało się nie zauważyć, że dziewczyna wzięła ze sobą siodło i kilka ryb. Nie minęło kilka chwil, a Pomiot pojawił wyłonił się zza ciemnych desek z brunetką na grzbiecie.
Astrid zrozumiała, że to być może jedyna okazja, kiedy w końcu może coś udowodnić. Coś podpowiadało jej, żeby poleciała za Mirillą. Dziewczyna szybko posłuchała intuicji i wróciła do boksu Wichury, wskakując pośpiesznie w siodło.
Nie minęła chwilka, a już znalazła się w gęstej mgle. Na szczęście nie na tyle gęstej, by ogon Pomiota nie był dla niej widoczny. Teraz cała jej głowa w tym, by Mirilla nie usłyszała trzepotu skrzydeł innego, niż swojego smoka.
Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. W głowie Astrid kłębiło się teraz mnóstwo pytań, a odpowiedź na nie oczekiwała znaleźć już wkrótce. Jeśli nie zgubi w mgle brunetki, oczywiście. Wtem stało się coś, na co dziewczyna całkiem nie była gotowa. Z szarych kropelek zawieszonych w powietrzu wyłoniła się kula żywego ognia, z świstem nacierając na smoczycę. Wichura zdążyła to zauważyć, ale nie była w stanie w tak krótkim czasie dokonać jakiegokolwiek odzewu, lub chociażby uniku. Pomarańczowy snop ognia ugodził smoka w prawe skrzydło i w tym samym momencie zwierze gwałtownie obróciło się w bok, zrzucając z grzbietu swoją właścicielkę. Wichura zdając sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiła, zaskrzeczała przeraźliwie, ze zgrozą w ślepiach szukając swojej przyjaciółki pomiędzy mgłą.
- Myślałaś, że was nie słyszę? - usłyszała przepełniony szyderstwem krzyk dziewczyna, spadając oszołomiona.Gdy tylko dotknęła zmarzniętego gruntu, straciła przytomność.
- Co się dzieje? - jęknęła dziewczyna, uchylając drzwi od boksu.
Wichura spojrzała na nią niespokojnie i przekrzywiła głowę, chcąc w ten sposób coś przekazać. Pech chciał, że smoki nie umiały mówić.
Dziewczyna rzuciła okiem na kąt pomieszczenia. Gdy natrafiła na pustą drewnianą miednicę, złapała się w geście zrezygnowania za głowę.
- I dlatego, że jesteś głodna, raczysz mnie budzić o takiej porze? - Astrid spojrzała na smoczycę z irytacją. Nie czekając na odpowiedź z jej strony, wyszła z boksu, narzuciła na siebie futro i ruszyła w stronę paśnika. Wioska o tej porze wydawała się jej naprawdę nieprzyjazna. Wiatr gwizdał między deskami, pochodnie były pogaszone, a cała okolica sprawiała wrażenie niezamieszkanej.
Astrid, potykając się kilkakrotnie o krzywo położony bruk, doszła do drewnianego paśnika. Nim pochwyciła kilka obślizgłych ryb, rzuciła czujnym spojrzeniem w szczelinę pomiędzy dwoma chatami. Albo tylko jej się zdawało, albo ktoś przemknął równoległa uliczką.
Kto biegałby po wiosce o tak wczesnej porze?
Oprócz mnie, oczywiście
A może ten ktoś ma ten sam powód? Skończyły mu się ryby, zabrakło wody. Tylko słowa usłyszane wczorajszego wieczoru od Valki podsyciły jej podejrzliwość.
Dziewczyna bez zastanowienia postanowiła, że rozwieje lub utwierdzi się w swoich podejrzeniach i ruszyła truchtem wzdłuż wysokich domów. Wychyliła się zza rogu i obrzuciła czujnym wzrokiem uliczkę. Zdążyła tylko dostrzec znikające brązowe loki za framugą i drzwi do mieszkania Mirilli zamknęły się z cichym skrzypnięciem. Astrid przygryzła lekko wargę, przeczuwając, że zobaczyła dopiero początek czegoś, co robiła w tym momencie dziewczyna. Może sama sobie nie chciała się przyznać, ale miała szczerą nadzieję, że tym razem samodzielnie przyłapie brunetkę na gorącym uczynku.
Najbardziej denerwowało ją to, że Czkawka patrzył na wybryki Mirilli przez palce. Liczenie broni - nic takiego. Zawłaszczenie pierścionka - przecież nic się stało. Gdyby chociaż raz udowodnić, że ona jednak coś ukrywa i za wszelką cenę stara się, by nikt się o tym nie dowiedział. Na razie marnie jej wychodzi, skoro po raz kolejny została zauważona przed wschodem słońca, na dodatek pałętająca się po wyspie.
Astrid nie musiała długo czekać, by Miris wyszła ostrożnie z domu i skierowała się w stronę stajni. Nie dało się nie zauważyć, że dziewczyna wzięła ze sobą siodło i kilka ryb. Nie minęło kilka chwil, a Pomiot pojawił wyłonił się zza ciemnych desek z brunetką na grzbiecie.
Astrid zrozumiała, że to być może jedyna okazja, kiedy w końcu może coś udowodnić. Coś podpowiadało jej, żeby poleciała za Mirillą. Dziewczyna szybko posłuchała intuicji i wróciła do boksu Wichury, wskakując pośpiesznie w siodło.
Nie minęła chwilka, a już znalazła się w gęstej mgle. Na szczęście nie na tyle gęstej, by ogon Pomiota nie był dla niej widoczny. Teraz cała jej głowa w tym, by Mirilla nie usłyszała trzepotu skrzydeł innego, niż swojego smoka.
Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. W głowie Astrid kłębiło się teraz mnóstwo pytań, a odpowiedź na nie oczekiwała znaleźć już wkrótce. Jeśli nie zgubi w mgle brunetki, oczywiście. Wtem stało się coś, na co dziewczyna całkiem nie była gotowa. Z szarych kropelek zawieszonych w powietrzu wyłoniła się kula żywego ognia, z świstem nacierając na smoczycę. Wichura zdążyła to zauważyć, ale nie była w stanie w tak krótkim czasie dokonać jakiegokolwiek odzewu, lub chociażby uniku. Pomarańczowy snop ognia ugodził smoka w prawe skrzydło i w tym samym momencie zwierze gwałtownie obróciło się w bok, zrzucając z grzbietu swoją właścicielkę. Wichura zdając sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiła, zaskrzeczała przeraźliwie, ze zgrozą w ślepiach szukając swojej przyjaciółki pomiędzy mgłą.
- Myślałaś, że was nie słyszę? - usłyszała przepełniony szyderstwem krzyk dziewczyna, spadając oszołomiona.Gdy tylko dotknęła zmarzniętego gruntu, straciła przytomność.
***
- Jak myślisz mamo, ile mamy na dzisiaj zaplanowanych lekcji? - Czkawka oparł się łokciami o kant stołu, spoglądając z przekornym uśmiechem na Valkę.
- Cztery? - odparła, odkładając widelec.
- Coś ty! - chłopak machnął ręką, patrząc na nią niepoważnie.
- Trzy? - kobieta uniosła brew.
- Mamo, błagam! - Czkawka spojrzał na nią z rozbawieniem.
- To może sześć? - spytała Valka, lekko zbita z tropu.
- No, tylko razy dwa. - pokiwał głową, wzdychając ciężko.
Matka złapała się za głowę.
- Żartujesz? - uniosła brwi zaskoczona.
- Ani trochę - pokręcił szybko głową - tak nam urządzili ci zagraniczni.
- To... lepiej szybko kończ to śniadanie i leć na arenę. Boję się myśleć, kiedy skończycie...
- Spokojnie - rzekł beztroskim tonem - zaczynamy za pół godziny, a ostatnia tura wcale nie kończy się tak późno. Myślę, że przed wschodem księżyca skończymy.
- No, nie byłabym taka pewna - powiedziała powątpiewająco Valka i dodała po chwili zastanowienia - a gdzie Astrid? Miała przyjść do nas na śniadanie...
Czkawka popatrzył na nią z chwilowym zdezorientowaniem.
- Faktycznie - zmarszczył brwi, dopiero teraz przypominając sobie wczorajsze pożegnanie z dziewczyną - może jeszcze śpi?
- Nie zdziwiłabym się, jeśli by tak było - uśmiechnęła się kobieta, wracając do swojej zimnej już jajecznicy.
Jedli w ciszy, która nie była dana im na długo.
Do mieszkania wpadł zdyszany Śledzik, kopniakiem otwierając skrzypiące drzwi. Nieprzytomna Astrid spoczywająca na jego silnych ramionach wprawiła pozostałą dwójkę w przerażenie. Ich dobry humor uleciał tak szybko, jak się pojawił.
Valka zakryła usta dłońmi, a Czkawka poderwał się sponad stołu z zaszokowaniem w oczach.
- Co się stało?! - podbiegł szybko do blondyna, spoglądając to na niego, to na dziewczynę.
- Ja... - Śledzik wyraźnie sam był oszołomiony - byłem na porannym patrolu... i... i... znalazłem ją... leżała niedaleko południowego brzegu.... - z trudem wydukał, oddychając ciężko.
Czkawka potrząsnął głową.
- Nieważne, nieważne - zawołał wymijającym tonem - daj mi ją.
Śledzik pośpiesznie oddał Astrid w ręce wodza, odsapując z ulgą. Chłopak szybko wszedł na pięterko z blondynką na rękach i ostrożnie położył na łóżku. Za nim wpadła do pokoju Valka i Śledzik, obydwoje ze zgrozą w oczach.
Czkawka miał mętlik w głowie. Jak to się mogło stać? Kiedy?
- Ile leżała tam nieprzytomna? - rzucił do Śledzika pośpiesznie.
- Ja nie wiem, Czkawka, nie wiem! - jęknął zrozpaczony grubas, w duchu obwiniając się za niewiedzę. Był niemal bliski płaczu.
- Oddycha - mruknęła Valka i spojrzała krzepiącym wzrokiem na syna, klęcząc przy łożu.
Chłopak czuł się w tej chwili całkiem bezradny. Gdy tylko patrzył na jej potargane włosy, zamknięte oczy, lekko uchylone usta, podrapaną szyję i ręce, miał ochotę krzyknąć całą piersią. Nie dopilnował jej, nie obchodziła go. W momencie kiedy ona leżała nieprzytomna na ziemi, on spał sobie beztrosko śniąc o Odyn wie czym. Tak czy owak, była to jego wina.
Przygryzając wargę ze zdenerwowania, przykucnął przy łóżku i ujął dłoń Astrid.
- Zimna jak lód - szepnął niespokojnie i zatroskaniem spojrzał na kamienną twarz ukochanej.
- Czkawka - matka położyła dłonie na jego ramionach, przemawiając cicho - nie denerwuj się tak, wszystko będzie dobrze. Pójdę przygotować rozgrzewające zioła, zrobimy jej okład. Zobaczysz, niedługo się obudzi. - Valka ścisnęła go pokrzepiająco i wyszła z pomieszczenia, posyłając mu ciepłe spojrzenie.
- Tak. Zaraz się obudzi - powtórzył, starając się uwierzyć w te słowa. Ścisnął mocniej dłoń dziewczyny. Była już cieplejsza.
__________________________________________________________________
Mam wyczucie czasu, łii!
Jest 23:58 , a ja obiecałam sobie, że dzisiaj muszę skończyć i proszę, oto mamy. :3
Znowu długo nie było rozdziału, a największym paradoksem jest to, że mam ferie.
Mam ferie i nie mogłam się zebrać, by cokolwiek wymęczyć. ;w;
Może kilka słów o treści.
Pozwoliłam sobie utrzymać was lekko w napięciu, bo dawno już nie było konkretnej akcji. 8) Może pomysł nie jest jakoś super oryginalny, no ale sytuacja wymagała czegoś w tym stylu. Nie martwcie się, jak zawsze wszystko skończy się happy endem. xD
Rozdział długością nie grzeszy, za co was przepraszam. Kolejny będzie dłuższy, obiecuję =)))
Znowu głupi tytuł. ;__________; Nie cierpię wymyślać tytułów! D:
Znowu głupi tytuł. ;__________; Nie cierpię wymyślać tytułów! D:
Enjoy!
~Szczerbatkowa